Nie
wiedziałam co mam zrobić. Po mojej porannej porażce postanowiłam jednak nic nie
gotować i zamówić pizze. Musiałam tylko znaleźć numer. Jak zwykle leżał na
stoliku w salonie. Zadzwoniłam i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor.
Akurat leciała bardzo fajna piosenka.
Pomyślałam o
moim jutrzejszym spotkaniu z Erickiem. Co prawda miałam mu pokazać miasto, ale
ten pomysł nie za bardzo mi się podobał. Nie lubiłam pokazywać się tam. W
ogólne nie lubiłam przebywać w
jakimkolwiek mieście. Nie lubiłam tego hałasu. Zawsze był dla mnie
przytłaczjący.
Moje
rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Poderwałam się z kanapy i otworzyłam
drzwi. Stał za nimi młody chłopak. Miał może 19 lat. Wysoki, szczupły o ładnych
oczach i piwnych oczach. Uśmiechnął się i podał mi pizze. Zapłaciłam i wróciłam
do salonu.
Walentin nie
byłby zadowolony z takiego obiadu, ale w końcu nie było go tutaj. Zjadłam dwa
kawałki, a resztę włożyłam do lodówki.
Nie chciałam
siedzieć sama w domu. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je lekko. Wyszłam na zewnątrz. Pomyślałam, że dawno nie
biegałam po lesie. Kiedyś było to moje ulubione zajęcie. Podeszłam do tylnego
ogrodzenia i przeskoczyłam przez nie. Cały czas sprawiało mi to wielką frajdę.
Pobiegłam w stronę mojego ulubionego miejsca.
Wiatr
rozwiewał mi włosy. Poczułam przyjemny podmuch na twarzy. Już dawno nie czułam
się tak dobrze. Zapomniałam już jak to jest biegać bez żadnych przeszkód przez
wielki, zielony las. Instynktownie wiedziałam, w którą stronę pobiec.
Zatrzymałam
się po kilku minutach na pięknej polanie. Zaraz obok znajdowało się jezioro.
Kochałam siedzieć na wielkim głazie obok tafli wody. Zawsze mnie to uspokajało.
To i rozmowy z Walentinem o najpiękniejszych miejscach w moim kraju i o
historii rodziny. To miejsce kojarzyło mi się ze spokojem, ciszą i
bezpieczeństwem. W domu czułam się bardzo dobrze, ale to nigdy nie było to
samo.
Co za
ironia. Kiedy przyjechałam do Pinewood nie chciałam nazwać tego miejsca domem.
Byłam zła na wszystkich a najbardziej na mojego ojca. Uśmiechnęłam się pod
nosem do swoich myśli.
Spokój tego
jeziora tak właśnie na mnie działał. Myślałam o sobie, o mojej przeszłości i
przyszłości. Czasami bywało przytłaczająco. Byłam kimś, kto nie mógł decydować
o swoim przyszłym życiu. Bardzo mnie to smuciło, ale w końcu pogodziłam się z
tym. Nie potrafiłam zaakceptować przede wszystkim tego, że nie mogłam wybrać
sobie męża.
Myślałam
przez chwilę siedząc na olbrzymim głazie. Nie zauważyłam chłopaka, który do
mnie podszedł. Był wysokim brunetem o pięknych, ciemnych oczach i zniewalającym
uśmiechu. Spojrzał mi prosto w oczy i odezwał się jedwabistym barytonem.
-Witaj.-
przywitał się grzecznie.
-Cześć. Kim
jesteś? Nigdy wcześniej cię nie widziałam.
-Bo nie
widziałaś. Dopiero tu przyjechałem. Nazywam się Kieran. Miło mi cię poznać. Jak
ty masz na imię?
-Mam na imię
Alexandra. Znajomi mówią mi Alexa. Mi też miło cię poznać.
-Co robisz w
tak odludnym miejscu?
-Bardzo
lubię tu rozmyślać. To miejsce działa na mnie uspokajająco. Uwielbiam tu
przychodzić.
-Bardzo
dobrze cię rozumiem. Pięknie tu.- mówiąc to zarumienił się trochę. Wyglądał
słodko. – Niestety muszę już iść. Spotkamy się jeszcze kiedyś? Chciałbym cię
lepiej poznać.- zapytał. Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. Nie znałam go
i nie byłam pewna, czy mam się z nim znowu spotkać.
-Może jeszcze kiedyś się
spotkamy.-uśmiechnęłam się do Kierana. Spodobał mi się i chciałam go jeszcze
kiedyś zobaczyć.- Przyjdę tu jutro. Może wtedy?
-Mi się ten
pomysł bardzo podoba. Więc do zobaczenia jutro. Miło było mi cię poznać.
-Do
zobaczenia. Mi również.- odszedł powoli w stronę lasu i po chwili zniknął mi z
oczu. Przez chwilę zastanawiałam się kim był Kieran. Nigdy w życiu go nie
widziałam. Nigdy nikogo nie było w tym miejscu. Było odosobnione od wszystkiego
i dlatego tak bardzo je lubiłam. Mogłam tu rozmawiać o wszystkim i nikt tego
nie słyszał. Mogłam też tu w spokoju myśleć bez ryzyka, że ktoś mi przeszkodzi.
Odwróciłam
się w stronę jeziora. Było tak pięknie błękitne. Bił od niego spokój i
harmonia. Dobrze mi zrobiło to uczucie. Po odejściu Walentina byłam tak
niespokojna, że nie dawałam rady się na niczym skupić.
Pomyślałam
jak bardzo miło by było wskoczyć do wody i popływać. Nie zrobiłam tego jednak.
Zeskoczyłam z głazu i poszłam w stronę domu. Po kilkunastu metrach puściłam się
biegiem. Zaczęło zmierzchać. Nie spodziewałam się spędzić w moim azylu aż tyle
czasu.
Weszłam
tylnymi drzwiami do kuchni. Zastałam w niej nienaganny porządek. Na wyspie stał
talerz ze spaghetti. Wzięłam go i poszłam do salonu. Usiadłam przed telewizorem
i go włączyłam. W tamtej chwili usłyszała mnie Victoria. Widziałam złość w jej
oczach pomimo że starała się ją ukryć.
-Dlaczego
nie było cię w domu kiedy wróciłam?- zapytała zirytowana. Przełknęłam spaghetti
i spojrzałam na nią.
-Przepraszam.
Poszłam nad jezioro i zapomniałam napisać ci wiadomość. Następnym razem na
pewno nie zapomnę.
-Dobrze. Nie
musisz mi się tłumaczyć. Nie jestem Walentinem. Ale widzę zmianę w twoich
oczach. Co się stało?
-Nic się nie
stało. Wiesz jak to miejsce wpływa na mnie kojąco.
-Nie o to mi
chodzi. Widzę w twoich oczach błysk. Co tam robiłaś? Chyba nie byłaś tam sama?
Zgadłam?
-Cóż
poniekąd masz rację. Nie byłam tam sama. Kiedy siedziałam na kamieniu podszedł
do mnie chłopak. Kieran. Był bardzo miły i mi się spodobał. Mam się z nim tam
jutro spotkać.
-Widzę jak
na ciebie podziałał. Na pewno był seksowny i miał piękny uśmiech. Znowu
zgadłam, prawda?
-Tak.
Używasz swoich zdolności czy po prostu zgadujesz?- zapytałam. Vica ma zdolność
wglądu w przeszłość i przyszłość. Czasami mnie to denerwowało, ale bywało też
przydatne. Jej moc mniej mnie denerwowała od mocy chłopców, ale i tak była
czasami irytująca.
-Nie używam
żadnych mocy. Po prostu wiem jakich chłopaków lubisz.- uśmiechnęła się
odsłaniając równe, białe zęby.
-Nie wierzę
ci. Dasz mi dokończyć obiad?
-Pewnie. A
śpieszy ci się gdzieś?- ona chyba nie da mi dzisiaj spokoju. Spojrzałam na nią
wymownie i zjadłam trochę makaronu.
-Dobrze.
Widzę jak na mnie patrzysz. Już ci nie przeszkadzam.- Odeszła do swojego
pokoju.
Skończyłam
jeść spaghetti i odstawiłam talerz do zmywarki. Weszłam na górę o schodach.
Rozejrzałam się i zobaczyłam otwarte drzwi Amelii. To dziwne, bo przecież
pojechała z chłopakami trenować. Zamknęłam je i weszłam do swojego pokoju. Nie
miałam ochoty oglądać telewizji. Otworzyłam drzwi garderoby i skierowałam się
do jednej z szaf. Wyjęłam z niej szarą, obcisłą podkoszulkę, krótkie szorty i
poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic.
Ubrałam się
i pozwoliłam moim długim włosom swobodnie opadać na ramiona i plecy. Poczułam
się bardzo dobrze. Weszłam na łóżko i przytuliłam się do poduszki. Spojrzałam w
okno. Coraz bardziej było widać nadchodzącą jesień. Liście na drzewach były czerwone.
To była moja ulubiona pora roku. Kochałam kolorowe liście i powoli zbliżały się
moje urodziny.
Nawet nie
wiedziałam kiedy zasnęłam. Śnił mi się
Kieran. Pływaliśmy w jeziorze i flirtowaliśmy. Nie chciałam się budzić. Było mi
dobrze i błogo. Jednak się obudziłam. Usiadłam na łóżku i objęłam się rękami.
*********************************************************************************
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na kolejny post ale miałam dużo nauki. Prawie codziennie sprawdziany i kartkówki. Oszaleć można. Pod postem jak zwykle zostawiajcie jak najwięcej komentarzy. Bardzo cieszy mnie każdy z nich ale też piszcie swoje nicki z tt to będę was informować o każdym kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że rozdział 3 się spodobał. Kolejny postaram się dodać szybciej. Oby też podobał wam się nowy wygląd bloga. Przy okazji mam małą prośbę. Obserwujcie bloga :) To dla was tylko małe kliknięcie :D Pozdrawiam wszystkich.
Sandra