Odłożyłam
telefon na stolik i usiadłam na jednym z drewnianych krzeseł. Zasłoniłam oczy
rękami. Wiedziałam, że nie powinnam pozwalać mu przyjechać, ale odseparowanie
się od ludzi nie zrobi mi dobrze. Musiałam o tym powiedzieć Laurze. Nie będzie
zadowolona z powodu wizyty Ericka. Moim współlokatorzy nie lubili go, ale
miałam nadzieję, że będą chociaż tolerować. Zostajemy tu jeszcze niecały rok i
chciałam mieć normalnych przyjaciół. Nigdy mi się to nie udawało. Każdy bał się
Daniela i Michaela. Nie byłam pewna, dlaczego tak działają na ludzi, ale
wszystkich przerażali.
Roześmiałam
się. Przypomniała mi się dziewczyna, która jakieś dwa lata temu zakochała się w
Danielu. Po kilku tygodniach jej przeszło, jednak przeszła niezłe piekło, żeby
tylko się do niej odezwał. Powiedział wtedy „Dasz mi wreszcie spokój?”. Była
zdruzgotana. Współczułam jej dopóki, dopóty nie zaczęła się umawiać z każdym
przystojnym chłopakiem. Do Michaela bała się w ogóle zbliżyć. Dziewczyny
zazwyczaj spędzały z nimi czas więc chłopcy nawet nie próbowali podchodzić. Do
mnie też bali się podejść. Uważali, że Daniel i Michael są jak moi prywatni
ochroniarze. Ostatecznie nie pomylili się zbytnio. Chłopcy byli moimi
strażnikami, ale dopiero, kiedy skończyli piętnaście lat. Wcześniej ochraniał
mnie tylko Walentin. Gdy skończyłam kilkanaście lat to było konieczne. Coraz
więcej osób zaczynało mnie szukać. Nikomu to się nie udało, aż do niedawna.
Zastanawiałam
się, kto to mógł być. Na pewno szukało mnie wiele osób. Nie chciałam sobie
wyobrażać, kim mogła być osoba, która mnie znalazła. Nie wykluczaliśmy też
wersji, że ktoś tu po prostu zawędrował przez pomyłkę.
Spojrzałam w
kierunku lasu. Ktoś mógł się w nim czaić na moje życie. Musiałam przestać o tym
myśleć. Nic mi się nie stanie. Cały czas ktoś jest ze mną w domu. Nie powinnam
tak bardzo się tym przejmować. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Musiałam
zejść na dół i powiedzieć Laurze o Ericku. Nie powinnam z tym zwlekać, a już i
tak straciłam zbyt wiele czasu.
Wstałam i
zeszłam na dół. Laura siedziała na kanapie i czytała jakąś książkę. Podniosła
głowę i spojrzała na mnie. W jej oczach widziałam niepokój, ale próbowała nie
dać tego po sobie znać. Odłożyła książkę na stolik.
-Coś się
stało? Myślałam, że idziesz odpocząć- powiedziała Laura.
-Nie, nic
się nie stało. Chciałam ci tylko powiedzieć, że jutro przyjedzie tutaj Eric.
Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
-Eh nie, nie
jestem zła. Po prostu martwię się o ciebie. Nie powinnaś nikogo tutaj
zapraszać, a zwłaszcza jakichś obcych. Zrozum, że grozi ci niebezpieczeństwo.
Nie możemy pozwolić, żeby cokolwiek ci się stało.
-Dlatego
bezpieczniej jest zaprosić go tutaj. Chciałabym wiedzieć jedną rzecz.
-Jaką?
-Kto tak
naprawdę chce mnie dopaść? Wiem, że to ktoś, kto chce dostać tron mojego taty,
ale kto?- spytałam cichym głosem.
-Nie
jesteśmy pewni. Kilka dni temu pojawiał się tutaj prawie codziennie, ale
ostatnio przestaliśmy wyczuwać jego zapach. Musiał zdać sobie sprawę, że sam
nie da nam rady i wyruszył po wsparcie. Myślimy, że to jeden z książąt, ale nie
jesteśmy pewni. Twój ojciec nie chce wysyłać tu nikogo poza nami, żeby uniknąć
zagrożenia wytropienia ciebie- odpowiedziała Laura.
-Więc
istnieje prawdopodobieństwo, że to wcale nie był ktoś, kto czyhał na mnie,
tylko ktoś, kto tu zabłądził i już go nie ma-powiedziałam.
-Jest taka
możliwość, ale taka osoba pewnie spotkałaby się z nami, a tego nie zrobiła. Nie
możemy tego zlekceważyć, bo mogłoby to mieć katastrofalne skutki.
Zapomniałabym. Dzwoniła Amelia. Wrócą dzisiaj wieczorem. Nie możesz opuszczać
domu przez miesiąc, takie mamy rozkazy od króla. Mamy cały czas cię pilnować.
-Jak to? Nie
jestem więźniem!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Nie jesteś
więźniem, Alexandro, ale nie możesz też opuszczać domu. Twój ojciec tak
zadecydował, a jego rozkazów nie zamierzamy łamać. Będziesz mogła wyjść tylko z
Michaelem i Danielem niedaleko domu. Do szkoły też nie będziemy chodzić.
-To jest
śmieszne. Ale jeżeli mój ojciec tak postanowił, dobrze. Teraz idę do
siebie-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Poszłam do
sypialni i usiadłam na łóżku. Jak on mógł coś takiego robić? Zamykał mnie w tym
domu jak więźnia. Zdenerwowałam się na ojca. Poczułam się dziwnie. Byłam na
niego zła, pomimo, że nie widziałam go od lat. Czasami bardzo za nim tęskniłam,
ale w tej chwili zbyt bardzo wypełniał mnie gniew. Gniew pochłania wszystkich,
by na końcu wszystko zniszczyć. Wiedziałam, że jeżeli będę ulegać gniewowi, nie
stanie się nic dobrego. Musiałam się uspokoić i to natychmiast. Zawsze
uspokajała mnie piosenka „Give me love”. Podeszłam do laptopa i go włączyłam.
Poszukałam piosenki i puściłam ją na całą głośność.
Po chwili
uspokoiłam się trochę. Pomyślałam o Ericku. Bardzo chciałam się z nim spotkać.
Był taki miły i słodki. Roześmiałam się do swoich myśli. Nie spodziewałam się,
że kiedykolwiek będę tak o kimkolwiek myśleć. Musiałam przestać.
Wzięłam
szkicownik, kilka ołówków i wyszłam na taras. Usiadłam na fotelu i spojrzałam w
przestrzeń. Postanowiłam naszkicować drzewo rosnące najbliżej domu. Duży dąb
dwubarwny wnosił się na dwadzieścia metrów, a jego konary sięgały tarasu.
Mogłam swobodnie po nich chodzić i wspinać się po pozostałych na sam szczyt.
Kiedyś bardzo to lubiłam, ale od około dwóch lat już tego nie robiłam.
Zaczęłam
rysować pień drzewa i wijące się w górę konary starego drzewa. Wprawnie
poruszałam miękkim ołówkiem po kartce. Mój rysunek zaczął nabierać kształtów,
przypominać dąb. Wpatrzyłam się w przestrzeń za nim. Tamtędy chodziłam do
mojego ulubionego miejsca w głębi lasu. Kochałam leśne jeziorko i głaz na jego
brzegu. Nie wiedziałam kiedy zaczęłam rysować za dębem to, o czym akurat
myślałam. Bardzo mi się to spodobało. Wszystko świetnie do siebie pasowało.
Uśmiechnęłam się. Od dawna nie rysowałam i nie sądziłam, że wyjdzie mi to tak
dobrze. Kiedy byłam mała nie lubiłam pięknych, kolorowych obrazów. Wolałam
rysunki samych konturów. Najbardziej urzekło mnie „Studium lilii” Leonarda da
Vinci. Pomimo, że był to tylko obrazek przedstawiający kwiat, według mnie był
piękny.
Odłożyłam
szkicownik na stolik i przypatrywałam się coraz bardziej kolorowym liściom na
drzewie. Ten widok bardzo mnie uspokajał. Przyroda zawsze działała na mnie
uspokajająco. Poszłam na dół po herbatę. Wyjrzałam przez okno w kuchni, kiedy
mój telefon zawibrował.
„Wrócimy jutro rano. Nie mogliśmy znaleźć
uzdrowiciela. Powiedź Laurze. Victoria”
Cała treść zawarta w trzech
krótkich zdaniach. Poszłam poszukać Laury. Nie widziałam jej w salonie, ani kuchni.
Musiała być w swoim pokoju. Otworzyłam drzwi jej sypiali i zauważyłam ją śpiącą
na łóżku. Zastanowiłam się co mogło ją zmęczyć, że śpi o tak wczesnej porze. Musiała
siedzieć przy mnie w nocy i pilnować, żeby nic mi się nie stało. Okryłam ją
kocem i wyszłam z pokoju.
Pomyślałam,
że pójdę do sypialni i coś poczytam. Weszłam po schodach na górę i zatrzymałam
się przed starym pokojem Walentina. Ciekawe, czy zostawił tam coś. Ostrożnie
uchyliłam drzwi i weszłam do środka. W pokoju panował półmrok. Zapaliłam
światło i rozejrzałam się. Jak zwykle w znajdowały się tam stare, ciężkie, dębowe
meble, mahoniowe biurko, na którym tym razem nic nie leżało i orzechowe łóżko z
baldachimem. Podeszłam do dużej komody i otworzyłam jedną z szuflad. Nic w niej
nie znalazłam. Otwierałam pozostałe, ale w ich wnętrzu też nic się nie kryło. Usiadłam
zrezygnowana na sofie i spojrzałam na krzesło, na którym często siadał
Walentin. Może zostawił coś w biurku? Ostrożnie otworzyłam szufladę. Leżała w
niej stara szkatułka. Podniosłam je i położyłam na blacie. Otwierałam po kolei kolejne
szuflady, ale w nich już nic się nie znajdowało.
Wzięłam szkatułkę
i zaniosłam do swojego pokoju. Była zamknięta na klucz i nie dało się jej
otworzyć. Pomyślałam, że klucz na pewno znajduje się gdzieś w szufladach, ale
przecież wszystkie przeszukałam. Walentin musiał wziąć go ze sobą. Westchnęłam
zrezygnowana. Jeżeli ja go nie mogę otworzyć, to może Daniel albo Michael będą
umieli? Szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Jeżeli pokazałabym im szkatułkę
pewnie byliby źli, że weszłam do tamtego pokoju.
Oparłam
głowę na poduszce i znowu zaczęłam myśleć o Ericku. Odniosłam wrażenie, że
ostatnio myślę tylko o nim. Roześmiałam się. Tak nie powinna myśleć
księżniczka, która pewnie już ma wybranego przyszłego męża. Kiedy byłam mała
lubiłam, kiedy nazywano mnie „Wasza wysokość”, ale w tej chwili pomyślałam, że
chętnie oddałabym to za normalność. Chociaż i tak miałam jej więcej, niż inni.
Moje moce zostały uśpione, tak jak u każdego królewskiej krwi. Zostaną się
ujawniać, kiedy tylko skończę siedemnaście lat. Wtedy będę musiała wyjechać
gdzieś, gdzie nie będę mogła nikogo skrzywdzić.
Nagle
poczułam zawrót głowy. Myślałam, że już mi przeszło i więcej to się nie
przydarzy, jednak pomyliłam się. Zakręciło mi się w głowie. Przed oczami
zobaczyłam mroczki. Musiałam wziąć się w garść. Nie mogło mi się to znowu
przydarzyć. Nie, kiedy byłam w domu tylko z Laurą. Usiadłam i zamrugałam.
Zawroty głowy przeszły. Wysiliłam się i pozbyłam się ich.
Zeszłam do
kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Powinno pomóc. Zachciało mi się jeść, ale
wolałam nie sprawdzać po raz kolejny moich nikłych zdolności kucharskich.
Otworzyłam lodówkę, ale nie znalazłam w niej nic, na co miałabym ochotę.
Wyjęłam tylko mleko, wsypałam płatki do miski i je zjadłam. Przestałam czuć
głód i wróciłam na górę.
Po raz kolejny obejrzałam szkatułkę. Była niezwykle
stara, ale cały czas piękna. Jej wierzch zdobiły rubiny i onyksy ułożone w
skomplikowany wzór. Cała była wykonana z metalu. Dotknęłam ich opuszkami palców. W promieniach
zachodzącego słońca, wpadających do mojego pokoju, pięknie połyskiwały. Bardzo
spodobał mi się ten widok. Kolejny raz spróbowałam ją otworzyć. Tak jak
wcześniej, ani drgnęła. Położyłam ją na szafce nocnej i głośno westchnęłam.
Byłam bardzo ciekawa, co się w niej kryło.
Wyszłam na taras. Słońce zachodziło
za linią drzew. Ten widok zawsze niezwykle mi się podobał. Było w nim coś
romantycznego, ale też tajemniczego. Drzewa rzucały coraz dłuższe cienie, aż w
końcu zniknęły całkowicie. Pochłonęła je noc. Ciekawe, czy podczas mojej przemiany
też będę się czuła, jakby pochłaniała mnie noc. Nieprzenikniona ciemność.
Weszłam do pokoju i poszłam wziąć
kąpiel. Nalałam ciepłej wody do wanny i weszłam do niej. Jej ciepło powoli
wypełniało moje ciało. Poczułam błogość i przeszył mnie przyjemny dreszcz. Odprężyłam
się i pozbyłam nieprzyjemnych myśli. Kiedy woda wreszcie ostygła, wyszłam z
wanny i owinęłam się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam na bardzo
zmęczoną. Wytarłam się i wysuszyłam włosy. Chciałam iść się położy, ale nie
czułam się zmęczona. Zamiast tego znalazłam jedną z książek, jakie podarował mi
Walentin. Wiedział, jak bardzo tęskniłam za widokiem gór. Dostałam więc piękną,
ilustrowaną książkę o Andach. Obejrzałam ją i znowu zatęskniłam za domem.
Położyłam się i zobaczyłam księżyc
za oknem. Jego sierp wyłaniał się zza lasu. Usłyszałam telefon. Nie pamiętała,
gdzie go zostawiłam. Poszłam za dźwiękiem i znalazłam go na tarasie pod
szkicownikiem. Odebrałam i usłyszałam znajomy głos.
-Cześć piękna- powiedział Eric po
drugiej stronie słuchawki.
-Cześć- odpowiedziałam mu.
-Chciałem się tylko upewnić, że
jutro mnie nie spławisz. Więc jak, mogę jutro przyjechać?- spytał.
-Myślę, że możesz. Moi przyjaciele
są teraz na wycieczce i wrócą dopiero jutro rano. Ale chyba nie powinno być z
tym problemu.
-W takim razie cieszę się.
Przywiozę ci lekcje i pooglądamy jakiś film. Masz jakiś ciekawy w domu, czy
przywieźć jakiś?
-Chyba coś się znajdzie. Mam dosyć
sporo filmów w domu.
-To świetnie. Więc do jutra.
-Tak, do jutra- Eric rozłączył się.
Uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
Prawie zapomniałam o jutrzejszej wizycie Ericka. Zbyt bardzo pochłonęło mnie
myślenie o szkatule. Wzięłam telefon, szkicownik oraz ołówki i weszłam do środka. Na moim łóżku siedziała
Laura. W jej oczach znowu dostrzegłam niepokój. Nie była zadowolona z tego, co
usłyszała.
-Coraz mniej jestem przekonana do
twojego pomysłu zaproszenia tutaj tego chłopaka. Wiesz może, gdzie reszta?
Powinni już być w domu.
-Ach tak. Nic ci nie powiedziałam,
bo spałaś, a ja nie chciałam cię budzić. Victoria napisała, że wrócą jutro
rano.
-To dobrze. Niech wracają jak
najszybciej. Poczekaj chwilę. Skąd do diabla masz tą szkatułkę. Nie powinnaś
jej mieć.
-Znalazłam ją w pokoju Walentina. Wiesz
może, gdzie jest klucz od niej, albo co znajduje się w środku? Nie mogę
otworzyć jej bez klucza.
-Wiem, gdzie jest klucz. Wiem
również, co jest w środku. W tej chwili nie powinno cię to obchodzić. Teraz
oddaj mi tą szkatułkę i o niej zapomnij. Nie wchodź więcej do pokoju Walentina-
powiedziała i wyszła z mojego pokoju ze szkatułką w ręku.
Siedziałam z otwartymi ustami na
łóżku. Laura nie powinna mnie tak traktować. Nie miałam pojęcia, co może być w
szkatule, żeby wzbudziło w niej złość. Musiałam się tego dowiedzieć. Potrzebowałam
tylko wymyślić, jak.
****************************************************************
Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuję za dużą liczbę komentarzy :) Kocham was <3 Komentujcie bo to dla mnie wiele znaczy. Działa jak impuls do pisania :) Piszcie cały czas kogo wolicie> #TeamEric czy #TeamKieran :)
Jeżeli tylko chcecie, zadawajcie mi pytania pod tym postem. Chętnie na nie odpowiem. Pozdrawiam Sandra :)
Aw. Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem pierwsza. =)
Pozdrawiam, @Paulaaxpp
Świetnyy ;) Zapraszam do mnie http://loveonedirection-polishfans.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, bardzo polubiłam Twoje opowiadanie. <3 nie mogę się doczekac następnego rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie. <3
@justiin_biebr
http://anything-is-p0ssible.blogspot.com
Świetny rozdział <3 i wgl opowiadanie też ^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;**
@NeedHugFrom1D
Super opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńmeega ! ; ) @prisonersinnme
OdpowiedzUsuń#TeamKieran oczywiście :3 Rozdział jest świetny po prostu jkdhjkdjsgkjf *.* Pisz dalej, czekam na kolejny <3 @take_you_there
OdpowiedzUsuńczytam
OdpowiedzUsuńczytam
lubie
lubie :D
@wyrcia xx
świetne jest to co piszesz :) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3 @Jerrylolly234
OdpowiedzUsuń