wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 6

            Staliśmy i przyglądaliśmy się sobie. Żadne z nas nie chciało się odezwać. W końcu Kieran uśmiechnął się zabrał głos.
            -Witaj nieznajoma. Więc przyszłaś. Już bałem się, że się nie zjawisz.- Powiedział trochę niepewnie.
            -Cześć. Oczywiście, że przyszłam. Uwielbiam spędzać czas w tym miejscu.
            -Mnie też bardzo się podoba. Jest tu tak spokojnie. Można pomyśleć i odprężyć się.
            -Dokładnie. Dlatego tu przychodzę, ale ostatnio nie miałam na to zbyt wiele czasu, czy ochoty. Wiele się zdarzyło.- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na dużym głazie. Czułam, że powinnam mu powiedzieć więcej, ale tak naprawdę go nie znałam.
            -Co takiego się wydarzyło?- spytał spoglądając mi w oczy.
-Cóż, powiedzmy, że małe problemy rodzinne.
-Och, przepraszam. Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić. Przecież nawet mnie nie znasz.
-Nie, nie. Nic się nie stało, ale po prostu chciałabym już o tym zapomnieć.
-Jak wolisz. Opowiedz mi coś o sobie. Chciałbym cię poznać.- znowu uśmiechnął się nieśmiało i usiadł obok mnie na głazie.
-Dobrze.- Uśmiechnęłam się do Kierana.- co chciałbyś o mnie wiedzieć?
-Nie wiem. Może jak lubisz spędzać czas? Powiedziałaś, że lubisz tu przychodzić i myśleć.
-Bo tak jest. Czasami lubię oderwać się od wszystkiego i po prostu pobyć sama. Ale mam czwórkę przyjaciół, z którymi spędzam mnóstwo czasu. Chociaż czasami dobrze jest od nich odpocząć.- spojrzałam na niego. Przyglądał mi się uważnie, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy.
-Hmm, więc nie masz rodzeństwa.- bardziej stwierdził niż spytał.- Mieszkasz z rodzicami?
-Nie, nie mam rodzeństwa i nie, nie mieszkam z rodzicami. Mieszkałam z przyjaciółmi i naszym opiekunem przez osiem lat, ale Walentin wyjechał i zostaliśmy sami.- wydawał się tym bardzo zainteresowany.
-Mieszkasz tylko z przyjaciółmi? Nikt oprócz was?
-Nie. Lubię z nimi mieszkać, ale czasami są bardziej denerwujący niż Walentin. Po prostu martwią się o mnie. To bywa okropne. Jakby nie byli moimi przyjaciółmi tylko niańkami.- Kierana roześmiał się.
-Wychodzi na to, że mieszkasz z niańkami. Z iloma osobami mieszkasz?
-Z pięcioma. No cóż nikt w moim wieku nie ma niańki a ja mam aż pięć.- też się roześmiałam.
-Jak się mają na imię? Na pewno są bardzo mili.
-Victoria, Laura, Amelia, Daniel i Michael. Są mili tylko jak powiedziałam trochę nadopiekuńczy. Ale nie mam im tego za złe.
-Jasne. Jak mogłabyś mieć? W końcu to twoi przyjaciele. Gdzie są teraz twoi rodzice?
-Moja mama nie żyje. Umarła, kiedy byłam mała. Tata został w kraju. Pomyślał, że więcej nauczę się mieszkając w Stanach i po prostu się tutaj przeprowadziłam.
-Musiało być smutno wyjechać tak daleko od rodziny. To pewnie był szok.
-Tak.- powiedziałam smutniej niż zamierzałam.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Opowiedziałam mu wiele o sobie. Kierana był o wiele mniej wylewny. Dowiedziałam się, że mieszka z wujem na drugim końcu miasta. Nie chciał powiedzieć skąd pochodzi ani zbyt wiele o swoim życiu. Pomyślałam, że jest po prostu bardzo nieśmiały lub miał trudne dzieciństwo. Po około dwóch godzinach zrobiło się zimno, a Kierana objął mnie ramieniem. Ogarnęło mnie bardzo przyjemne uczucie. Był ciepły i bardzo ładnie pachniał. Siedzieliśmy przytuleni i patrzyliśmy na orła szybującego ponad naszymi głowami. Wiedziałam, że za kilkanaście minut zacznie się ściemniać i będę musiała wrócić do domu.
Spojrzałam na Kierana. Wpatrywał się w przestrzeń przed nami. Poruszyłam się lekko i spojrzał na mnie.
-Chyba muszę już iść. Za chwilę zacznie się ściemniać a nie chcę iść do domu w ciemnościach.
-Może odprowadzę cię? Nie chciałbym, żebyś szła sama przez las. I moglibyśmy jeszcze porozmawiać.- uśmiechnął się.
-Bardzo chętnie. Więc chodźmy.
Wstaliśmy z kamienia i skierowaliśmy się w stronę skraju polany. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Spojrzałam na niego. Szedł wyprostowany. Był bardzo wysoki. Włosy opadły mu na czoło i trochę zasłaniały oczy. Patrzył przed siebie jakby w ogóle mnie nie zauważając. Kiedy tak mu się przyglądałam spojrzał na mnie i uśmiechnął się? Od tego uśmiechu odbierało mi oddech. Był tak bardzo przystojny. Bardziej od Ericka. Kierana przypominał greckie bóstwo, Eric był raczej jak chłopak z okładki jakiegoś magazynu.
Zaczerwieniłam się. Byłam w lesie, sama z dopiero, co poznanym, niesamowicie przystojnym chłopakiem a pomyślałam o innym. Coś musiało być ze mną nie tak. Eric podobał mi się. Był miły, ale Kierana urzekł mnie wszystkim tym, czego Eric nie miał.
Szliśmy jeszcze jakiś czas, kiedy nagle chłopak się zatrzymał. Nie widziałam, co się stało i spojrzałam na niego. Jego twarz wyrażała skupienie.
-Chciałbym odprowadzić cię pod same drzwi, ale muszę wracać. Bardzo przepraszam. Spotkamy się jutro? W tym samym miejscu?
-Nie masz, za co przepraszać. Możemy się spotkać.- uśmiechnęłam się do niego, ale już odchodził. Po kilku minutach zniknął za drzewami.
Puściłam się biegiem do domu. Po kilku minutach stałam w tylnych drzwiach rozglądając się dookoła. Nie usłyszałam żadnego dźwięku dochodzącego z domu. Weszłam po cichu i poszłam prosto do sypialni. Jutro był piątek. To był dopiero pierwszy tydzień nauki i jeszcze nic nam nie zadali. Przypomniałam sobie o randce z Erickiem. Obiecałam, że spytam Victorię czy mogę pójść, ale tak naprawdę nie miałam na to ochoty. Pociągał mnie, ale teraz byłam zbyt bardzo oczarowana Kieranem.
Lubiłam jego uśmiech, to szczere spojrzenie i jak na mnie patrzył oczyma pełnymi troski, kiedy zrobiło mi się zimno. Przytulił mnie wtedy a po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. To było bardzo przyjemne, kiedy myślałam, że może mu na mnie zależeć.
Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyłam, kiedy zapadł zmrok, a ja siedziałam w moim ciemnym pokoju. Coś mnie w tym niepokoiło, ale nie wiedziałam co. Niedługo będą moje urodziny, więc moja moc rosła, ale nie byłam pewna czy to przeczucie pochodzi od niej, czy po prostu miałam taka intuicję.
Nagle moje okno rozświetliło się. Na podjazd wjechało czarne BMW. Moi przyjaciele wyszli z samochodu, a Michale wjechał do garażu i pomaszerował do domu. Nie wyglądali na zbytnio szczęśliwych. Zwykle po takiej wyprawie tryskali dobrym humorem. Coś musiało się stać. Nie miałam odwagi zejść do nich.
W końcu zrobiłam się głodna i poszłam do kuchni. Nikogo w niej nie było. Wszyscy musieli pójść do swoich pokoi. Pewnie byli bardzo zmęczeni po podróży, ale oni prawie nigdy się nie męczyli. Utwierdziłam się w przekonaniu, że coś musiało się stać. Chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju. Nie zdążyłam dojść do schodów, kiedy usłyszałam głos Victorii.
-Alex, mogłabyś do nas przyjść?- skierowałam się do salonu. Wszyscy siedzieli przy wyłączonym świetle. Coś musiało się stać.
-Cześć. Miło, że wróciliście.
-Cześć. Siadaj.- powiedziała Amelia.
-Widzę, że coś się stało. Powiecie mi, co czy mam zgadywać?
-Najpierw usiądź- pośpiesznie zajęłam miejsce w dużym, wygodnym fotelu i spojrzałam na ich twarze. Były poważne.- Powiemy ci, bo chyba to będzie najodpowiedniejsze. Chociaż nie powinniśmy, to lepiej, żebyś wiedziała.
-No dobrze. Ale, o co chodzi? Coś się stało na treningu?- zapytałam zbyt podniesionym głosem.
-Nie, nic się nie stało. Dostaliśmy pewną niepokojącą wiadomość z domu. Ktoś tu przyjechał.- powiedziała szybko Laura.
-Ktoś? O co chodzi? Kto mógł tu przyjechać? Czego mi nie mówicie?-pytałam spanikowana.
-Ktoś, kto bardzo chciałby cię znaleźć i uczynić swoją żoną, albo raczej niewolnicą lub też po prostu zabić. Nie wiemy dokładnie. Wiemy tylko, że ktoś tu jest i powinnaś uważać na siebie. Nigdzie nie możesz chodzić od teraz sama.- Słowa Daniela nie spodobały mi się. Były bardzo poważne i wiedziałam, że w najbliższym czasie nici z wędrówek po lesie.
-Wiecie, że ktoś tu jest, ale nie wiecie, kto. Może ktoś po prostu zawędrował tutaj przez przypadek. To nie musi od razu oznaczać osoby czyhającej na moje życie czy też raczej na tron.- odparłam szybko.
-Nie mamy pewności, ale jesteśmy przekonani, że ten ktoś poluje na ciebie. Podszedł bardzo blisko domu. Był też w tym twoim ulubionym miejscu w lesie- powiedział Michael.
Osłupiałam. W moim miejscu. Może podglądał mnie i Kierana, kiedy rozmawialiśmy. Może nie zaatakował tylko, dlatego, że nie chciał mieć świadków. Mógł zabić Kierana. Był przecież tam przede mną. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli. A jeżeli Kieran nie dotarł cało do domu. A może ten ktoś wolał obserwować mnie, kiedy wracałam do domu.
-Nie możesz tam chodzić- zabrzmiał rozkaz od Daniela.
-Ale, umówiłam się tam z kimś jutro. Pójdę tylko na chwilę i szybko wrócę. Nic mi nie będzie. Nie powinien zaatakować mnie przy świadkach.
-Księżniczko, zbliżają się twoje siedemnaste urodziny. Wtedy będziesz najbardziej narażona na niebezpieczeństwa. Twoja moc będzie rosła, ale będziesz zbyt słaba i rozchwiana, żeby z niej korzystać i się obronić. To zbyt niebezpieczne- powiedział gładko Michael.
-Mike tutaj nie jestem księżniczką, tylko zwykłą dziewczyną. Wiem, że za jakiś czas to nastąpi, ale mamy jeszcze trochę czasu. Pomiędzy moimi siedemnastymi i osiemnastymi urodzinami będziecie się mną opiekować, więc na pewno będzie dobrze. Nie przejmujcie się tak. Jestem pewna, że ten ktoś przywędrował tutaj przypadkiem i wcale nie chce zrobić mi krzywdy. Może się okazać nawet, że to ktoś z dworu, kto chciałby złożyć nam wizytę. Nie przesadzajcie.- Powiedziałam.
-Alex, nie możemy ryzykować. Do czerwca musimy być pewni, że jesteś cała i zdrowa, a wtedy będziemy mogli wyjechać i zajmować się tobą, kiedy nie będziesz miała na nic siły. Po prostu boimy się o ciebie. Teraz jesteśmy przyjaciółmi, ale kiedy wrócimy do domu znowu będziesz księżniczką Alexandrą, a my tylko twoimi poddanymi. Gdy wyjdziesz za mąż, co prawdopodobnie nastąpi niedługo po naszym powrocie, staniesz się królową. Nie możemy ryzykować utraty ciebie. Jesteś zbyt ważna- Michael wydawał się bardzo przekonany o tym, o czym mówił i dyskusja z nim nie miałaby sensu. Musiałam wynegocjować tylko jedną rzecz. Z tego nie mogłam zrezygnować.
-Dobrze, będę uważać. Ale mam jeden warunek. Jutro wypuścicie mnie z domu na pół godziny, żebym mogła spotkać się z kimś koło jeziorka, wytłumaczyć mu, że nie możemy się tam spotykać i wrócę do domu. Zgódźcie się tylko na to, a będę grzeczna aż do czerwca.
-No dobrze. Ale ktoś z tobą pójdzie- powiedziała Laura.
-Nie, nikt nie pójdzie. Pójdę sama. Nie będzie mnie tylko chwilę. Szybko wrócę do domu. Nic mi się nie stanie. Jeżeli ten ktoś miałby mnie zaatakować zrobiłby to już dzisiaj.
-Niech ci będzie. Ale pół godziny. Jeśli się spóźnisz pójdziemy tam po ciebie- zagroził Daniel.
-Pół godziny w zupełności mi starczy. Nie martwcie się. A teraz pozwólcie, że pójdę do siebie. Jestem zmęczona.
-Idź. Dobranoc- powiedziała Amelia.
-Dobranoc.
Pożegnałam się szybko i poszłam do pokoju. Przynajmniej będę mogła spotkać się z Kieranem. Myślałam o nim chwilę i zapadłam w głęboki sen.






################################################################

Tym razem kolejny rozdział pojawił się o wiele szybciej bo miałam wenę :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Wątpię w moje umiejętności literacie aczkolwiek bardzo chciałabym, żeby nie były bardzo beznadziejne... Piszcie komentarze :) Pozdrawiam Sandra :D 

15 komentarzy:

  1. Bisty normalnie :) Pisz szybko następny. Powodzenia z weną ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: śliczny wygląd. Taki wiosenny *o*
    Po drugie: lepiej, żeby ta wena Cię nie opuszczała, bo bardzo fajne :3

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Wygląd taki wiosenny, że na mojej twarzy od samego burzowego rana pojawił się uśmiech.
    2. Rozdział wciągający, ciekawy. Życzę weny na dalsze rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No nawet, nawet (:
    Nie chcę być niemiła, ale biały tekst umieszczony na ciemnym tle bardzo trudno się czyta. Strasznie męczą się oczy c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Świeeetny ! Uwielbiam takie rzeczy ! Jest to coś co kocham ! Bardzo mi się podoba pomysł jak i wykonanie . Uważam że będzie to świetne opowiadanie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham twojego bloga *_* Na pewno będziesz miała ogrom czytelników :) Pozdrawiam ;* /@Jerrylolly234

      Usuń
  7. Zajebiste!! Brak mi słów! <33

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze :) Dużo dla mnie znaczą :)