piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 2


            Obudziłam się następnego dnia około piątej rano. Rany, nie miałam pojęcia, że będę aż tak długo spać. Właśnie doszło do mnie, że naprawdę byłam zmęczona sprawą z Walentinem. Rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim półmrok, ale wszystko doskonale widziałam. Postanowiłam wziąć prysznic.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Cienie pod oczami wreszcie zniknęły. Chyba rzeczywiście potrzebowałam snu. Zdjęłam moje wczorajsze ciuchy i weszłam pod prysznic. Spłynął na mnie strumień ciepłej wody. Bardzo mnie to orzeźwiło. Stałam tam przez dwadzieścia minut. Umyłam włosy i wyszłam z prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Nie chciało mi się jeszcze ubierać. Było też za wcześnie żeby zejść i zjeść śniadanie. Spojrzałam na telefon. Zero nowych wiadomości. W końcu czego mogłam się spodziewać. Nie rozmawiałam ze zbyt wieloma osobami ze szkoły i miasteczka. Nikomu z nich też nie dałam mojego numeru. Przecież w końcu i tak będę musiała stąd wyjechać. Więc po co zostawiać po sobie jakieś ślady.
Poszłam do garderoby. Wisiało w niej bardzo wiele ubrań. Czasami lubiłam pojechać na zakupy z Victorią i Laurą. Im sprawiało to o wiele większą frajdę, ale mogłam od czasu do czasu wybrać się na zakupy. Czasami denerwowało mnie to, że były moimi poddanymi i nie mogły mówić, że wyglądam źle w czymś. Od jakiegoś czasu udawało mi się to zmienić. Mieszkałyśmy razem od kilku lat i nie czułam się z nimi jak z poddanymi tylko jak z przyjaciółmi.
Po ostatnim wypadzie miałam kilka nowych bluzek, trzy pary spodni, dwie spódniczki i cztery sukienki. Po chwili namysłu stwierdziłam, że na spódniczki jest dzisiaj chyba trochę za zimno. Wciągnęłam nowe jeansy, czerwony T-shirt i założyłam na uszy parę rubinowych kolczyków. Wróciłam do sypialni i zobaczyłam na zegar. Była szósta rano. Usiadłam przy toaletce i trochę pomalowałam oczy. Nie potrzebowałam tego, ale stwierdziłam, że mi nie zaszkodzi.
Zbiegłam do kuchni. Nikogo w niej nie było. Słyszałam krzątaninę w pokoju Amelii. Na pewno już się obudziła. Chłopcy pewnie jeszcze spali. Pomyślałam, że skoro nikt się do tego jakoś specjalnie nie gotuje, to zrobię śniadanie. Wyciągnęłam kilka potrzebnych rzeczy i zrobiłam naleśniki. To był chyba dobry pomysł jak na tak wczesną porę. Z wykonaniem jednak było gorzej. Po kilku chwilach mojej nieudolnej pracy do kuchni weszła Laura. Zobaczyła mnie stojącą przy kuchence.
-Co ty, do diabła, robisz?
-Naleśniki.
-Wiesz co, zostaw to i idź się pouczyć. Ja to skończę.- widziałam jej niezadowoloną minę i odsunęłam się. Od razu zabrała się do pracy. Wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam w nim co robić.
Poszłam do łazienki. Byłam bardzo wdzięczna za to, że każdy miał swoją łazienkę. Ten dom był świetny. Idealna liczba sypialni i łazienek. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam dobrze w nowych ciuchach. Nie miałam ani grama tłuszczu. Właściwie nie mogłam mieć. To było takie wygodne. Mogłam jeść co chciałam i ile chciałam, a i tak nigdy nie przytyję. Miałam  około metra osiemdziesięciu wzrostu, długie brązowe włosy, czarne oczy i smukłą figurę. Moje brązowe włosy były fenomenem. Bardzo mało osób o latynoskim wyglądzie miało takie. Ale ja się z nich cieszyłam. Bardzo dobrze kontrastowały z moją skórą.
Wyszłam z łazienki. Zapomniałam założyć butów. Weszłam do garderoby i włożyłam botki na płaski obcasie. Bardzo mi się podobały. Z pokoju wzięłam potrzebne na ten dzień rzeczy i zeszłam na dół. Od razu poczułam zapach naleśników. Odłożyłam moje rzeczy na stolik i skierowałam się do kuchni. Laura już kończyła, a obok niej Daniel parzył kawę.
-Dzień dobry ranny ptaszku. Od kiedy to wstajesz tak wcześnie?- spytał figlarnie Daniel.
-To, że wstaje przed tobą nie znaczy, że jestem rannym ptaszkiem. Po prostu nie jestem tak leniwa jak ty.- odgryzłam się. Nie miałam ochoty na żadne kłótnie od rana. Chciałam tylko w spokoju zjeść śniadanie. Po kilku chwilach zeszli również Michael, Amelia i Victoria. Michael przeciągnął się w progu i podszedł do ekspresu. Nalał sobie kubek kawy i uśmiechnął się.
-Czuję, że dzisiaj będzie dobry dzień. Mam ochotę na trening. Daniel pójdziesz ze mną? Chyba, że mam poprosić dziewczyny.
-Stary nie będziesz musiał. Pójdę z tobą. Gdzie?
-Chyba pojedziemy gdzieś na obrzeża parku. Co ty na to?
-Może być. Wybierzecie się z nami?- wiedziałam, że nie pyta mnie więc wzięłam sobie kubek kawy, naleśniki i wyszłam do jadalni. Usiadłam na moim zwykłym miejscu i zaczęłam jeść śniadanie. Z nudów włączyłam MTV. Leciał teledysk Eda Sheerana. Zapatrzyłam się w niego. Nie zauważyłam, kiedy podszedł do mnie Michael.
-A ty nie miałaś się dzisiaj przypadkiem spotkać z tym nowym?-spytał. Zupełnie o tym zapomniałam. Spojrzałam na zegar. Była 7:30. Byłam spóźniona. I tak nie zdążę mu pokazać szkoły. Zanim wyjdę i wezmę samochód zajmie dziesięć minut. Kolejne dziesięć na dojechanie do szkoły. Pomyślałam, że Eric i tak pewnie o tym zapomniał więc przestałam się przejmować.
Pięć minut później wyszłam z domu i poszłam po mój samochód. Nie jeździłam nim zbyt wiele, ale skoro chłopaki mieli jechać po szkole potrenować to czemu nie. Pojechałam do szkoły. Na parkingu było już całkiem sporo aut. Lekcje zaczynały się dopiero za dziesięć minut. Nieśpiesznym krokiem udałam się w kierunku budynku, w którym miała się odbyć następna lekcja.
Na korytarzu było coraz więcej osób. Poszłam do klasy. Nauczycielki jeszcze nie było więc usiadłam na swoim zwykłym miejscu. Myślałam o moim dzisiejszym dniu. Nie wiedziałam co będę robić. Wszyscy pojadą na trening a ja zostanę sama w tym wielkim domu. Lubiłam go ale na pewno strasznie bym się nudziła. Zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. Jedna nowa wiadomość od Amelii. Nie miałam teraz na to ochoty. Schowałam telefon i spojrzałam na tablicę. Jeszcze nic nie było na niej napisane. Wpatrywałam się w nią, aż zadzwonił dzwonek.
Ta lekcja była bardzo nudna. Nie lubiłam chemii. Nigdy mi się ten przedmiot nie podobał. Rok zaczęliśmy od powtórek. Nie potrzebowałam ich. Moja pamięć nigdy mnie nie zawodziła i nigdy nie musiałam nic powtarzać. Lekcja minęła całkiem szybko.
Na przerwie śniadaniowej poszłam na dziedziniec. Usiadłam na trawie i wyjęłam z torby śniadanie. Nie byłam zbyt głodna. Schowałam je z powrotem i przyglądałam się wielkiemu klonowi na wschodniej stronie placu. Liście zdążyły już zżółknąć i spadały z drzewa. Pod nim siedziała jakaś para i przytulała się do siebie.
Czasami zastanawiałam się jakby było czuć się jak oni. Przytulać, całować i nie zwracać uwagi na cokolwiek innego poza tą drugą osobą. Nigdy nie miałam tego zaznać. Ojciec pewnie już od dawna szukał kandydata na mojego męża. Ciekawe kto to jest? Nie lubiłam zbytnio dzieci wysoko postawionych ludzi. Zawsze byli tacy okropni. Uważali się za lepszych od innych. Wspomnienie ich nie wywoływało u mnie przyjemnych wspomnień.
-Cześć.- z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos. Podniosłam głowę.
-Cześć.- miło odpowiedziałam i z powrotem spojrzałam na drzewo.
-Nie było cię dzisiaj. Czekałem.- nie wyglądał na złego, ale raczej rozbawionego.  Uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem. Przepraszam, zapomniałam o tym.- przeprosiłam go grzecznie. Nie żałowałam, że o tym zapomniałam. Mógł poprosić kogokolwiek innego, a wybrał właśnie mnie.
-Nic się nie stało. Chcesz wiedzieć jak możesz mnie za to przeprosić?
-Przeprosić? Właśnie cię przeprosiłam. Chyba nie oczekujesz nic poza tym.- zdziwiło mnie to co powiedział. Nie byłam mu nic winna. Nie powinien o nic mnie znowu prosić. Nie byłam jego własnością.
-Wiem, ale chyba zależy mi się jakieś zadośćuczynienie.- powiedział z szerokim uśmiechem. – Może wybierzesz się ze mną na kawę lub do kina?
-Nie sądzę.- odpowiedziałam pośpiesznie. Wstałam i od niego odeszłam. Zaskoczyła mnie taka propozycja. Nie chciałam się z nim spotkać. Nie znałam go, a poza tym Daniel i Michael na pewno nie byliby z tego zadowoleni.
Poszłam w stronę budynku. Miałam jeszcze cztery lekcje. W tym jedną z Erickiem. Chciałam się zerwać z tych lekcji, ale nie mogłam. Czasami szkoła bardzo mnie denerwowała. Gdy uczyłam się w domu, w moim kraju, lekcje były zupełnie inne. Nie musiałam uczyć się wielu z nich. Po prostu nie były mi potrzebne. Musiałam jakoś to wytrzymać. Za rok kończyłam szkołę i nie będę już musiała iść do żadnej innej.
Kolejne dwie lekcje były dosyć interesujące. Zawsze lubiłam geografię. Oglądaliśmy film o Merkurym. Eric co chwilę patrzył na mnie. To było bardzo denerwujące. Dałam mu wyraźnie do zrozumienia, że nic ode mnie nie dostanie, ale nic do niego nie dotarło. Postanowiłam porozmawiać z nim po lekcji i wszystko jeszcze raz mu wytłumaczyć. Wtedy obejrzał się i spojrzał na mnie bardzo przenikliwie.
-Dlaczego się tak cały czas na mnie gapisz?- zapytałam rozdrażniona.
-Nie gapię. Przywidziało ci się.- odpowiedział ze swoim irytującym uśmieszkiem- Nie jesteś w moim typie.- tego już nie miałam zamiaru znosić. Odwróciłam się w kierunku telewizora. Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie potraktował. Chłopcy czasami prosili mnie o spotkania, ale zawsze odmawiałam. Eric był pierwszym, który powiedział, że nie jestem w jego typie. Od tej chwili nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
Spojrzałam na ekran. Ten film nie był zbyt ciekawy. Lubiłam geografię, ale takie rzeczy mnie nudzą.
-No hej. Nie obrażaj się na mnie. Jesteś bardzo ładna. Naprawdę.- znowu odezwał się Eric, ale już go nie słuchałam. Nie chciałam z nim już nigdy rozmawiać.
Na szczęście zadzwonił dzwonek. Szybko zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy. Zatrzymałam się przy szafce. Na korytarzu nie było jeszcze zbyt wiele osób.
-Co za kretyn.-powiedziałam do siebie. Odwróciłam się i otworzyłam kłódkę. Wyjęłam książki na kolejną lekcję. Zamierzałam schować się w łazience i poczekać na kolejny dzwonek. Nie zdążyłam wziąć wszystkich książek a on już był przy mojej szafce i opierał się o kolejną.
-No hej. Nie złość się. Jestem nowy w tej szkole i nie wiem jak mam się zachować. Naprawdę wybacz mi.- uśmiechnął się przymilnie, ale na mnie to nie działało. Byłam zbyt zła.
-Czy ze wszystkich dziewczyn w tej szkole musiałeś się przyczepić akurat do mnie. Nie wiem co ja ci zrobiłam, ale proszę cię daj mi wreszcie spokój. Tylko to.
-No jeżeli tego chcesz to dobrze. Ale naprawdę przydał by mi się przewodnik po mieście. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeżeli nie chcesz po prostu powiedz.- spojrzał na mnie smutnymi oczami. Coś się w nich zmieniło. Nie było już tego łobuzerskiego błysku. Wyglądał, jakby rzeczywiście żałował tego, co mi powiedział na lekcji. A może to ja przesadziłam. W końcu mogłam się pomylić, a on naprawdę parzył na film. Ale mogłam przysiąc, że na mnie.
Cała moja złość wyparowała w jednej chwili. Już nie chciałam się na niego złościć. Postanowiłam mu pomóc.
-No dobrze. Oprowadzę cię po mieście.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego miło. Chyba nie był aż taki zły. Odpowiedział mi pięknym, szczerym uśmiechem.
-A co z kawą? Dasz się zaprosić?
-Ale ci na tym zależy. Już dobrze. Możemy iść na kawę.
-Świetnie. Przyjadę jutro po ciebie, a potem odwiozę do domu. Co ty na to? A ty pokażesz mi po szkole miasto.- powiedział według mnie trochę zbyt śmiało.
-Niech ci będzie. Wiesz gdzie mieszkam?
-Jasne. Nikt tu nie ma takiego wielkiego domu jak ty. Więc do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.- pożegnał się i odszedł. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Poszłam w stronę sali od matematyki. Nauczycielka jak zwykle się spóźniła.
Siedziałam na swoim zwykłym miejscu z tyłu klasy. Po kilku chwilach matematyczka weszła pewnym krokiem do klasy. Lekcja wreszcie się zaczęła. Tematem był Kartezjusz. Mieliśmy przeczytać jego biografię, a potem streścić ją do zeszytu. Każdy, kto skończył dostawał kartkę z zadaniami. Było ich pięć. Każde z innego działu książki. Nie wiem jaki miało to cel. Szybko rozwiązałam wszystkie i podeszłam do nauczycielki z gotowymi odpowiedziami. Pani Sporrow szybko je sprawdziła i powiedziała, że mogę wrócić na miejsce. Reszta klasy jeszcze nie skończyła.
Nagle mój telefon zadzwonił. Wyjęłam go pośpiesznie i zobaczyła jedną wiadomość. Odczytałam ją szybko.

            Jedziemy dzisiaj na trening za zachodnią cześć parku. Laura i Amelia jadą z nami. Victoria zostaje z tobą.
                                                                                                          Daniel

Więc miałam wieczór w domu tylko z Victorią. Pewnie obejrzymy jakiś film. To nie był pierwszy taki wieczór. Vic nigdy nie była wielką fanką treningów. Wolała zostawać w domu. Nie mieliśmy znajomych w szkole. Zadowalaliśmy się swoim towarzystwem. Nie spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Mieliśmy swoje własne życie. Wiedzieliśmy, że po powrocie do naszego prawdziwego domu już nie będziemy ze sobą mieszkać i zachowywać się jak normalne amerykańskie nastolatki.
Zadzwonił dzwonek. To była moja ostatnia lekcja. Wzięłam książki i wyszłam z klasy. Podeszłam do szafki. Czekała przy niej Amelia.
-Cześć. Nie wiem czy chłopcy cię o tym poinformowali, ale Vic zostaje z tobą w domu. Macie wieczór na robienie co chcecie. My wrócimy jutro rano. Nie wybieramy się jutro do szkoły.
-Wiem. Daniel napisał mi SMS.
-To dobrze. Więc do jutra.- odwróciła się i odeszła. Włożyłam książki do szafki i wyszłam ze szkoły. Poszłam w kierunku parkingu. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Ten dzień był bardzo dziwny. Miałam całe popołudnie na to, żeby wszystko sobie poukładać w głowie.
Po piętnastu minutach byłam już w domu. Weszłam do środka, zdjęłam kurtkę i buty. Laury miało nie być więc nikt nie zrobi obiadu. Musiałam poradzić sobie sama z moimi bardzo małymi umiejętnościami kulinarnymi. 




Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam, że tak długo go pisałam, ale miałam dużo obowiązków w szkole. Następny powinien pojawić się wcześniej. Piszcie swoje opinie. Są dla mnie bardzo ważne. :)

8 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opowiadanie :) xxx czekam na wiecej xx @Bianka_x3

    OdpowiedzUsuń
  2. super blog! jeśli mnie zaobserwujesz, obiecuję że się odwdzięczę ! ; )
    bulion-pamietnik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog. Czekam na następne.

    @Paulaaxpp

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny :* czekam na kolejny rozdział
    zapraszam:http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny! :D czekam na nn :> :*

    http://togetherwecanbealright.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę świetny blog! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Pamiętaj z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham! <33 Nie czytałam jeszcze takiego bloga, więc na pewno będę tu często :* Spodziewaj się mnie :D
    Czekam na nn :*

    Jak będziesz miała czas - zajrzyj do mnie :):
    http://1dismylive.blogspot.com/

    Pozdrawiam :* <33

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze :) Dużo dla mnie znaczą :)