Obudziłam
się następnego dnia około piątej rano. Rany, nie miałam pojęcia, że będę aż tak
długo spać. Właśnie doszło do mnie, że naprawdę byłam zmęczona sprawą z
Walentinem. Rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim półmrok, ale wszystko
doskonale widziałam. Postanowiłam wziąć prysznic.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w
lustro. Cienie pod oczami wreszcie zniknęły. Chyba rzeczywiście potrzebowałam
snu. Zdjęłam moje wczorajsze ciuchy i weszłam pod prysznic. Spłynął na mnie
strumień ciepłej wody. Bardzo mnie to orzeźwiło. Stałam tam przez dwadzieścia
minut. Umyłam włosy i wyszłam z prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam
do pokoju. Nie chciało mi się jeszcze ubierać. Było też za wcześnie żeby zejść
i zjeść śniadanie. Spojrzałam na telefon. Zero nowych wiadomości. W końcu czego
mogłam się spodziewać. Nie rozmawiałam ze zbyt wieloma osobami ze szkoły i
miasteczka. Nikomu z nich też nie dałam mojego numeru. Przecież w końcu i tak
będę musiała stąd wyjechać. Więc po co zostawiać po sobie jakieś ślady.
Poszłam do garderoby. Wisiało w
niej bardzo wiele ubrań. Czasami lubiłam pojechać na zakupy z Victorią i Laurą.
Im sprawiało to o wiele większą frajdę, ale mogłam od czasu do czasu wybrać się
na zakupy. Czasami denerwowało mnie to, że były moimi poddanymi i nie mogły
mówić, że wyglądam źle w czymś. Od jakiegoś czasu udawało mi się to zmienić.
Mieszkałyśmy razem od kilku lat i nie czułam się z nimi jak z poddanymi tylko
jak z przyjaciółmi.
Po ostatnim wypadzie miałam kilka
nowych bluzek, trzy pary spodni, dwie spódniczki i cztery sukienki. Po chwili
namysłu stwierdziłam, że na spódniczki jest dzisiaj chyba trochę za zimno.
Wciągnęłam nowe jeansy, czerwony T-shirt i założyłam na uszy parę rubinowych
kolczyków. Wróciłam do sypialni i zobaczyłam na zegar. Była szósta rano.
Usiadłam przy toaletce i trochę pomalowałam oczy. Nie potrzebowałam tego, ale
stwierdziłam, że mi nie zaszkodzi.
Zbiegłam do kuchni. Nikogo w niej
nie było. Słyszałam krzątaninę w pokoju Amelii. Na pewno już się obudziła.
Chłopcy pewnie jeszcze spali. Pomyślałam, że skoro nikt się do tego jakoś
specjalnie nie gotuje, to zrobię śniadanie. Wyciągnęłam kilka potrzebnych
rzeczy i zrobiłam naleśniki. To był chyba dobry pomysł jak na tak wczesną porę.
Z wykonaniem jednak było gorzej. Po kilku chwilach mojej nieudolnej pracy do
kuchni weszła Laura. Zobaczyła mnie stojącą przy kuchence.
-Co ty, do diabła, robisz?
-Naleśniki.
-Wiesz co, zostaw to i idź się
pouczyć. Ja to skończę.- widziałam jej niezadowoloną minę i odsunęłam się. Od
razu zabrała się do pracy. Wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam w nim co
robić.
Poszłam do łazienki. Byłam bardzo
wdzięczna za to, że każdy miał swoją łazienkę. Ten dom był świetny. Idealna
liczba sypialni i łazienek. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam
dobrze w nowych ciuchach. Nie miałam ani grama tłuszczu. Właściwie nie mogłam
mieć. To było takie wygodne. Mogłam jeść co chciałam i ile chciałam, a i tak
nigdy nie przytyję. Miałam około metra
osiemdziesięciu wzrostu, długie brązowe włosy, czarne oczy i smukłą figurę.
Moje brązowe włosy były fenomenem. Bardzo mało osób o latynoskim wyglądzie
miało takie. Ale ja się z nich cieszyłam. Bardzo dobrze kontrastowały z moją
skórą.
Wyszłam z łazienki. Zapomniałam
założyć butów. Weszłam do garderoby i włożyłam botki na płaski obcasie. Bardzo
mi się podobały. Z pokoju wzięłam potrzebne na ten dzień rzeczy i zeszłam na
dół. Od razu poczułam zapach naleśników. Odłożyłam moje rzeczy na stolik i
skierowałam się do kuchni. Laura już kończyła, a obok niej Daniel parzył kawę.
-Dzień dobry ranny ptaszku. Od
kiedy to wstajesz tak wcześnie?- spytał figlarnie Daniel.
-To, że wstaje przed tobą nie
znaczy, że jestem rannym ptaszkiem. Po prostu nie jestem tak leniwa jak ty.-
odgryzłam się. Nie miałam ochoty na żadne kłótnie od rana. Chciałam tylko w
spokoju zjeść śniadanie. Po kilku chwilach zeszli również Michael, Amelia i
Victoria. Michael przeciągnął się w progu i podszedł do ekspresu. Nalał sobie
kubek kawy i uśmiechnął się.
-Czuję, że dzisiaj będzie dobry
dzień. Mam ochotę na trening. Daniel pójdziesz ze mną? Chyba, że mam poprosić
dziewczyny.
-Stary nie będziesz musiał. Pójdę z
tobą. Gdzie?
-Chyba pojedziemy gdzieś na obrzeża
parku. Co ty na to?
-Może być. Wybierzecie się z nami?-
wiedziałam, że nie pyta mnie więc wzięłam sobie kubek kawy, naleśniki i wyszłam
do jadalni. Usiadłam na moim zwykłym miejscu i zaczęłam jeść śniadanie. Z nudów
włączyłam MTV. Leciał teledysk Eda Sheerana. Zapatrzyłam się w niego. Nie
zauważyłam, kiedy podszedł do mnie Michael.
-A ty nie miałaś się dzisiaj
przypadkiem spotkać z tym nowym?-spytał. Zupełnie o tym zapomniałam. Spojrzałam
na zegar. Była 7:30. Byłam spóźniona. I tak nie zdążę mu pokazać szkoły. Zanim
wyjdę i wezmę samochód zajmie dziesięć minut. Kolejne dziesięć na dojechanie do
szkoły. Pomyślałam, że Eric i tak pewnie o tym zapomniał więc przestałam się
przejmować.
Pięć minut później wyszłam z domu i
poszłam po mój samochód. Nie jeździłam nim zbyt wiele, ale skoro chłopaki mieli
jechać po szkole potrenować to czemu nie. Pojechałam do szkoły. Na parkingu
było już całkiem sporo aut. Lekcje zaczynały się dopiero za dziesięć minut.
Nieśpiesznym krokiem udałam się w kierunku budynku, w którym miała się odbyć
następna lekcja.
Na korytarzu było coraz więcej
osób. Poszłam do klasy. Nauczycielki jeszcze nie było więc usiadłam na swoim zwykłym
miejscu. Myślałam o moim dzisiejszym dniu. Nie wiedziałam co będę robić.
Wszyscy pojadą na trening a ja zostanę sama w tym wielkim domu. Lubiłam go ale
na pewno strasznie bym się nudziła. Zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go i
spojrzałam na ekran. Jedna nowa wiadomość od Amelii. Nie miałam teraz na to
ochoty. Schowałam telefon i spojrzałam na tablicę. Jeszcze nic nie było na niej
napisane. Wpatrywałam się w nią, aż zadzwonił dzwonek.
Ta lekcja była bardzo nudna. Nie
lubiłam chemii. Nigdy mi się ten przedmiot nie podobał. Rok zaczęliśmy od
powtórek. Nie potrzebowałam ich. Moja pamięć nigdy mnie nie zawodziła i nigdy
nie musiałam nic powtarzać. Lekcja minęła całkiem szybko.
Na przerwie śniadaniowej poszłam na
dziedziniec. Usiadłam na trawie i wyjęłam z torby śniadanie. Nie byłam zbyt
głodna. Schowałam je z powrotem i przyglądałam się wielkiemu klonowi na
wschodniej stronie placu. Liście zdążyły już zżółknąć i spadały z drzewa. Pod
nim siedziała jakaś para i przytulała się do siebie.
Czasami zastanawiałam się jakby
było czuć się jak oni. Przytulać, całować i nie zwracać uwagi na cokolwiek
innego poza tą drugą osobą. Nigdy nie miałam tego zaznać. Ojciec pewnie już od
dawna szukał kandydata na mojego męża. Ciekawe kto to jest? Nie lubiłam zbytnio
dzieci wysoko postawionych ludzi. Zawsze byli tacy okropni. Uważali się za
lepszych od innych. Wspomnienie ich nie wywoływało u mnie przyjemnych
wspomnień.
-Cześć.- z zamyślenia wyrwał mnie
znajomy głos. Podniosłam głowę.
-Cześć.- miło odpowiedziałam i z
powrotem spojrzałam na drzewo.
-Nie było cię dzisiaj. Czekałem.-
nie wyglądał na złego, ale raczej rozbawionego. Uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem. Przepraszam, zapomniałam o
tym.- przeprosiłam go grzecznie. Nie żałowałam, że o tym zapomniałam. Mógł
poprosić kogokolwiek innego, a wybrał właśnie mnie.
-Nic się nie stało. Chcesz wiedzieć
jak możesz mnie za to przeprosić?
-Przeprosić? Właśnie cię
przeprosiłam. Chyba nie oczekujesz nic poza tym.- zdziwiło mnie to co
powiedział. Nie byłam mu nic winna. Nie powinien o nic mnie znowu prosić. Nie
byłam jego własnością.
-Wiem, ale chyba zależy mi się
jakieś zadośćuczynienie.- powiedział z szerokim uśmiechem. – Może wybierzesz
się ze mną na kawę lub do kina?
-Nie sądzę.- odpowiedziałam
pośpiesznie. Wstałam i od niego odeszłam. Zaskoczyła mnie taka propozycja. Nie
chciałam się z nim spotkać. Nie znałam go, a poza tym Daniel i Michael na pewno
nie byliby z tego zadowoleni.
Poszłam w stronę budynku. Miałam
jeszcze cztery lekcje. W tym jedną z Erickiem. Chciałam się zerwać z tych
lekcji, ale nie mogłam. Czasami szkoła bardzo mnie denerwowała. Gdy uczyłam się
w domu, w moim kraju, lekcje były zupełnie inne. Nie musiałam uczyć się wielu z
nich. Po prostu nie były mi potrzebne. Musiałam jakoś to wytrzymać. Za rok
kończyłam szkołę i nie będę już musiała iść do żadnej innej.
Kolejne dwie lekcje były dosyć
interesujące. Zawsze lubiłam geografię. Oglądaliśmy film o Merkurym. Eric co
chwilę patrzył na mnie. To było bardzo denerwujące. Dałam mu wyraźnie do
zrozumienia, że nic ode mnie nie dostanie, ale nic do niego nie dotarło.
Postanowiłam porozmawiać z nim po lekcji i wszystko jeszcze raz mu wytłumaczyć.
Wtedy obejrzał się i spojrzał na mnie bardzo przenikliwie.
-Dlaczego się tak cały czas na mnie
gapisz?- zapytałam rozdrażniona.
-Nie gapię. Przywidziało ci się.-
odpowiedział ze swoim irytującym uśmieszkiem- Nie jesteś w moim typie.- tego
już nie miałam zamiaru znosić. Odwróciłam się w kierunku telewizora. Jeszcze
nikt nigdy tak mnie nie potraktował. Chłopcy czasami prosili mnie o spotkania,
ale zawsze odmawiałam. Eric był pierwszym, który powiedział, że nie jestem w
jego typie. Od tej chwili nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
Spojrzałam na ekran. Ten film nie
był zbyt ciekawy. Lubiłam geografię, ale takie rzeczy mnie nudzą.
-No hej. Nie obrażaj się na mnie.
Jesteś bardzo ładna. Naprawdę.- znowu odezwał się Eric, ale już go nie
słuchałam. Nie chciałam z nim już nigdy rozmawiać.
Na szczęście zadzwonił dzwonek.
Szybko zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy. Zatrzymałam się przy szafce.
Na korytarzu nie było jeszcze zbyt wiele osób.
-Co za kretyn.-powiedziałam do
siebie. Odwróciłam się i otworzyłam kłódkę. Wyjęłam książki na kolejną lekcję.
Zamierzałam schować się w łazience i poczekać na kolejny dzwonek. Nie zdążyłam
wziąć wszystkich książek a on już był przy mojej szafce i opierał się o
kolejną.
-No hej. Nie złość się. Jestem nowy
w tej szkole i nie wiem jak mam się zachować. Naprawdę wybacz mi.- uśmiechnął
się przymilnie, ale na mnie to nie działało. Byłam zbyt zła.
-Czy ze wszystkich dziewczyn w tej
szkole musiałeś się przyczepić akurat do mnie. Nie wiem co ja ci zrobiłam, ale
proszę cię daj mi wreszcie spokój. Tylko to.
-No jeżeli tego chcesz to dobrze.
Ale naprawdę przydał by mi się przewodnik po mieście. Nie chcę cię do niczego
zmuszać. Jeżeli nie chcesz po prostu powiedz.- spojrzał na mnie smutnymi
oczami. Coś się w nich zmieniło. Nie było już tego łobuzerskiego błysku.
Wyglądał, jakby rzeczywiście żałował tego, co mi powiedział na lekcji. A może
to ja przesadziłam. W końcu mogłam się pomylić, a on naprawdę parzył na film.
Ale mogłam przysiąc, że na mnie.
Cała moja złość wyparowała w jednej
chwili. Już nie chciałam się na niego złościć. Postanowiłam mu pomóc.
-No dobrze. Oprowadzę cię po
mieście.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego miło. Chyba nie był aż taki
zły. Odpowiedział mi pięknym, szczerym uśmiechem.
-A co z kawą? Dasz się zaprosić?
-Ale ci na tym zależy. Już dobrze.
Możemy iść na kawę.
-Świetnie. Przyjadę jutro po
ciebie, a potem odwiozę do domu. Co ty na to? A ty pokażesz mi po szkole
miasto.- powiedział według mnie trochę zbyt śmiało.
-Niech ci będzie. Wiesz gdzie
mieszkam?
-Jasne. Nikt tu nie ma takiego
wielkiego domu jak ty. Więc do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.- pożegnał się i
odszedł. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Poszłam w
stronę sali od matematyki. Nauczycielka jak zwykle się spóźniła.
Siedziałam na swoim zwykłym miejscu
z tyłu klasy. Po kilku chwilach matematyczka weszła pewnym krokiem do klasy.
Lekcja wreszcie się zaczęła. Tematem był Kartezjusz. Mieliśmy przeczytać jego
biografię, a potem streścić ją do zeszytu. Każdy, kto skończył dostawał kartkę
z zadaniami. Było ich pięć. Każde z innego działu książki. Nie wiem jaki miało
to cel. Szybko rozwiązałam wszystkie i podeszłam do nauczycielki z gotowymi
odpowiedziami. Pani Sporrow szybko je sprawdziła i powiedziała, że mogę wrócić
na miejsce. Reszta klasy jeszcze nie skończyła.
Nagle mój telefon zadzwonił. Wyjęłam
go pośpiesznie i zobaczyła jedną wiadomość. Odczytałam ją szybko.
Jedziemy
dzisiaj na trening za zachodnią cześć parku. Laura i Amelia jadą z nami.
Victoria zostaje z tobą.
Daniel
Więc miałam wieczór w domu tylko z
Victorią. Pewnie obejrzymy jakiś film. To nie był pierwszy taki wieczór. Vic
nigdy nie była wielką fanką treningów. Wolała zostawać w domu. Nie mieliśmy
znajomych w szkole. Zadowalaliśmy się swoim towarzystwem. Nie spędzaliśmy ze
sobą bardzo dużo czasu. Mieliśmy swoje własne życie. Wiedzieliśmy, że po
powrocie do naszego prawdziwego domu już nie będziemy ze sobą mieszkać i
zachowywać się jak normalne amerykańskie nastolatki.
Zadzwonił dzwonek. To była moja
ostatnia lekcja. Wzięłam książki i wyszłam z klasy. Podeszłam do szafki.
Czekała przy niej Amelia.
-Cześć. Nie wiem czy chłopcy cię o
tym poinformowali, ale Vic zostaje z tobą w domu. Macie wieczór na robienie co
chcecie. My wrócimy jutro rano. Nie wybieramy się jutro do szkoły.
-Wiem. Daniel napisał mi SMS.
-To dobrze. Więc do jutra.-
odwróciła się i odeszła. Włożyłam książki do szafki i wyszłam ze szkoły.
Poszłam w kierunku parkingu. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Ten dzień był
bardzo dziwny. Miałam całe popołudnie na to, żeby wszystko sobie poukładać w
głowie.
Po piętnastu minutach byłam już w
domu. Weszłam do środka, zdjęłam kurtkę i buty. Laury miało nie być więc nikt
nie zrobi obiadu. Musiałam poradzić sobie sama z moimi bardzo małymi
umiejętnościami kulinarnymi.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam, że tak długo go pisałam, ale miałam dużo obowiązków w szkole. Następny powinien pojawić się wcześniej. Piszcie swoje opinie. Są dla mnie bardzo ważne. :)
Bardzo fajne opowiadanie :) xxx czekam na wiecej xx @Bianka_x3
OdpowiedzUsuńsuper blog! jeśli mnie zaobserwujesz, obiecuję że się odwdzięczę ! ; )
OdpowiedzUsuńbulion-pamietnik.blogspot.com
super !
OdpowiedzUsuńSuper blog. Czekam na następne.
OdpowiedzUsuń@Paulaaxpp
Bardzo fajny :* czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńzapraszam:http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/
świetny! :D czekam na nn :> :*
OdpowiedzUsuńhttp://togetherwecanbealright.blogspot.com/
Naprawdę świetny blog! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Pamiętaj z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńKocham! <33 Nie czytałam jeszcze takiego bloga, więc na pewno będę tu często :* Spodziewaj się mnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
Jak będziesz miała czas - zajrzyj do mnie :):
http://1dismylive.blogspot.com/
Pozdrawiam :* <33