Wreszcie
poproszono nas do samolotu. Jeżeli myślała, że martwiłam się w drodze na
lotnisko to teraz byłam przerażona. Wiedziałam, że w pewien sposób zawiodła
ojca. Ale czasu nie da się cofnąć. Musiałam wrócić do domu i zmierzyć się z
konsekwencjami. Spojrzałam na twarze moich przyjaciół. Też się denerwowali. Dla
nich powrót nie mógł być jednak tak straszny. Dla nich był to powrót do ich
rodzin. Kiedy wyjechaliśmy, byliśmy dziećmi. Teraz wracaliśmy jako dorośli.
Uścisnęłam
rękę Kierana. Potrzebowałam go. Bałam się, co rozkaże mój ojciec. Chciałam
Kierana i to miałam zamiar mu oświadczyć. Chociaż cały czas nie powiedziałam,
co czuję. Czułam, że nie powinnam tego jeszcze robić. Coś wydarzy się przed
powiedzeniem prawdy. Najgorsze było to, że nie wiedziałam, jak to na mnie
wpłynie, jak wpłynie to na nas wszystkich.
- Nie
martw się. Twoi poddani ucieszą się, że odzyskali swoją księżniczkę – Kieran
uśmiechnął się do mnie.
- Nie
tylko o to się martwię. Po prostu czuję, że coś się wydarzy. Nie umiem tego
wytłumaczyć – powiedziałam powoli.
- Ale
nie wiesz, czy to będzie złe. Uspokój się.
Kieran
kreślił kręgi na mojej ręce. Bardzo mnie to uspokajało. Położyłam głowę na jego
ramieniu i zamknęłam oczy. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, kiedy
wylądowaliśmy. Na wpółprzytomna wyszłam z samolotu. Oślepiło mnie światło. Nic
nie widząc zeszłam po schodach, trzymając za rękę Kierana. Szybko poszliśmy do
budynku. Michael i Daniel odebrali nasze bagaże. Gdy wyszłam na parking,
stanęłam jak wmurowana. Czekały na nas cztery samochody i chyba sześciu
ochroniarzy. Cóż, mój ojciec zadbał o bezpieczny powrót do domu.
Wsiadłam
do jednego z nich. Chciałam, żeby jechał ze mną Kieran, ale ochroniarze go
odciągnęli. Odwróciłam się w stronę kierowcy, żeby spytać o co chodzi. Na
kanapie naprzeciwko siedział mój ojciec. Zamarłam na moment. Już znałam
odpowiedź. Chciał wrócić tylko ze mną. Nie wiedziałam, o co chodzi. Miał
nieciekawą minę, która wyrażała sprzeczne uczucia, których nie potrafiłam
określić. Jednak jednego byłam pewna. Nie był zadowolony.
- Witaj
Alexandro. Cieszę się, że cię widzę po tylu latach. Uwierz mi, odesłanie ciebie
nie było łatwe. Chciałem, żebyś została ze mną. Jednak po śmierci twojej mamy
wszystko się skomplikowało. Mieliśmy pewne problemy, przez co bałem się o twoje
bezpieczeństwo. Wiedziałem, że będziesz bezpieczna w Stanach.
- Tato,
nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Nie mam ci też tego
za złe. Myślę, że pobyt w Stanach dobrze mi zrobił. W domu nie nauczyłabym się
tego wszystkiego – odpowiedziałam mu spokojnie.
- Chcę
po prostu, żebyś o tym wiedziała. Bardzo zaniepokoiłem się, kiedy dowiedziałem
się o twoim zniknięciu. Jednak widzę, że nic ci nie jest, a twoja moc rośnie. Cieszę
się, że Daniel był przy tobie. Bez pomocy mogłabyś już się nie obudzić. Po
prawie pięciuset latach rządzenia jestem zmęczony i chcę przekazać koronę.
Tobie i przeznaczonemu ci chłopcu – mówił, sprawdzając moją reakcję na jego
słowa.
-
Jeżeli o tym mowa, to jest ktoś, kogo chciałabym poślubić – powiedziałam speszona.
-
Porozmawiamy o tym w domu. Teraz nie czas. Wróćmy spokojni e do zamku. Nasi
poddani czekają z niecierpliwością na powrót swojej księżniczki. Nie widzieli
cię przez lata i wielu z nich tęskniło za córką Cassandry. I szczerze mówiąc,
ja też bardzo za tobą tęskniłem. Nie podjąłbym drugi raz takiej decyzji, gdybym
miał jakikolwiek wybór. Tak bardzo wydoroślałaś – powiedział, zasłaniając
rękami twarz. Nie spodziewałam się po moim ojcu takiej reakcji.
Czułam
się dziwnie wracając do domu. Trochę obawiałam się tego, co będę musiała zrobić
po powrocie. Nie umiałam rządzić, wiedziałam to. Nie chciałam jeszcze zasiadać
na tronie. Każdy władca jednak rządził pięć wieków. Nikt nie mógł tego zmienić.
Kiedy tylko myślałam o tym całym czasie, gdy będę musiała rządzić, przechodziły
mnie dreszcze. Jeżeli ojciec nie zgodzi się na ślub z Kieranem, to będzie
prawdziwa udręka. Musiałam powiedzieć o tym wszystkim ojcu, ale obawiałam się
jego reakcji.
Jednak
ślub był moim największym problemem. Zdecydowanie za dużo o nim myślałam
ostatnimi czasy. Przez to na samą myśl bałam się. Nie powinnam teraz zawracać
sobie tym głowy. Chciałam spędzić trochę czasu z ojcem. Nie widziałam go przez
lata. Ostatnim razem oznajmiał mi, że muszę wyjechać.
Siedzieliśmy
w milczeniu. Nie miałam pojęcia, co mogłabym mu powiedzieć. Ojciec wyglądał
przez okno. Zrobiłam to samo, a przed oczami zaczęły migać mi różne kształty.
Szofer jechał naprawdę szybko, biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy w górach. To
wszystko było takie znajome, ale takie odległe.
Wreszcie
dotarliśmy do zamku. Na dziedzińcu czekał na nas około dziesięciu osób. Szofer
obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wysiadłam powoli i stanęłam jak wryta.
Pamiętałam te osoby. Wszystkie były mniej więcej w moim wieku. To byli wszyscy,
z którymi tu dorastałam. Większość z nich patrzyła na mnie z nieukrywanym
zdziwieniem. Nie widzieli mnie przecież od lat. Inni uśmiechali się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech.
Za mną
stanęli moi przyjaciele i Kieran. Gdy tylko go zobaczyli, kilka osób wstrzymało
oddech. Nie wiedziałam, dlaczego tak na nich działał. Musiałam go o to zapytać,
ale to mogło zaczekać. Najbardziej zdziwiła mnie Amelia, która podeszła do
jednego z chłopaków, który chyba miał na imię Xander i uściskała go. Stanęli
objęci, a ja mogłam tylko patrzeć. Nie mogłam w tej chwili podejść do Kierana i
się do niego przytulić. Poczułam uścisk w sercu.
- Mam
nadzieję, że cieszy cię widok twoich przyjaciół, Alexandro. Pomyślałem, że
będziesz chciała się z nimi spotkać. Na pewno będziesz się mniej stresować
spotkaniem z nimi, niż z poddanymi. Możecie spędzić ze sobą popołudnie, a
dopiero wieczorem zajmiemy się bardziej oficjalnymi sprawami – powiedział mój
ojciec z dumnym uśmiechem na twarzy. Podeszłam do niego i szybko uściskałam, a
on wszedł do zamku i zostawił nas samych.
-
Witamy z powrotem Alexandro – powiedziała cicho jasnowłosa dziewczyna, chyba
Tina. – Dobrze znowu cię widzieć.
Ku
mojemu zdziwieniu podeszła do mnie i przytuliła. To samo zrobiły jeszcze trzy
osoby. Mikaela, ciemnowłosa córka jednego z konsuli, Renier, wysoki brunet, z
którym kiedyś często się kłóciłam oraz Rianon, słodka blondynka. Pamiętałam
jeszcze imiona pozostałych osób, chociaż niektóre z nich bardzo się zmieniły.
Na dziedzińcu stali jeszcze Manuel, Olympia, Dina, Aida, Tamara, Nevis i Leo.
Coraz bardziej zastanawiałam się, dlaczego tak zimno traktują Kierana. Nikt nie
chciał nawet zaszczycić go spojrzeniem. Po powitaniach poszliśmy do zamku.
Skierowaliśmy się do moich komnat. Usiedliśmy w moim salonie i rozmawialiśmy.
Przez cały czas mój wybranek był
sztywny i skupiony. Wyszliśmy na chwilę do przylegającego do salonu pokoju,
żeby spokojnie porozmawiać. Odwróciłam się w jego stronę i studiowałam jego
twarz. Wyraz twarzy miał wyobcowany i chłodny. Nie wytrzymałam i wypaliłam.
- Dlaczego tak bardzo się nie
lubicie? Wytłumacz mi to.
- To nie tak – potarł twarz
dłońmi. Nie wyglądał na zadowolonego z tego pytania. – Nie chodzi o mnie, tylko
o to, co zrobił mój wuj. Ciebie tu nie było, kiedy to się działo, więc nic o
tym nie wiesz. Ich na pewno doszły słuchy o jego przewinieniach. Nie chcą mnie
tu, ponieważ widzą we mnie zdrajcę. Myślą, że coś ci zrobię. Po prostu martwią
się o ciebie.
Przyciągnął mnie do siebie i
mocno przytulił. Od razu poczułam się lepiej. W jego ramionach mogłam się
odprężyć i nie myśleć o tym wszystkim.
- Żałuję, że nie mogłem tego
zrobić na dziedzińcu. Widziałem, że poczułaś się niezręcznie. Chciałbym cię
stąd zabrać, żebyś nie musiała tego przeżywać, ale musimy tam wrócić –
wyszeptał mi do ucha przez co poczułam przyjemne ciepło w sercu. Złapał mnie za
rękę i wprowadził z powrotem do salonu.
Kiedy tylko weszliśmy wszyscy
zagapili się na nasze złączone dłonie. Nie zwrócił na to uwagi tylko Daniel,
który wiedział o prawie wszystkim. Pozostali wyglądali tak, jakby ktoś ich
kopnął w brzuch. Przede wszystkim na niezadowolonego wyglądam Renier. Cóż,
jakoś musieli to przełknąć. Bardziej bałam się reakcji ojca.
Od dawnych przyjaciół
dowiedziałam się wiele rzeczy. Nie miałam pojęcia, że tak dużo działo się w
domu, kiedy byłam w Stanach. Przede wszystkim zdziwiły mnie problemy mojego
ojca. Nie wiedziałam, że ktoś chciał odebrać mu koronę. Niestety moi
przyjaciele nie mogli mi o tym wszystkim powiedzieć, ale nie mogłam ich o to
winić. Dostali jasny rozkaz, żeby tego nie robić.
Kiedy wreszcie mogłam pożegnać
się ze wszystkimi byłam bardzo zadowolona. To całe spotkanie bardzo mnie
zestresowało. Wszyscy wyszli, zostawiając mnie samą z Kieranem. Usiadłam mu na
kolanach i wtuliłam się w niego.
- Hej, nie było aż tak źle. Nie martw się. Nie
widzieliście się przez lata. Na początku będzie trochę niezręcznie – uspokajał
mnie.
- Wiem o tym, ale nie
spodziewałam się, że będzie aż tak trudno. Cieszę się, że ty tu jesteś. Dzięki
temu było mi łatwiej, nawet jeżeli moi przyjaciele nie są z tego zbyt
zadowoleni – odpowiedziałam. Naszą krótką rozmowę przerwała służąca, która
poinformowała mnie, że muszę iść przygotować się na ucztę z najważniejszymi
dostojnikami mojego ojca.
- Idź już. Spotkamy się później –
powiedział Kieran i szybko pocałował mnie w usta. Wstałam z jego kolan i
poszłam za służącą do mojej sypialni, w której już czekała na mnie lawendowa
suknia, powieszona na jednaj z szaf.
Suknia była przepiękna. Czułam
się w niej świetne, a jej kolor pasował do mnie idealnie. Uśmiechnęłam się do
swojego odbicia. Od dawna nie wyglądałam jak księżniczka. W Stanach nie nosiłam
takich sukien. Nie poszłam przecież na bal. Chciałam, żeby zobaczył mnie teraz
Kieran. Ciekawe, jakby zareagował. Musiałam jeszcze powiedzieć ojcu o swojej
decyzji. Miałam tylko nadzieję, że nie będę musiała tego zrobić podczas
kolacji.
Szybko sprawdziłam włosy i biorąc
głęboki oddech, wyszłam na korytarz, gdzie czekał na mnie Daniel. Uśmiechnął
się i poprowadził do dużej Sali, w której odbywała się dzisiejsza uczta. Stanęłam
przed wielkimi drzwiami i wstrzymałam oddech. Podejrzewałam, że nie będzie tam
Kierana, który dodawałby mi otuchy. Musiałam jakoś to przetrwać.
Drzwi się otworzyły i stanęłam
przed salą wypełnioną ludźmi. Rozmawiali w niewielkich grupkach. Gdy tylko
weszłam do Sali rozmowy ucichły i wszyscy zwrócili głowy w moją stronę. Podszedł
jakiś mężczyzna i ukłonił się. Uśmiechnęłam się do niego. Był to mężczyzna
wyglądający na pięćdziesiąt lat, ale wiedziałam, że ma ich o wiele więcej.
- Miło znowu cię widzieć,
księżniczko. Smutno nam było bez ciebie – powiedział grzecznie.
- Dziękuję, dobrze jest wrócić –
odpowiedziałam z jak najbardziej przekonującym uśmiechem. Podszedł do nas mój
ojciec.
- Pięknie wyglądasz skarbie –
szepnął mi do ucha. Zdziwiłam się. Nie spodziewałam się, że nazwie mnie swoim
skarbem.
- Chodź ze mną. Chciałbym, żebyś
poznała konsula, który zarządza w Europie. Bardzo mu zależało, żeby to jego syn
był twoim mężem – zrobiłam spłoszoną minę. – Nie patrz tak. Nie będziemy o tym
dzisiaj rozmawiać. Chcę tylko, żebyś poznała kilka osób.
Poszłam za nim do grupki może
pięciu osób. Uśmiechali się do mnie uprzejmie i przedstawiali. Nie zapamiętałam
ich wszystkich, jednak wiedziałam już, który to konsul Europy. Dowiedziałam
się, że mieszka w Hiszpanii i zarządza całą zachodnią Europą. Z entuzjazmem
opowiadał o swoim synu, Kalebie, który miał się zjawić na jutrzejszym balu z
okazji mojego powrotu do domu.
Nic nie wiedziałam o tym balu,
jednak kiedy spojrzałam pytająco na ojca tylko kiwnął głową. Nie chciałam
żadnego balu. Wiedziałam, że nie chodzi tylko o mój powrót, ale o mój stan
cywilny, który niedługo miał ulec zmianie. Nie żyliśmy w średniowieczu, jednak
takie tradycje wciąż były kultywowane w królestwie. Chodziło o przedstawienie
mi kawalerów. Ojciec pociągnął mnie za łokieć i cicho powiedział.
- Nudis verbis* nie możemy tego
odwołać. Taka jest tradycja. Nie złość się, proszę. Pojawi się na nim wielu
młodzieńców, którzy chętnie ożeniliby się z tobą. Nie zawiedź mnie.
- Nie zawiodę, tato. Nie martw
się o to – odpowiedziałam szeptem.
Gdy tylko uczta się skończyła
byłam przeszczęśliwa. Miałam dosyć wysłuchiwania niedorzecznie dobrych
komplementów na swój temat. Na szczęście całe przyjęcie nie trwało długo.
Opuściłam wielką salę i szybko poszłam w kierunku moich komnat. Pod drzwiami
czekał na mnie Kieran. Stanęłam przed nim, a on wpatrywał się we mnie z
otwartymi ustami.
- Wow pięknie wyglądasz –
wyszeptał.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się
promiennie.
- Nie chcę tego mówić, ale czy
mogłabyś się przebrać? Chciałbym cię zabrać w pewne miejsce.
- Jasne. Poczekaj chwilę –
powiedziałam i pocałowałam go w policzek, po czym weszłam do swojego pokoju i
przebrałam się w krótkie jeansowe spodenki i bluzkę w kolorze sukni. Założyłam Conversy i wyszłam z pokoju. Kieran
złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wejścia na dziedziniec.
Szliśmy górskimi ścieżkami, aż
doszliśmy do pięknego, małego wodospadu. Stanęłam jak wryta i przyglądałam się
pięknu tego miejsca. Kieran usiadł na jednym z głazów obok i wyciągnął do mnie
rękę. Ujęłam ją i usiadłam obok. Odwrócił twarz w moją stronę. Minę miał
poważną. Przełknęłam ślinę.
- Zabrałam cię tutaj, ponieważ to
miejsce jest takie podobne do tego, w którym się poznaliśmy.
Jest super nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału I love you <33333
OdpowiedzUsuńRozdział super. Czekam na więcej, i sorry że z anonima :)
OdpowiedzUsuńSwietny rodzial :) czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńCześć ! :)
OdpowiedzUsuńChciałam zareklamować nowo powstały Zbiór Blogów, który prowadzę :D
http://zbior-blogow.blogspot.com
Przepraszam za spam :D
A. Świetny rozdział :D