Wyszłam
powoli z komnaty i udałam się w stronę Sali balowej, z której dochodziły
dźwięki skrzypiec. Przystanęłam przed ogromnymi schodami i założyłam maskę. Na
dole widziałam tęczę. Setki osób rozmawiały, śmiały się. Nie przyglądałam się
im zbyt długo. Zeszłam na dół i stanęłam jak wryta, kiedy kilku chłopaków
podeszło w moim kierunku. Nie wiedzieli, kim jestem, przecież miałam maskę, ale
chcieli znaleźć księżniczkę. Nie mogłam im powiedzieć, że to ja.
-
Witaj, piękna pani. Czy mógłbym ci towarzyszyć podczas pierwszego tańca? –
usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego bruneta w
skrojonym na miarę garniturze i czarnej masce. Widziałam przez nią tylko
błyszczące oczy. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
-
Witaj, panie. Będę zaszczycona – odpowiedziałam spokojnie i odwróciłam się od
niego. Po chwili cały hałas ucichł. Do sali wszedł mój ojciec.
Król kroczył dumnie w kierunku tronu. Miał na
sobie ciemny garnitur i białą koszulę. Chciałabym, aby w tym momencie mogła
zobaczyć nas mama. Tego wieczora miałam wybrać swoją przyszłość. Gdyby tylko
mama tu była ten wybór byłby łatwiejszy. Powiedziałaby mi, co zrobić. Kiedyś to
ona wybrała w ten sposób ojca.
- Witam was wszystkich na balu,
na którym moja córka Alexandra powinna znaleźć męża. Rozumiem, iż jest to stary
zwyczaj, jednak nasze królestwo zwykło go kultywować. Cieszę się, że
przybyliście tutaj tak licznie. Życzę wszystkim miłej zabawy, a mojej córce
znalezienia wspaniałego młodzieńca, który zastąpi mnie na tronie Wiecznych.
Ojciec usiadł na swoim tronie, a
wokół nas pojawili się kelnerzy z kieliszkami wina i szampana. Nie byłam już w
Stanach, więc mogłam pić alkohol, poza tym, nikt nie sprawdziłby, ile mam lat.
Podniosłam do ust kieliszek i poczułam na języku słodkawy smak. Do pierwszego
tańca zostało jakieś 15 minut.
Odwróciłam się w kierunku mojego
partnera. Nie chciałam z nim rozmawiać, kiedy moje myśli były zajęte mamą, ale
musiałam zachowywać się pogodnie. Po zdjęciu masek dowiedziałby się, że księżniczka
nie chce rozmawiać ze swoimi poddanymi. Już otwierałam usta, żeby coś
powiedzieć, ale chłopak mnie uprzedził.
- Więc, powiedz mi, czy to ty
jesteś księżniczką? – powiedział z rozbrajającym uśmiechem. W jego oczach
zatańczyły wesołe iskierki. Dobrze wiedział, że nie odpowiem twierdząco.
- Może nią jestem, a może nie….
Dowiemy się o północy – odwzajemniłam uśmiech. Chciałam mieć to wszystko jak
najszybciej za sobą i cieszyć się spokojem. Chciałam wybrać tylko jedną osobę.
- W takim razie nie mogę się
doczekać, aż zobaczę twoją twarz – powiedział i złapał mnie za rękę. Właśnie
miał zacząć się pierwszy taniec. Na szczęście nigdy nie miałam z tym problemu. Udaliśmy
się prawie na środek sali i ustawiliśmy do walca.
Po chwili zabrzmiała muzyka i zaczęliśmy
wirować po sali. Musiałam przyznać, że ten chłopak dobrze tańczył. Przez cały
czas też się do mnie nie odezwał. Wolałabym, żeby coś powiedział. Przez chwilę
widziałam mojego ojca. Wpatrywał się w salę, jakby chciał coś znaleźć. Może
szukał mnie? Nie byłam pewna. Nie chciałam do niego podchodzić. Ktoś mógłby się
domyślić, że jestem księżniczką.
Taniec
skończył się, a mój partner ukłonił mi się. Dygnęłam i poszłam w stronę jednego
ze stołów, na którym stało wino. Normalnie nie lubiłam pić, ale tym razem nie
powstrzymywałam się. Wzięłam jeden z kieliszków wypełnionych ciemnym płynem i
wypiłam jeden łyk. Od razu poczułam w sobie przyjemne ciepło. Kiedy podnosiłam
kieliszek do ust, żeby wypić kolejny łyk, za mną odezwał się znajomy głos.
Prawie oplułam się winem.
– Witaj Alex. Czy może raczej
księżniczko Alexandro – powoli odwróciłam się, a za mną stał uśmiechnięty Eric.
Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Co on tu robił? Jakim cudem się tu dostał.
Chłopak podszedł do mnie jeszcze
bliżej. Nie widziałam go od tak dawna, jednak nie zmienił się zbytnio. Może
oprócz tego, że był ubrany w elegancki garnitur. Wpatrywał się we mnie tymi
swoimi niewiarygodnie zielonymi oczami.
- Co ty tu…? – nie dokończyłam
pytania. Nie mogłam wyksztusić słowa.
- Co ja tu robię? Cóż tak jak
większość młodych mężczyzn z naszego świata, którzy chcą poślubić księżniczkę,
przybyłem na bal. Oczywiście ty nie mogłam wiedzieć, że jestem taki jak ty, bo
moja moc była uśpiona. Już w Stanach chciałem ci o tym powiedzieć, ale z
początku miałem względem ciebie inne plany. Chciałem cię w sobie rozkochać i
sprawić, że wybierzesz mnie. Ale wtedy pojawił się mój kuzyn, który miał
dokładnie takie samo zadanie. No, może trochę inne. W każdym razie chciałem cię
dla siebie, a teraz wiesz, kim jestem i wątpię, że mówienie, że cię kocham
cokolwiek zmieni.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Kieran jest twoim kuzynem? – zadałam pierwsze pytania, jakie przyszły mi do
głowy pomimo mętliku, jaki w niej panował. Dlaczego Kieran nic mi o nim nie
powiedział?
- Nie powiedziałem ci, ponieważ
wtedy od razu byś mnie znienawidziła. Chociaż widzę, że Kieranowi się udało. I
tak, on jest moim kuzynem. Może trudno w to uwierzyć, ale łączą nas więzy krwi.
Oniemiałam jeszcze bardziej. Najpierw
jedne tajemnice, teraz drugie. Czy każdy chłopak, do którego kiedykolwiek coś
czułam musiał okazać się kłamcą? Eric nie był już dla mnie tak ważny jak
kiedyś, jednak to zabolało. Nie chciałam już z nim rozmawiać. Z rozmachem
odstawiłam kieliszek i odeszłam od stołu. Nie udało mi się odejść daleko, kiedy
Eric złapał mnie za łokieć. W każdym razie myślałam, że to Eric.
- Witaj, moja droga. Jestem
Marco. Najstarszy syn barona Montpellier. Mógłbym prosić o kolejny taniec? –
spytał nieznajomy z mocnym, francuskim akcentem. Podniosłam głowę i przyjrzałam
mu się.
Tak jak każdy mężczyzna miał na
sobie garnitur. Od razu rzucało się w oczy, że jego wyszedł spod ręki jednego z
europejskich projektantów. Miał niebieskie, rozbawione oczy i brązowe włosy, w
których widać było jasne refleksy. Pewnie mieszkał na południu Francji. Wyglądał
przyjaźnie, chociaż nie podobał mi się uścisk jego ręki na mojej.
Pomyślałam, że za bardzo się
spoufalał. Nie wiedział, że jestem księżniczką. Pomimo to nie powinien tak się
zachowywać w stosunku do żadnej dziewczyny. Wyrwałam rękę z jego uścisku i
stanęłam wyprostowana.
- Przepraszam, ale już obiecałam
komuś kolejny taniec – odezwałam się pewnie. Nie powinnam kłamać, jednak nie
miałam najmniejszej ochoty na taniec z kimś takim.
- Doprawdy? A kto to taki? – spytał
z niedowierzaniem.
- Ja – odezwał się Eric, stając
za mną. Marco zrobił zdezorientowaną minę i odszedł powoli, kłaniając mi się. Wpadłam.
Teraz już musiałam zatańczyć z Erickiem.
- Dzięki za ratunek – odezwałam
się niechętnie.
- Cała przyjemność po mojej
stronie. A teraz chodź zatańczyć – odezwał się z pewnym siebie uśmiechem na
ustach.
Jednak coś się w nim zmieniło.
Kiedyś nie był aż tak pewny siebie. Był większym kłamcą od Kierana. I on nigdy
nie przeprosił za to. Musiałam więc sądzić, że wcale nie zmienił zdania. Wciąż
chciał mnie dla siebie. Kieran opowiedział o tym, co chciał zrobić. Powiedział
też, że się we mnie zakochał. Eric też twierdził, że mnie kocha, ale to było
przedtem. Nie miałam żadnej gwarancji, że mówi prawdę.
Stanęliśmy blisko środka sali i
czekaliśmy, aż muzyka znowu zacznie płynąć. Tym razem tańczyliśmy kadryla, co
było dziwne. Z tego co wiedziałam, nie tańczyło się go na salonach. Spojrzałam
na Erica, który dobrze potrafił tańczyć.
- Co z twoim planem? – spytałam
tak, żeby tylko on mnie słyszał.
- Co masz na myśli? –
odpowiedział, patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby widział
jak szarpią mną emocje, o których istnieniu nie wiedziałam.
- Cały czas chcesz mnie dla
siebie?
- Pewnie myślisz teraz, że tak
naprawdę przez cały czas kłamałem, ale nie wszystko było kłamstwem. Wiele z
tego, co ci powiedziałem było prawdą. A na pewno to, co do ciebie czuję. Nie
widzieliśmy się bardzo długo, ale to się nie zmieniło. Wiem, że pewnie mi nie
uwierzysz, ale mówiłem wtedy prawdę. Poza tym nigdy nie chciałem cię zranić.
Ale kazano mi to zrobić i nie mogłem odmówić. Mój ojciec wygnałby mnie.
- Mogłeś mi powiedzieć –
powiedziałam z takim spokojem, na który tylko było mnie stać w tej chwili.
- Wtedy nie pozwoliłabyś mi
zbliżyć się do siebie. Dzisiaj nie wybierzesz mnie, zdaję sobie z tego sprawę,
ale chciałem, żebyś wiedziała, że moje uczucia były prawdziwe.
- Nie powinieneś mi o tym mówić.
Po moim wyjeździe, albo raczej porwaniu chciałam o tobie zapomnieć. Tamtego
wieczoru zraniłeś mnie. Wiedziałeś kim jestem, a mimo to zrobiłeś to, co
zrobiłeś – Eric westchnął i spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich żal i
szczerość.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, co
mam robić. Zdawałem sobie sprawę, niedługo rozpocznie się twoja przemiana.
Byłem zdesperowany. Wiedziałem, że coś do mnie czujesz, ale nie wiedziałem, czy
to uczucie jest na tyle mocne, żebyś mnie wybrała i wybaczyła to, co zrobiłem. Kiedy
wybiegłaś z mojego domu, pobiegłem za tobą. Chciałem przeprosić i wytłumaczyć.
Ale było za późno. Mój kuzyn mnie uprzedził.
- Już nie jestem zła. Chcę po
prostu wymazać z pamięci to wydarzenie – powiedziałam i odeszłam od niego. Nie
chciałam przypominać sobie tego wszystkiego.
Przeszłam przez salę, chwyciłam
kieliszek szampana i wyszłam na balkon oświetlony setkami świec. Widziałam
miasto w dole. Przez chwilę chciałam odetchnąć świeżym powietrzem i nie wracać
na bal. Westchnęłam i pomyślałam o tym, co powiedział mi Eric. Może kiedyś coś
do mnie czuł, ale teraz to nie miało znaczenia. Chciałam Kierana. Nie mogłam
zmienić tego, co do niego czułam.
Spojrzałam przez ramię na
bawiących się ludzi. Śmiali się, tańczyli, rozmawiali. W tej chwili dla wielu z
nich nie liczyło się, kto jest księżniczką. Po prostu bawili się. Też
chciałabym być taka beztroska, pełna życia, zadowolona.
Ktoś stanął za mną i objął mnie.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam ciemne oczy Kierana wpatrujące się we mnie.
Wtuliłam głowę w jego pierś i zamknęłam oczy. Właśnie tego było mi potrzeba.
Obietnicy szczęścia nie wyrażonej słowami, lecz czynami.
Staliśmy tak chwilę w milczeniu,
przytuleni. Dochodziły do nas odgłosy balu, rozmów, ale nie zwracaliśmy na to
uwagi.
- Nie wydajesz się szczęśliwa –
powiedział Kieran do mojego ucha.
- Bo nie jestem. Eric tu jest.
Nie wspomniałeś mi wcześniej, że to twój kuzyn – powiedziałam, starając się ukryć
oskarżenie w moim głosie.
- Nie chciałem cię denerwować.
Poza tym – przerwał na chwilę, zbierając myśli – miałem nadzieję, że go tu nie
będzie. Jesteś zła, że ci nie powiedziałem?
- Nie. Po prostu… sama nie wiem.
Ten bal nie jest taki, jaki chciałabym, żeby był. Jak dotąd zatańczyłam z dwoma
osobami i mam dosyć. Chciałabym, żeby to była wspaniała noc, ale taka nie jest.
- Chodź. Zatańczmy – powiedział i
pociągnął mnie w stronę parkietu. Objęłam go i zaczęliśmy tańczyć. W ramionach
Kierana wszystko wydawało się prostsze.
Niestety nie mogłam tańczyć z nim
za każdym razem. Po dwóch tańcach podszedł do mnie chłopak, który miał na imię
Chris i tańczyłam z nim. Potem kolejny i kolejny. Nie pamiętam, z iloma
chłopakami tańczyłam do czasu, kiedy musiałam zjawić się obok ojca, ale było
ich co najmniej kilkunastu.
Kilka minut przed północą
podeszłam do ojca, który prawie całą noc siedział na swoim tronie przypatrując
się zabawie. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle obok jego tronu.
Ojciec spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Widziałam dumę w jego oczach.