piątek, 20 września 2013

Rozdział 20

                Już miałam mu odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. Prawie powiedziałam mu jedną z naszych największych tajemnic. Żaden człowiek nigdy nie mógł się o tym dowiedzieć. Nie wiedzieli tego nawet zwykli mieszkańcy królestwa.  To była wiedza, przez którą można było umrzeć. A ja prawie się wygadałam. Jeszcze przed człowiekiem.
                Moje milczenie było długie i zobaczyłam w jego oczach zniecierpliwienie. Nie mogłam mu tego wytłumaczyć. Nie mogłam nawet wspomnieć słowem. O przemianie. Odwróciłam się i spojrzałam w nocne niebo. Było tak pięknie, tak cicho. Będę bardzo za tym tęsknić.
                - Hej, Alex. Co takiego was czeka? Powiedz mi – powiedział spokojnie.
                - Przepraszam cię, ale nie mogę. Każdy, kto miałby, chociaż najmniejsze pojęcie o tym, musiałby zostać zabity. Wybacz – wymamrotałam, wpatrzona w niebo.             
                - Nic się nie stało. Rozumiem, że nie możesz powiedzieć mi wszystkiego. Po prostu, czasami to trochę irytujące. Mam na myśli, że musisz coś przede mną ukrywać. Nawet, jeżeli grozi za to taka kara – powiedział, jego głos cały czas był spokojny, ale można było usłyszeć napięcie.
                Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Jaki on był przystojny. Jak ja mogłam całować się z kimś takim jak Kieran. Przecież miałam kogoś tak wspaniałego tak blisko. Zachowałam się jak idiotka, nie dając mu od razu szansy. Powinnam od razu po powrocie pojechać do niego i przeprosić.
                Dotknęłam opuszkami palców jego policzka. Był taki ciepły. Pochylił lekko głowę i musnął wargami moje usta. To była cudowna pieszczota, ale tak szybko się skończyła. Cały czas patrzyłam na niego, jakby na coś czekając, ale on już mnie nie pocałował. Podszedł do fotela stojącego na tarasie i na nim usiadł.
                - Ja naprawdę chciałabym ci wszystko opowiedzieć. O moim życiu i o tym wszystkim. Ale nawet, jako księżniczce nie wolno mi. Mnie to też czasami złości. Przez wszystkie lata, kiedy tu mieszkałam, bałam się zbliżyć do kogokolwiek, zaprzyjaźnić, bo wiedziałam, że zaczną się pytania. Skąd jesteś? Kim są twoi rodzice?
                - Alex, przestań. Rozumiem to. Nie musisz mi tego wszystkiego opowiadać. Chodzi o to, że kiedy stąd wyjedziesz, już nigdy się nie spotkamy. To jest najgorsze. Kiedy ostatnio stąd odjechałem, nie mogłem przestać o tym myśleć. Ty nie możesz zostać, ale ja nie mogę pojechać za tobą. To mnie dobija.
                Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Wtuliłam się w jego ciepłą pierś.
                - Nie martw się. Może będę mogła do ciebie pisać. Postaram się z tobą skontaktować. Możesz być tego pewny. Ale teraz nie mogę ci nic obiecać. Wiesz, w moim kraju nie ma poczty – uśmiechnęłam się lekko.
                - Naprawdę? Nie ma? To jak się komunikowaliście, zanim wymyślono telefony i Internet? – spytał szybko.
                - Nie używamy też telefonów i Internetu. Tylko w niewielu przypadkach. Komunikujemy się za pomocą gołębi. Nie jest to zbyt szybki sposób na przekazywanie informacji, ale sprawdzony.        
                Chciałam jeszcze cos powiedzieć, ale zatkał mi usta pocałunkiem. Poprzednim razem nie chciałam go całować. Miałam wyrzuty sumienia. Ale teraz wszystko się zmieniło. Już nie myślałam o Kieranie. Przynajmniej w tej chwili.
                Oddałam mu pocałunek, zatracając się w nim. Eric całował tak dobrze. Tak namiętnie. Objęłam rękami jego szyję i przytuliłam mocniej. Nie chciałam, żeby teraz przerywał. Całował mnie długo. W końcu oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć oddech. Moje policzki były zaczerwienione, a jego oczy świeciły.
                Pocałowałam go znowu. Tak bardzo tego potrzebowałam, żeby o niczym nie myśleć. Rozchyliłam lekko wargi, pozwalając wślizgnąć się jego językowi. Złapał mnie mocniej w pasie. Jego oddech był urywany. Nasze języki tańczyły. W tamtej chwili chciałam, żeby wydarzyło się coś więcej, ale wiedziałam, że to niemożliwie.
                Odsunęłam się od jego ust i wtuliłam w szyję. Cały czas trzymał mnie mocno w ramionach. Jakby nie chciał mi pozwolić kiedykolwiek odejść. Siedzieliśmy tak, przytuleni, aż nie zrobiło się o wiele zimniej. Z ociąganiem podniosłam się z jego kolan i wzięłam go za rękę. Weszliśmy do mojego pokoju.
                Usiadłam na łóżku, a on na fotelu przede mną. Panowało milczenie, ale nie było ono niezręczne. Otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy odezwał się Eric.
                - Opowiedz mi coś więcej o swojej przyszłości – poprosił nie patrząc na mnie.
                Nie wiedziałam, co mogłam mu jeszcze powiedzieć. Wolałam zapytać Ericka o jego, ale nie byłam pewna, czy to coś da. Kiedy chciał, był bardzo uparty.
                - A może ty opowiedziałbyś mi, kim chcesz być? – odpowiedziałam pytaniem.
                - Moja przyszłość na pewno nie będzie taka jak twoja – zamyślił się. – Od zawsze chciałem zostać pisarzem. To trochę dziwne, że komukolwiek o tym mówię. Zawsze wiedziała o tym tylko moja siostra. Nigdy nie powiedziałem nawet mamie. Chciałem studiować ja Yale. Ale kiedy poznałem ciebie i dowiedziałem się, że nie zostaniesz w tym mieście, chciałem pojechać za tobą, nie ważne, gdzie. Pomyślałem, że mógłbym się przeprowadzić z tobą i tam pisać. Teraz wiem, że to niemożliwe, ale myślę, że kiedyś napiszę o pięknej księżniczce, która dla swoich ludzi, poświęca wszystko.
                - Naprawdę chciałeś zostać pisarzem? To takie… inne. Nie spotkałam nigdy nikogo takiego. I naprawdę chcesz napisać o kimś takim jak ja? – spytałam z niedowierzaniem.
                - Tak. To byłaby dobra historia. Spodobałaby się młodzieży. Nigdy nie powiedziałaś mi, kim chciałabyś być, gdybyś nie była księżniczką. Bardzo mnie to ciekawi. Może chciałaś gdzieś studiować?
                - Szczerze? Nigdy o tym nie myślałam. Całe życie wiedziałam, kim będę. Nie dawano mi możliwości myślenia o tym. Nawet kiedy jestem tutaj, o tym nie myślę. Może byłabym malarką. Lubię rysować. To mnie odpręża. Kiedy byłam w górach, kiedy wyjechałam stąd, dużo rysowałam.
                - Góry? Więc nie byłaś w domu? W swoim kraju? – spytał szeptem.
                - Nie. Nie widziałam mojego kraju od wielu lat. Nie wiem, co się tam dzieje. Nikt mi tego nie mówi. Kiedyś próbowałam pytać Walentina i innych, ale nigdy mi nie powiedzieli. Myślę, że sami nie wiedzą. Oprócz Walentina, on wie bardzo wiele.
                - To smutne, tyle czasu nie widzieć domu – powiedział melancholijnie. – Malarką? Rysujesz? Nie spodziewałem się tego. Pokażesz mi jakieś swoje rysunki?
                - Nigdy tego nie robię – powiedziałam nieśmiało. – One służą mi jako pamiętnik. Rysuję to, czego nigdy nie chcę zapomnieć.
                - Jeżeli nie chce, nie musisz. Po prostu byłem ciekaw, czy kiedykolwiek narysowałaś mnie – uśmiechnął się nieśmiało. Ten uśmiech zwalał z nóg.
                - Nie rysuję osób, raczej miejsca.
                - Ach tak. Chciałbym cię o coś spytać, ale proszę, nie gniewaj się. Kiedy mówiłaś ostatnio, że po powrocie czeka cię coś, co odmieni twoje życie i spytałem o małżeństwo, zrobiłaś taką minę, jakby było coś jeszcze. Coś gorszego, a tobie ulżyło, że od razu pomyślałem o czymś innym.
                Zrobiłam zaskoczoną minę. Skąd on mógł to wiedzieć. Jakim cudem się domyślił, że chodzi o coś jeszcze? Czyżby podsłuchał moją rozmowę z Michaelem? Nie mówiliśmy i przemianie. Więc jak? Musiałam się tego dowiedzieć. Ta wiedza była dla niego niebezpieczna.
                - Co? Co masz na myśli? – wyjąkałam.
                - Nie wiem. To znaczy, usłyszałem coś, ale nie wiem, o co może chodzić. Chyba nie powinienem cię o to pytać. Wiedziałem, że się zdenerwujesz. Ja po prostu… - pochylił głowę. Już nie mogłam patrzeć mu w oczy. – Cały czas mam nadzieję, że znajdzie się jakiś sposób… no wiesz, dla nas. Nawet jeżeli wyjdziesz za mąż. Ale ty go nie będziesz kochać.
                - Ericku, jakie słowo masz na myśli? O czym ty mówisz? – spytałam zbita z tropu.
                - Kiedy wszedłem do waszego domu, twoi strażnicy – spojrzałam na niego wymownie. – Przepraszam, przyjaciele, mówili coś o jakiejś przemianie. Będziesz musiała ją przejść po powrocie czy coś takiego. Nie do końca wiem, o co chodzi.
                Spojrzałam na niego z otwartymi ustami. A więc jednak. Dowiedział się. Powinnam była to przewidzieć. On nie powinien nigdy przestąpić progu tego domu. Myślałam gorączkowo. To musiało się źle skończyć. A teraz, jeżeli Michael albo ktokolwiek słyszał, że Eric wypowiada to słowo, oni mogą go… Nie byłam w stanie nawet o tym myśleć.
                - Musiałeś się przesłyszeć – powiedziałam w końcu. – Chyba, że chodzi o koronację. No wiesz, przemiana księżniczki  w królową. O żadnej innej nic nie wiem.
                Po jego minie wywnioskowałam, że mi nie uwierzył. Ale musiał przestać pytać. Dla jego bezpieczeństwa. Muszę to skończyć. Dla niego. Eric musi żyć. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało tylko przez to, że nie zakochał się w normalnej dziewczynie. Zaczynałam nienawidzić tego, kim  jestem.
                - Alex, widzę, że kłamiesz. Powiedz mi, o co chodzi. Przecież to nie może być aż tak złe. Chyba nie zrobią ci operacji plastycznej, co? – spróbował żaru, ale kiedy zobaczył moją minę od razu spoważniał.
                -Nigdy więcej nie wypowiadaj tego słowa w tym domu. Jeżeli ktokolwiek cię usłyszy, możesz mieć bardzo poważne kłopoty. To są rzeczy, o których nawet ja nie wiem wszystkiego. Przemiana to jedna z największych tajemnic mojego świata. Nie możemy o niej mówić nawet pomiędzy sobą. Wielu z nas nigdy jej nie przechodzi, tylko szlachetnie urodzeni. Ale i to nie zawsze. Czystokrwiści nie mają z tym problemu, ale inni. Normalni mieszkańcy o tym marzą, bo kiedy przejdziesz przemianę, stajesz się wyższy rangą. Nawet, jeżeli wcześniej byłeś zwykłym obywatelem. Ale prawie nigdy jej nie przechodzą. Musieliby mieć wśród przodków kogoś z Czystych. Nigdy żadnej ingerencji z zewnątrz. Zostało bardzo niewiele rodzin Czystych. W tym moja – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
                - Pamiętaj, powiedziałam ci to, ale nie pytaj o nic więcej. Nie dowiesz się, a możesz stracić życie. Albo stać się naszym niewolnikiem. Jednak los niewolników jest straszny – dodała, zanim zdołał mi przerwać.

                

*************************************************************************

WOW napisałam już 20 rozdziałów. Szczerze nigdy nie pomyślałam nawet, że mogłabym pisać! Ale nawet spodobało mi się to :) Mam nadzieję, że spodoba wam się :)
Dziękuję, że przy poprzednim poście pojawiło się więcej komentarzy! Mam nadzieję, że znajdę czas i szybko napiszę kolejny :)  Liczę na wsze komentarze :) Jeżeli mam kogoś informować, a nie jest wymieniony w "Informowani" niech napisze tam komentarz :) 
Mam jedno pytanie :) Chcecie taką czcionkę jaka jest tu, czy większą jak przy poprzednim poście? 
Pozdrawiam Sandra xxx

wtorek, 17 września 2013

O postach....

Mam dla was pewną wiadomość ;) Postaram się pisać rozdziały co 1-2 tygodnie, ale nie wiem czy dam radę, bo mam całą masę nauki ;) 
Chciałam dodać kolejny w ten weekend ale sobotę muszę wziąć udział w "Gimnazjadzie" (taki konkurs dla gimnazjalistów z okazji święta Podgrzybka, ogólnie nie za ciekawy, ale jak trzeba to trzeba), a w niedzielę jadę na bieg im. Tomasza Hopfera :)
Tak więc szkoła zabiera mi jakieś 80% czasu :c Ale wam pewnie też.. Tak w ogóle jak tam w szkole? 

 Cieszy mnie, że jest już trochę więcej komentarzy. Może nie każdy z was pisze, ale one na prawdę miło się czyta :)

Dodałam ankietę, w której pytam, czy powinnam napisać książkę :) Nie wierzę w swoje umiejętności pisarskie, ale może kiedyś to zrobię. Jeszcze nie wiem ;) 

W każdym razie miło mi, że czytacie ten blog :) Nawet spodobał się jednej osobie z poza Polski jej! Jak super! Może jeszcze więcej osób będzie to czytać :) Byłoby wspaniale! 

Dziękuję za czytanie! Kocham was. Sandra xx

P.S. Jeżeli chcielibyście mnie o coś spytać, albo pod rozdziałami piszecie kiedy kolejny, piszcie na tt! :)
@Sandra_1D_PL zawsze wam odpiszę :)

I jeszcze jedno :) wolelibyście taką dużą czcionkę czy normalną? 

piątek, 13 września 2013

Rozdział 19

                W końcu opadłam na łóżko i zwinęłam się w kłębek. W głowie miałam pustkę. W końcu byłam w stanie zasnąć. Odpłynęłam, zadowolona, że przynajmniej na jakiś czas odpocznę.
                Jednak mój odpoczynek nie trwał długo. Obudziłam się i nieprzytomna zeszłam do kuchni. Właściwie nie byłam głodna. Wzięłam szklankę soku i wróciłam na górę. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam płakać. Chciałam, żeby wszystko, co wydarzyło się ostatniej nocy zniknęło. Pocałunek, a potem wyznanie Kierana. Zakochany. We mnie.
                Dlaczego dwóch chłopaków było we mnie zakochanych, a ja nie potrafiłam wyznać moich uczuć. Jakbym w ogóle wiedziała, co czuję. Tak naprawdę nie wiedziałam. Kieran był taki tajemniczy, a Eric słodki.  To było dla mnie za dużo. Postanowiłam przespać cały dzień, albo, chociaż zrobić coś, dzięki czemu przestanę myśleć o nich obu.
                Niestety nie było to takie łatwe, jak mogło się wydawać. Nie mogłam zasnąć. Potem snułam się po domu jak duch. Nie mogłam myśleć o niczym. Spędziłam cały tydzień zachowując się jak zombie. Widziałam, że wszyscy martwią się o mnie, ale nie przejmowałam się tym. Niczym się nie przejmowałam.  Gdybym była normalną nastolatką pewnie skończyłoby się to piciem lub papierosami. Ale nie byłam taka.
                Wieczorami odtwarzałam sobie scenę z Kieranem. Jak on w ogóle mógł coś takiego zrobić? Zachował się jak sukinsyn. Nikt nie powinien tak potraktować żadnej dziewczyny. Czy on nie pomyślał, że to mogło mnie zranić? Nigdy nie powiedziałam mu, co czuję. Sama tego nie wiedziałam, ale pomimo to nie powinien się tak zachować.
                Godzinami leżałam i wpatrywałam się w sufit. Moja głowa była pusta. Widziałam tylko biel sufitu. Tylko na tym się skupiałam.
                Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciało mi się powiedzieć czegokolwiek, a tym bardziej podnieść i otworzyć. Leżałam na łóżku udając, że śpię. Robiłam to tylko dla siebie. Nie miałam ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Opowiadać o powodzie mojego zachowania.
                Ktoś otworzył drzwi. Nie podniosłam głowy, żeby sprawdzić, kto to. Któryś z moich nadopiekuńczych ochraniarzy, którzy przez ostatnie dni dawali mi spokój, stanął przede mną. Uniosłam odrobinę głowę o zobaczyłam błękitne oczy Michela. Trochę mnie to zdziwiło. Nigdy nie przychodził do mnie, żeby pogadać, a tym bardziej spróbować pocieszyć.
                Przez chwilę patrzył na mnie, po czym delikatnie usiadł na łóżku. Wydawało mi się, jakby nie był pewien, co ma powiedzieć. Niepewnie usiadłam i jak najspokojniej spytałam:
                - O co chodzi? Dlaczego przyszedłeś?
                - Chciałem z tobą porozmawiać, o powodzie twojego zachowania. Trochę nas niepokoisz. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałaś. Ale też nigdy wcześniej nie byłaś zakochana – powiedział nagle. Zbiło mnie to z tropu. Wiedziałam, że na twarzy mam wielkie rumieńce.
                - Ja nie… Skąd w ogóle? Jak do tego doszedłeś? – wyjąkałam.
                - Widzę po twojej reakcji, że wcale się nie pomyliłem – powiedział dumny z siebie.
                - A ja wodzę po twojej, że dobrze o tym wiedziałeś i wcale nie musiałeś tutaj przychodzić, żeby być tego pewnym – odpowiedziałam z gniewem w głosie. Nawet nie próbowałam go ukrywać. Skąd on w ogóle mógł o tym wiedzieć.
                - Nie denerwuj się tak. Wiedziałem, że się tu z kimś spotkałaś. Nie ukryjesz tego przede mną. Pamiętaj, że moje zmysły są bardziej wyczulone niż innych. Zastanawiam się tylko, kim był ten drugi chłopak. Ericka niestety znam. Ale ten drugi? Skąd go w ogóle znasz? Nie chodzi do naszej starej szkoły. Nigdy wcześniej go nie widziałem.  Ale wydawał się bliski tobie. Powiedz mi, kim jest?
                - Nikim. Jest nikim. Już więcej go nie spotkam. Nie chcę go więcej znać. Zachował się jak palant – kiedy tylko to powiedziałam, rozpłakałam się. Michael przytulił mnie i kołysał tak długo, aż się trochę nie uspokoiłam.
                - Ale cię wzięło. Co on takiego zrobił, że aż tak bardzo cię zranił? – spytał.
                - Oh nic nie zrobił. To nie ważne. Za miesiąc wracamy do domu. Nie będę myśleć o jakimś chłopaku, którego już nigdy nie spotkam. Dajcie mi jeszcze trochę czasu w spokoju. Muszę pobyć sama i wszystko sobie poukładać – powiedziałam osuszając ostatnie łzy.
                - Normalnie nie popierałbym tego, ale widząc twoje zachowanie, pomyślałem, że może spotkałabyś się z Erickiem. Może on mógłby cię jakoś rozweselić? – zapytał z troską w oczach.
                - Obiecał, że mnie odwiedzi, ale nie powiedział, kiedy. Chociaż wydaje mi się, że po tym, o czym ostatnio rozmawialiśmy, może nigdy tego nie zrobić. Nawet po tym, jak powiedział, że mnie kocha – poczuła łzy w kącikach oczu.
                - A ty? Co do niego czujesz?
                - Sama nie wiem. Nigdy nikogo nie kochałam. Znaczy, żadnego chłopaka. Zawsze wiedziałam, że wyjdę za mąż za kogoś, kogo nie kocham, ale przecież nie będę miała wyboru.
                - Jeżeli też go kochasz, postaraj się spędzić z nim ten ostatni miesiąc. Bądź szczęśliwa. Zasłużyłaś na to. Jesteś naszą księżniczką, ale nikt nie powiedział, że nie możesz być szczęśliwa – powiedział pospiesznie Michael.
                - Jej dziękuję  Michael. Może powinnam. Sama już nie wiem. Ojciec nie pochwaliłby tego – odpowiedziałam rozgoryczona.
                - Alex, nie ma go tu. I tak na marginesie. Zadzwoniłem do Ericka. Niedługo powinien tu być. Mam nadzieję, że poprawi ci to humor. Pamiętaj, że nie jesteśmy tylko twoimi strażnikami, ale też przyjaciółmi.
                - Jeszcze raz dziękuję Mike. Pamiętam o tym. Nie mogłabym zapomnieć – przytuliłam go szybko.
                Usłyszałam kroki na schodach. Ktoś musiał iść na górę. Spojrzałam na Michaela. Uśmiechnął się i wstał powoli. Podszedł do drzwi i je otworzył. Na korytarzu stał Eric z tym jego łobuzerskim uśmiechem. Mike wpuścił go do pokoju i szybko wyszedł. Musiał to wszystko zaplanować.
                Spojrzałam na przystojną twarz Ericka. W jego oczach widziałam jakieś uczucie, którego nie potrafiłam nazwać. Jakby nie był pewien, co powinien zrobić, ale nie było to wahanie, tylko coś innego. Sama nie wiedziałam, co mam zrobić. Powoli podniosłam się z łóżka i podeszłam do niego. Staliśmy tak naprzeciwko siebie, aż mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciepłą pierś. Pachniał tak znajomo.
                Przerwał na chwilę uścisk i odsunął mnie od siebie na długość ramiom, żeby móc spojrzeć mi w twarz. Nagle w jego oczach pojawiła się troska. Znowu wziął mnie w ramiona.
                - Dlaczego płakałaś? – wyszeptał  w moje włosy.
                -To naprawdę nic, tylko rozmawiałam z Michaelem i się wzruszyłam – odpowiedziałam wzruszając ramionami.
                Poprowadził mnie na taras. Otuliłam się ciaśniej swetrem, który miałam na sobie.  W ciszy stanęłam przy barierce. Eric położył dłonie obok moich i przytulił do swojego torsu. Przyjemnie było tak stać w nocy, patrząc w gwiazdy. Czułam ciepły oddech na policzku.
                - Dlaczego milczysz? – spytał po dłuższej chwili chłopak.
                - Nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Jest tak pięknie. Ja, ty, gwiazdy na niebie. Nie chciałam przerywać tej chwili – wyszeptałam.
                - Przepraszam, że nie pojawiłem się wcześniej, ale nie mogłem. Miałem problem z siostrą. Nie chciała uwierzyć, że jadę spotkać się z tobą. Nie znała cię i trochę się o mnie martwiła. Dopiero dzisiaj udało mi się wyrwać po telefonie od twojego strażnika – wyznał.
                - Nie przepraszaj. Nic się nie stało. Wiesz, chciałabym wiedzieć jak to jest mieć rodzeństwo i proszę, nie nazywaj Michaela ani nikogo moim strażnikiem. Oni są moimi przyjaciółmi.
                - Cóż, jeżeli chcesz wiedzieć jak jest mieć rodzeństwo… Czasami jest trudno się dogadać, ale kocham moją siostrę. Zawsze mi pomaga i mogę z nią porozmawiać o czym chcę. Jeżeli chcesz możesz ją poznać – przerwał na chwilę, żeby móc spojrzeć mi w twarz. – Naprawdę nie masz rodzeństwa? – dodał.
                - Nie, nie mam – zaśmiałam się. – Chciałabym ją poznać. Z tego, co powiedziałeś, wnioskuję, że musi być uroczą osobą.
                - Proszę cię, nie mów tak – przerwał mi.
                - Jak? O co ci chodzi? – spytałam zdziwiona.
                - Czasami mówisz jak normalna nastolatka, ale potem, kiedy mówisz o czymś poważnie, mówisz jak jakiś dyplomata. To urocze, ale trochę dziwne – odpowiedział uśmiechając się złośliwie.
                - Przepraszam. Ja… po prostu… zawsze tak przy mnie mówiono i tego się nauczyłam. Dopiero kiedy przyjechałam do Stanów nauczyłam się mówić inaczej – wyjąkałam.
                - To musiało być trudne wychowywać się wśród takich ludzi. No wiesz, normalne dzieciaki wolą się bawić, a nie być dyplomatami – spojrzał na mnie zatroskany.
                - Nie, wcale nie. Do śmierci mojej mamy wychowywałam się prawie jak normalne dziecko. Bawiłam się z innymi dziećmi. Nie było ich zbyt wiele, ale zawsze dobrze się bawiliśmy. Pamiętam zabawy w chowanego – zamyśliłam się na chwilę. – Tak, w zamku zawsze było wiele kryjówek. Zwłaszcza w Wielkiej Sali. Czasami mój ojciec albo któryś z urzędników byli przez to źli, ale zazwyczaj po prostu się uśmiechali. 
                - Czekaj. Mieszkałaś w zamku? Takim prawdziwym? – spytał jednym tchem.  
                - Uhm chyba zapomniałam ci o tym powiedzieć ostatnio. Tak, mieszkałam w zamku. W całym królestwie jest tylko jedne zamek, w którym żyje rodzina królewska. Ważne osoby mieszkają w pięknych pałacach, a inni ludzie w normalnych domach. Ich domki są takie małe w porównaniu do zamku. Ale zwykli ludzie są szczęśliwsi, nie mając tyle zobowiązań i wiedzieć, co ich czeka, jeżeli są częścią szlachty.
                - A co ich czeka? To aż takie złe? – powiedział zamyślony Eric.
                - Nie, to nie jest złe. To po prostu część nas. Nie możemy tego uniknąć. Po prostu się nie da. Też będę musiała się z tym zmierzyć. Już niedługo.

                - Ale z czym? Co to jest? Wybacz, ale nie do końca cię rozumiem.


************************************************************************

Tym razem nie czekałyście zbyt długo na rozdział. Chciałabym, żebyście częściej zostawiały komentarze. To motywuje, podczas gdy jest ich coraz mniej. 
Na razie mam trochę czasu wolnego na pisanie, ale zaczęłam 3 klasę gimnazjum i już mam w planie dodatkowych 5 godzin, a tego będzie więcej :( Niestety, w mojej szkole dobrzy uczniowie mają bardzo dużo pracy. 
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają tego bloga. dziękuję wam za to :)
Sandra xx

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 18

            Przez długi czas nie mogłam zasnąć. Wyszłam na taras i patrzyłam na las. Wiał lekki wiatr, ale nie było zbyt zimno. Drzewa uginały się, rzucając straszne cienie na trawę. Księżyc świecił w pełni. Ten widok powinien wydawać się straszny, ale mnie uspokajał. Nie słyszałam żadnych zwierząt, tylko wiatr. Ten dźwięk był taki cichy.
            Podniosłam głowę i spojrzałam na księżyc. Pomyślałam, że nie ważne gdzie będę, gdzie się znajdę, on zawsze będzie świecił tym samym światłem. Zawsze spokojny na niebie usianym gwiazdami. Nigdy przedtem nie zwracałam na to uwagi. Nawet, kiedy czasami rysowałam jakieś widmowe obrazki.
            Powoli podeszłam do barierki i wpatrzyłam się w ciemny las przede mną. Pomiędzy drzewami nic się nie ruszało. Ten spokój był dziwny. Pomyślałam, że nie powinno tak być. Powinnam słyszeć cykanie świerszczy, szum liści na drzewach. Ale zamiast tego była cisza. Jakby zaraz coś miało się wydarzyć.
            Chyba rzeczywiście powinnam trochę odpuścić. Wszystko wydawało mi się podejrzane po powrocie. Przecież już nic mi tu nie groziło. Nawet nie wiedziałam, czy kiedykolwiek coś mi tutaj groziło. Zamknęłam na chwilę oczy próbując wsłuchać się w wiatr.
            Usłyszałam szelest. Coś było pomiędzy drzewami. Pomyślałam, że to pewnie jakaś sarna. Nie musiałam się bać nieszkodliwych saren. Zaczynałam mieć paranoję. Coś znowu zaszeleściło. Spojrzałam w stronę linii lasu i zobaczyłam jakąś postać wyłaniającą się z pomiędzy drzew.
            Ta osoba zbliżała się do tarasu, na którym stałam. Cofnęłam się do drzwi. Powinnam powiedzieć Danielowi albo Michaelowi, że ktoś jest pod domem. Ale jeżeli to jeden z nas i tak nie zdążę. Spojrzałam na intruza. Po kilku sekundach padło na niego trochę światła. Wydawał się znajomy. Te włosy…
            Podeszłam do barierki. Kieran stał na dole i patrzył na mnie. Skąd on w ogóle się tu znalazł. To wszystko zaczęło wydawać mi się podejrzane. Jego pojawianie się w lesie. To, że nigdy wcześniej go nie widziałam. Jeżeli chodziłby do mojej starej szkoły, na pewno bym go znała przynajmniej z widzenia. W całym mieście nie było innej szkoły średniej. I co robił tyle razy w lesie? Droga do leśnego jeziorka nie była łatwa.
            Spojrzałam na niego. Widziałam, że trochę się waha. Może to wszystko tylko sobie wymyśliłam. Może był po prostu chłopakiem, który lubił wędrować po lesie i kiedyś znalazł tamto miejsce.
            - Witaj Alexandro – powiedział spoglądając na mnie z dołu.
            - Yhm cześć. Co ty tu robisz? – spytałam.
            - Mogę wejść? Wyjaśnię ci wszystko – odparł, uśmiechając się do mnie. Wskazałam na schody, a on wszedł na balkon.
            Pomyślałam, że nie powinnam zapraszać go do pokoju. Nie znałam go bardzo dobrze. Nie wiedziałam, czy powinnam mu ufać aż tak bardzo. Wiedziałam, że moje obawy nie są słuszne, ale cos powstrzymywało mnie od tego.
            - Więc, co tutaj robisz tak późno w nocy? Nie powinieneś spać? – moje pytanie brzmiały trochę jak bełkot, bo nie potrafiłam się skupić. Zaczęła bolec mnie głowa. Teraz już potrzebowałam snu.
            - Jestem tu, ponieważ… sam nie wiem. Cały czas myślałem o tobie i chciałem cię zobaczyć.
            - A nie pomyślałeś, że zazwyczaj teraz bym spała? Wiesz, jest trochę późno.
            - Wiem, ale kiedy tu szedłem, zobaczyłem światło i uznałem, że pewnie nie śpisz. Jak widać nie pomyliłem się – uśmiechnął się do mnie promiennie. Ten uśmiech zwalał z nóg.
            - Wiedz, nie mogłam zasnąć i wyszłam tutaj, żeby móc pomyśleć. Ostatnio chyba zbyt dużo myślę i nie daje mi to spokoju. Powinnam czasami po prostu przestać zastanawiać się nad przyszłością i spróbować żyć chwilą – powiedziałam jednym tchem.
            - Przestań o tym myśleć i po prostu zrób to. Czasami dobrze jest zapomnieć o zobowiązaniach i obowiązkach i po prostu zrobić coś głupiego, niezbyt rozważnego. Spróbuj – zachęcał mnie.
            - Hmm tu i teraz nie jest zbyt rozważne. Nie powinno mnie tu być. Nie powinnam z tobą rozmawiać. Powinnam spać. Ale zamiast tego stoję tu, z tobą, w środku nocy – odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.
            - Możemy przestać rozmawiać, jeżeli chcesz – zaproponował.
            - Nie, rozmowa to to, czego w tej chwili potrzebuje. Nie mogę liczyć na zbyt wiele ze strony moich przyjaciół, bo na pewno będą mi przypominać o obowiązkach i wszystkim, co mnie czeka w życiu. To bywa bardzo męczące, kiedy słyszysz to całe życie – odpowiedziałam.
            - Wiem, o czym mówisz. Też całe życie robię to, co inni ode mnie oczekują. Ale to nie jest takie złe. Uważam, że robienie czegoś dla ludzi, na których ci zależy jest dobre -  wyszeptał. Zobaczyłam smutek w jego pięknych oczach. – Ale nie mówmy o tym. Każdy z nas jest przeznaczony do czegoś, a my nie mamy na to wpływu.
            - Masz rację. Powinnam czasami zapomnieć o tym wszystkim, co muszę i zrobić coś, co nie jest właściwe.
            - Co masz na myśli? – spytał wstając.
            - Nie wiem. Może powinnam gdzieś pojechać. Pomyślę o… - nie zdążyła dokończyć. Kieran odwrócił moją twarz do siebie i mnie pocałował.
            Wpiłam się  w jego usta. To jest to, czego potrzebowałam bardziej niż rozmowy. Przestanę myśleć o wszystkim. Na tę chwilę, kiedy Kieran jest ze mną. Kiedy mnie dotyka.
            Objęłam rękami jego szyję. On uniósł mnie i przycisnął do ściany. Oderwałam się na chwilę od niego, żeby złapać oddech. Jego oczy lśniły. Pocałował mnie znowu. Tym razem pocałunek był jeszcze dłuższy. Byliśmy bardzo spragnieni siebie. Liczył się tylko on. Dotyk jego rąk na moim ciele. Jego wargi poruszające się na moich.
            Nie wiedziałam, kiedy otworzył drzwi i położył mnie na łóżku, przykrywając sobą. Leżeliśmy tak przez chwilę, patrząc na siebie. Jakby szukając w naszych oczach odpowiedzi, co teraz. Nie chciałam być z nim w ten sposób. Nie mogłam. Znałam go od kilku miesięcy, ale tak naprawdę co o nim wiedziałam?
            Uniosłam rękę i dotknęłam jego policzka. Był gładki w dotyku i taki ciepły. Chciałam to ciepło poczuć na sobie, na mojej skórze, wszędzie. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Nic nie mówiliśmy. To wszystko działo się tak szybko. Zacisnęłam rękę na jego ramieniu, chcąc więcej. Całe logiczne myślenie uleciało ze mnie. Był tylko on.
            Nagle oderwał się od moich ust i wstał. Podszedł do okna i stanął tyłem do mnie. Patrzyłam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam, co się stało. Całowaliśmy się i po prostu wstał. Wolałam do niego nie podchodzić.
            - Co się stało? Czy ja zrobiłam coś źle? Jeżeli tak, to przepraszam. Nie chciałam zrobić nic złego. Ja… - nie dał mi dokończyć.
            - Nie przepraszaj. Nie zrobiłaś nic źle. Nic się nie stało. To w ogóle nie powinno się stać. Ja nie powinienem do tego dopuścić – powiedział. W jego słowach było słychać smutek.
            Ostrożnie wstałam i podeszłam do niego. Przytuliłam się do jego pleców. Poczułam, że mięśnie na plecach ma napięte. Zastanawiałam się, o czym on mówił. Do czego nie powinien dopuścić? Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Odwrócił mnie twarzą do siebie.
            - Jak mogłem dopuścić do czegoś takiego? Zachowałem się jak idiota – wyszeptał.
            - Kieran, nie rozumiem. Do czego dopuścić? Do tego pocałunku? Nic się nie stało. My nie…
             - Nie o to chodzi – uśmiechnął się do mnie smutno. – Chodzi o to, że… ja… nie powinienem, ale… zakochałem się w tobie.
            Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Zakochał się? We mnie? To musiał być jakiś żart. Najpierw Eric, teraz Kieran. Z otwartymi szeroko oczami wpatrywałam się w niego. Nie potrafiłam wymówić choćby jednego słowa.
            Wtedy Kieran odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam ból, smutek i gniew. Jakby był rozdarty pomiędzy czymś, ale nie miałam pojęcia czym.
            - Nie przychodź więcej do lasu. Proszę nie rób tego. Tak będzie lepiej. I nie szukaj mnie. Nie znajdziesz. Żegnaj, Alexandro.

            I wyszedł, zostawiając mnie otępiałą w pokoju. Nie mogłam się ruszyć. 


******************************************************************

Cześć wam. Niestety znowu szkoła..... wiem, też jej nie lubię. Przede wszystkim świadomości, że w kwietniu czekają mnie testy :/ Cóż, jakoś trzeba to wszystko przeżyć ;) 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. jeżeli tak, zostawcie komentarze. Zawsze miło przeczytać co myślicie o tym, co tu wypisuję. 
Życzę wam wszystkim powodzenia w szkole ;) Pozdrawiam Sandra xxx
P.S. Kolejny rozdział już zaczęłam pisać i mam nadzieję, że jak najszybciej go skończę ;)