Już od dawna o niczym nie śniłam.
Ale ten sen był tak bardzo rzeczywisty. Czułam, że mógłby być prawdą i w głębi
serca bardzo tego pragnęłam.
Nagle poczułam się dziwnie. Nie
powinnam tak myśleć o chłopaku, którego pierwszy raz widziałam. Zaskoczyło mnie
to. Kieran był bardzo przystojny i wydawał się miły, ale nie powinnam od razu o
nim myśleć w taki sposób. Otrząsnęłam się ze swoich myśli.
Spojrzałam w okno. Cały czas na
zewnątrz panował lekki półmrok. No tak. Była 5 nad ranem. Już nie chciało mi
się spać. Wstałam, włożyłam koc na ramiona i wyszłam na balkon. Od razu
poczułam na policzkach przyjemny chłód. Przez prawie godzinę wpatrywałam się w
spadające liście. Zeszłam po cichu do kuchni. Myślałam, ze nikogo tam nie
zastanę. Prawie podskoczyłam, kiedy zobaczyłam że jednak nie jestem sama.
-Cześć.- odezwał się Michael.
Widziałam w jego oczach, że jest zaciekawiony. Nie wiedziałam tylko czym.
-Cześć. Kiedy wróciliście? Miało was
nie być do wieczora.- spytałam poirytowana.
-Bo nie wróciliśmy. To znaczy
prawie-podrapał się w głowę i spuścił wzrok- Wróciłem wcześniej po telefonie od
Vic. Kiedy nie zastała cię w domu trochę się zmartwiła, ale jak widzę nic ci
nie jest.
-Nie, nic mi się nie stało. Byłam
tylko na spacerze w lesie. Nie powiedziałam nic Vic, bo nie było jej w domu.
Dlaczego aż tak bardzo się martwicie. Nie raz byłam sama na spacerze.
-Cóż po prostu się martwimy. Teraz,
kiedy nie ma Walentina my musimy się tobą opiekować.- zrobił niewinną minę i
uśmiechną się pokazując dołeczki w policzkach i idealnie białe, proste zęby.
-Wydaje mi się, że coś przede mną
ukrywacie. Ale może to tylko paranoja. Nie musicie się mną opiekować tak,
jakbym miała pięć lat.
-Masz rację. Następnym razem nie
będziemy podnosić alarmu jeżeli tylko nie zastaniemy cię w domu. A teraz idź
się lepiej szykować do szkoły, bo się spóźnisz.
-Znowu zachowujesz się jak
Walentin.- uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca.
-Przepraszam. Następnym razem
postaram się być bardziej sobą, a nie nadopiekuńczym Walentinem.- zaśmiał się.
Poszłam do pokoju i ubrałam się.
Nałożyłam lekki makijaż i z powrotem zeszłam do kuchni na śniadanie. Nie
zdążyłam zjeść kiedy usłyszałam, że ktoś wjeżdża na podjazd. Pomyślałam, że to
pewnie reszta wróciła, ale przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Erickiem.
Pośpiesznie zjadłam i wyszłam na zewnątrz.
Eric stał oparty o czarnego Land
Rovera. Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, czym jeździ. Nigdy nie
interesowałam się samochodami. Wyglądał świetnie na tle swojego auta. Przywitał
mnie uśmiechem.
-To jak? Gotowa na kolejny dzień w
szkole?- zapytał wesoło.
-A ty jesteś gotowy?- spytałam z
lekkim uśmiechem na twarzy.
Eric podszedł do drzwi i mi je
otworzył. Wsiadłam, przyglądając mu się. W samochodzie pachniało lasem i czymś,
czego zapachu nie rozpoznawałam. Wsiadł i zapalił. Szybko wyjechał z podjazdu i
skręcił w stronę szkoły.
-Mam nadzieję, że kawa
po szkole jest aktualna- odezwał się po chwili milczenia.
-Tak. Moi znajomi nie powinni mieć nic przeciwko temu.
-A czy twoi znajomi decydują za ciebie? No wiesz jesteś już
chyba wystarczająco dorosła żeby o sobie decydować.
-To nie tak. Oni po prostu się o mnie martwią. Są świetnymi
przyjaciółmi.
-A twoi rodzice? Mieszkasz w wielkim domu ze znajomymi. Nie
mają nic przeciwko?
-Zadajesz zdecydowanie
za dużo pytań- stwierdziłam- Nie, moi rodzice tutaj nie mieszkają, moja mama
nie żyje, a ojciec pozwala mi mieszkać z przyjaciółmi. Zna ich od wielu lat.
-Przepraszam, nie
chciałem cię urazić. Po prostu jesteś dosyć tajemnicza i chciałem się czegoś o
tobie dowiedzieć- speszył się trochę i odwrócił głowę.
-Nic się nie stało, nie
jestem przyzwyczajona, że ktoś, kto nie zna mnie całe życie zadaje mi osobiste
pytania. Moi współlokatorzy wiedzą o mnie bardzo wiele i rzadko o cokolwiek
pytają.
-Więc nie masz innych przyjaciół oprócz tych, z którymi
mieszkasz?
-Nie. Kilka lat temu przeprowadziliśmy się tutaj z naszym
opiekunem, Walentinem, ale on wyjechał i zostaliśmy sami. Nie mam tu innych
przyjaciół. Cały mój wolny czas spędzam z przyjaciółmi, w szkole nie rozmawiam
z nikim.
-Jesteś typem
samotniczki. Nie rozmawiasz z nikim, ponieważ czujesz, że tego nie
potrzebujesz.
-Teraz jesteś psychologiem- roześmialiśmy się- Nie jestem
samotniczką. Lubię przebywać z ludźmi. Chyba boję się zaufać innym.
Niesamowite.
-Co jest niesamowite? Wytłumacz mi- poprosił ze zniewalającym
uśmiechem na twarzy.
-To, że znamy się od kilku dni, a rozmawiam z tobą jakbyś był
moim najlepszym przyjacielem.
-Cóż, cieszę się, że cię nie onieśmielam.
-Nie, nie ośmielasz. Wydaje mi się, że nie mógłbyś. To
znaczy, czuję, że nie muszę bać ci się zaufać.
-Bardzo się cieszę- roześmiał się.
Wjechaliśmy na parking. Kiedy tylko Eric zaparkował i
wysiedliśmy, wszyscy zaczęli nam się przyglądać. No tak. Nigdy z nikim nie
rozmawiałam, a raptem zjawia się jakiś nowy i przyjeżdżam z nim do szkoły. To
musiało wyglądać dziwnie. Moi strażnicy też nigdy z nikim nie rozmawiali. Może
oprócz Amelii. Ona zawsze lubiła się bawić przystojnymi chłopakami. Zmieniała
ich, kiedy tylko jej się znudzili.
Spojrzałam w kierunku mojego kierowcy. Eric podszedł do mnie
z uśmiechem.
-Zawsze wszyscy na ciebie patrzą jakbyś była gwiazdą filmową?
-Od dawna nie. To twoja zasługa.
Eric spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Chyba nie spodziewał
się, że już w pierwszym tygodniu szkoły mógłby wzbudzać takie zainteresowanie.
Przepraszam, że tak dawno nic nie napisałam, ale niestety szkoła na to nie pozwala. Miałam bardzo ważny konkurs i dwa projekty więc cały mój wolny czas był zajęty. Komentujcie częściej, bo pod każdym postem jest coraz mniej komentarzy. To jest dosyć demotywujące do pisania dalej. Pozdrawiam wszystkich. Sandra
Fajne, pisz dalej ;) Informuj mnie o następnych :* @take_you_there.
OdpowiedzUsuńSwietny , pisz dalej xx @TouchAndBelieve xx
OdpowiedzUsuńFajny *.* :*
OdpowiedzUsuńZajebisty : )
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam opowiadanie nie związane z One Direction albo Justinem i bardzo mi się podoba ♥
OdpowiedzUsuń