W końcu
dałam radę go ode mnie odepchnąć. Nie powinnam była wpuszczać go do mojego
pokoju. To był błąd. Karygodny błąd. Zachowałam się jak smarkula.
- Nie
powinieneś tego robić! Powiedziałam, że nie możemy być razem! Czy do ciebie nic
nie dociera?! – wrzasnęłam.
-
Dociera, ale teraz wiem, że ciągle coś do mnie czujesz – wyszczerzył się. Miała
ochotę walnąć go w twarz.
- Nie
możemy być razem, wbij to sobie do głowy! – krzyknęłam.
Nie
miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Musiałam jakoś pozbyć go się z mojego
pokoju i to jak najszybciej. Przygryzłam dolną wargę i wbiłam wzrok w podłogę.
-
Ericku, nie możemy być razem. Proszę cię, nie utrudniaj tego. Za miesiąc
wyjeżdżam i nie chce znowu kogokolwiek opuszczać. Kiedy byłam w górach, przez
pewien czas nie potrafiłam przestać myśleć o tobie. To łamało mi serce, ale
teraz, gdybym pozwoliła sobie na jakiekolwiek uczucia, kiedy wyjadę, będzie
jeszcze trudniej. Proszę cię, odejdź.
Długo
patrzyliśmy na siebie, zupełnie nic nie mówiąc. Było mi przykro z tego powodu,
że muszę się z nim pożegnać i go odprawić, ale wiedziałam, że to jest
konieczne. Nie chciałam mu drugi raz złamać serca.
- Więc zostań.
Porozmawiaj z rodziną. Niedługo skończysz osiemnaście lat i będziesz mogła
zamieszkać sama. Albo zamieszkamy gdzieś razem. Mogę pojechać z tobą. Nie wiem,
ale nie kończ tego. Zostań – powiedział Eric. Jego głos był smutny, ale w
oczach widziałam nadzieję.
- Nie mogę
zostać. Muszę wrócić. Tam…. bardzo wiele ode mnie wymagają, a ja nie mogę ich
zawieść. Nie mogę tego zrobić. Zawiodłabym bardzo wielu ludzi, którzy czekają
na mój powrót – powiedziałam, nie do końca pewna swoich słów.
- Kto
czeka? Przecież z rodziną możesz się widywać mieszkając tutaj. Albo pojadę z
tobą, jakoś to rozwiążemy – wziął mnie za ręce, zapewniając, że ta sytuacja nie
jest stracona. Nie wiedział, że jest.
- Nie
chodzi tylko o moją rodzinę. Ty nic nie rozumiesz. Nie możesz ze mną pojechać.
Tam, skąd pochodzę nie ma dla ciebie miejsca – usiadłam na łóżku, zdenerwowana.
Skończyły mi się pomysły, jak go zniechęcić.
- Skoro
nie rozumiem, to mi to wytłumacz. Dlaczego nie ma tam dla mnie miejsca? Mogę
się nawet nauczyć hiszpańskiego – widziałam w jego oczach determinację. Nie
podda się tak łatwo.
- Nie mogę ci tego wytłumaczyć. Nie rozumiesz,
nie mogę.
- Nie
poddam się tak łatwo. Proszę cię, Alex, powiedz mi. Powiedź i już nigdy tutaj
nie wrócę, żeby się z tobą spotkać – przekonywał mnie z uporem.
Zastanowiłam
się nad jego propozycją. Nie chciałam, żeby więcej mnie nachodził. To byłoby
dobre rozwiązanie, ale wtedy dowiedziałby się o rzeczach, o których nie miał
pojęcia. Musiałam to jakoś powiedzieć, nie zdradzając żadnych tajemnic. Ale jak
to zrobić. Mogłam mu powiedzieć, że jestem księżniczką, od tego na pewno nic by
się nie stało. Wtedy jednak zacząłby zadawać inne pytania, na które nie znałam
odpowiedzi. Zdecydowałam jednak powiedzieć mu prawdę, przynajmniej częściową.
-
Ericku, widzisz, przyjechałam tutaj z moimi przyjaciółmi i opiekunem kilka lat
temu. Mój ojciec kazał nam tu przyjechać, żebym mogła się uczyć. Nie chciał,
żebym miała prywatnych nauczycieli. Miałam nauczyć się o tym, jak to jest żyć
normalnie. Nie przejmując się zasadami, których muszę przestrzegać. Chciał,
żebym przez jakiś czas żyła jak normalna nastolatka. Wiedział, że jeżeli
zostanę w domu to nie będzie możliwe. Gdybym tutaj nie przyjechała, nigdy nie
dostałabym możliwości życia jak normalna osoba – opowiedziałam jednym tchem,
zanim się rozmyśliłam.
- Ale
nie rozumiem. Jak to wam kazał? Znaczy twój ojciec. Poza tym dlaczego nie
mogłabyś żyć jak normalna osoba? Co to wszystko znaczy? – spytał.
-
Dlatego nic ci nie powiedziałam. To wywołuje za dużo pytań. Postaram ci się na
nie odpowiedzieć, ale nie wymagaj ode mnie więcej. Już i tak naginam zasady
mówiąc ci o tym. Nikt z zewnątrz nie powinien tego wiedzieć – oznajmiłam. –
Tak, mój ojciec kazał nam. Zrobił to, ponieważ mógł. On jest kimś bardzo
ważnym. Jest królem. Wydał rozkaz jednemu z jego najbardziej zaufanych ludzi,
Walentinowi, żeby nas tutaj przywiózł. Dlatego żyć jak normalna osoba. Tam,
skąd pochodzę, jestem następczynią trony, księżniczką.
Kiedy
wrócę, znowu będą obowiązywać mnie wszystkie zasady, jakie tam panują. Będę
musiała przez cały czas zachowywać się nienagannie. Spełniać polecenia mojego
ojca, Ezeqiela. Jest bardzo dobrym ojcem, zawsze bardzo mnie wspierał, ale
czasami jest bardzo wymagający – dokończyłam.
- Ale
co z tym wszystkim mają wspólnego twoi przyjaciele? Nie rozumiem. Poza tym
mówiłaś, że tam, gdziekolwiek to jest, jesteś księżniczką, więc dlaczego nie ma
tam miejsca dla mnie? Przecież skoro twój ojciec jest królem, to przecież on… -
nie dałam mu dokończyć.
- Moi
przyjaciel. Cóż, teraz są moimi przyjaciółmi. Kiedy tutaj przyjechaliśmy, nie
było tak. Wtedy traktowałam ich jak poddanych. Nie jak służbę, ale poddanych.
Po jakimś czasie zaprzyjaźniliśmy się. Tak naprawdę są moimi….można powiedzieć
strażnikami. Mieli mnie chronić. Mój ojciec jest królem, to prawda. Ale nie ma
tam miejsca dla ciebie z innego powodu. Widzisz, kiedy wrócę, to czeka mnie coś
bardzo ważnego. Co zmieni moje życie – wytłumaczyłam.
-
Czekaj, co może zmienić aż tak bardzo twoje życie. Chyba, że….masz na myśli.
Chodzi o to, że wyjdziesz za mąż, prawda? Dlatego? O to chodziło? – dopytywał
się Eric.
- Tak,
dokładnie o to chodzi – odparłam zrezygnowana. – Teraz wiesz, dlaczego. Będę
musiała wyjść za mąż. Nawet nie wiem za kogo. Zrozum, taka jest moja
przyszłość. Nie mogę zostać tutaj z tobą, bo nie będę mogła wrócić. Pewnie
nawet się z tobą spotykać, bo nie jesteś poddanym ojca.
- Teraz
wszystko rozumiem. Nawet jeżeli coś czujesz, nie możemy być razem. Twoje życie
jest niesprawiedliwe. Tak nie powinno być. Nie możesz uciec, prawda? – spytał
nie do końca serio.
- Nie
jest aż tak źle. Przez ostatnie kilka lat miałam naprawdę cudowne życie.
Traktuję je raczej jak przygodę, ale zawsze będę pamiętać czas spędzony tutaj –
powiedziałam, próbując się uśmiechnąć, ale bardziej przypominało to grymas.
Złapałam Ericka za rękę i pociągnęłam w swoją stronę, żeby usiadł obok mnie na
łóżku. – Nie mogę uciec. To mój obowiązek. Ci ludzie liczą na mnie. Kiedy
umarła moja mama….
- Nie
kończ. Widzę, że to dla ciebie bardzo bolesne. Myślę, że powinienem już iść,
ale jeszcze wrócę. Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu zanim wyjedziesz.
Proszę, nie zabraniaj mi – powiedział spokojnie.
-
Jeżeli chcesz, możesz przyjechać. Ale nikt nie może dowiedzieć się o tym, co ci
powiedziałam. Przypuszczam, że moi przyjaciele i tak już o tym wiedzą. Na
razie, do widzenia Ericku – uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Do
zobaczenia, Alex – powiedział i wyszedł z pokoju, uśmiechając się do mnie.
Za
drzwiami czekał Daniel i Amelia. Miałam nadzieję, że nic nie zrobią Erickowi.
Zdawałam sobie sprawę z konsekwencji tego, co zrobiłam, ale musiałam. Byłam mu
winna przynajmniej część prawdy. Nie powiedziałam nic wielkiego. Nie czułam się
winna z tego powodu. To oni mieli mnie słuchać, a nie na odwrót. Spojrzałam na
nich. W oczach Daniela widziałam złość, a Amelii niedowierzanie.
Mogłam
się tego spodziewać. Są źli. W końcu wyjawiłam nasze tajemnice komuś obcemu.
Nie powiedziałam nic złego. Eric nie dowiedział się, kim tak naprawdę jesteśmy
ani tym bardziej gdzie znajduje się nasz dom. Nie mógł wiedzieć, że pochodzimy
ze złotego miasta. Ludzie, którzy o nim usłyszeli i pojechali go szukać już nie
żyli. Tak, El Dorado, jak nazywali je obcy, pochłonęło trochę ludzkich żyć. Nie
mogliśmy jednak pozwolić, że ktokolwiek dowie się o jego istnieniu. Stałoby się
to samo co z Atlantydą.
Powiedziałam
to tylko Erickowi i wiedziałam, że nikomu nie powie. Byłam tego pewna. Nie
miałam pojęcia skąd, po prostu wiedziałam. To samo mogłam powiedzieć o
Kieranie, ale nie zamierzałam mu wyjawiać naszych sekretów. Jego też będę
musiała opuścić. Wiem, że to będzie bolało. Miłość boli, ale mam nadzieję, że
ten ból jest wart tych kilku chwil szczęścia.
Znowu
spojrzałam na Daniela i Amelię. Nie ruszyli się z miejsca. Po prostu stali i
czekali. Musiałam coś powiedzieć. Zastanawiałam się, od czego zacząć.
- Wiem,
że słyszeliście o czym opowiadałam Erickowi. Na pewno nie jesteście z tego
powodu zadowoleni, ale byłam mu winna przynajmniej to. On nikomu nie powie. Nie
musicie się o to martwić – powiedziałam w końcu.
-
Słyszeliśmy. Nie powiem, żeby nam się to podobało, ale nie mamy prawa ci
rozkazywać – pierwsza odezwała się Amelia.
-
Wiedz, że tego nie pochwalamy. Kiedy przyjdzie tu następnym razem, spraw, żeby
już nie wrócił. Nie możesz pozwolić, żeby wypytał cię o więcej rzeczy. Alex,
wiesz co się stanie, jeżeli nas znajdzie. Będzie musiał zginąć – dopowiedział
Daniel.
- Wiem,
jakie są konsekwencje. Nie musisz mnie ostrzegać. Następnym razem powiem mu, że
to już ostatnie spotkanie. Mie dowie się nic, co mogłoby nam zaszkodzić. Wie,
że jestem księżniczką, ale to nic wielkiego. Nie znajdzie mnie w Wikipedii. Nie
martwcie się, wiem co robię – odpowiedziałam z namysłem.
-
Dobrze, wierzymy ci – odparł Daniel.
Obydwoje
odwrócili się i poszli do salonu. Teraz musiałam wymyślić, jak spotkać się z
Kieranem. Nie wiedziałam, czy znowu uda mi się wymknąć mówiąc, że jadę do
Ericka. Przecież dopiero co tu był. Miałam ogromny dylemat.
Poza
tym Eric mnie pocałował. Ale teraz byłam z Kieranem. Chociaż, czy rzeczywiście
byliśmy parą. Nie znaliśmy się zbyt dobrze. Spotkaliśmy się ile? Pięć razy. Ale
on od początku działam na mnie w jakiś nieznany mi sposób. Bardzo dobrze czułam
się w jego obecności. Wiedziałam, że mogę powiedzieć mu wszystko i zaufać. Może
i zachowałam się jak idiotka mówiąc o wszystkim Erickowi, a potem ten
pocałunek. Bezwiednie dotknęłam ust.
Eric
był dla mnie miły, ale chciał czegoś, czego nie mogłam mu dać. Może, jeśli nie
wyjechałabym, bylibyśmy teraz szczęśliwą parą, a potem wymyśliłabym coś, żeby
go zostawić. Tylko że wtedy o wiele bardziej by to bolało. Nie chciałam go
ranić bardziej niż to konieczne. Byłam głupia pozwalając mu zbliżyć się do
siebie. Nie zrobiłam tego przez te wszystkie lata mieszkając tu. Raptem pojawił
się jakiś chłopak i to wszystko popsuł. Ale te oczy, jego hipnotyzujące
zielonobrązowe oczy.
Musiałam
to sobie wybić z głowy. Kierana najlepiej też. Za niewiele ponad rok będę
mężatką. Tuż po przemianie. Ta myśl nagle we mnie uderzyła. Wyjdę za kogoś,
kogo zupełnie nie znam. Dlaczego? Bo byłam księżniczką. To, co powiedział Eric,
było prawdą. Moje życie jest nie fair.
Do tego
przemiana. Wiedziałam, że ją przejdę, ale do tej chwili tak naprawdę się tym
nie martwiłam. W ogóle moje życie odkąd przyjechałam do Karoliny było sielanką.
Przemiana,
małżeństwo, a potem panowanie. To miało być moje życie. Cały czas dręczyła mnie
przemiana. Przez rok będę nieprzytomna. To nie wróżyło nic dobrego. Obudzę się
tylko co trzy miesiące. Ale gdzie wtedy będę? Pewnie w moim pokoju w zamku, a
przy mnie cała masa osób wyczekująca, aż ją ukończę. Do tej pory nawet nie
wiedziałam, na czym polega. Nikt nie chce na ten temat mówić. To nie było w
porządku. Chociaż osób ją przechodzących było tak niewiele. Tylko osoby o
czystej krwi ją przechodziły. Zmarszczyłam czoło. Musiałam przestać o tym
myśleć. Tak kiedyś poradziłam mi mama, zanim zginęła. Powinnam przestać myśleć
o tym, co nieuniknione.
**************************************************************************
Mam dla was nowy rozdział :) Trochę wyjaśnia o Alex ;) Mam nadzieję, że się podoba.
Kilka osób przekonało mnie, żeby na razie bloga nie usuwać....
Zmieniłam też trochę wygląd, bo był zbyt rażący :)
Komentujcie! To naprawdę daje dużą motywację i chce mi się pisać.
Pozdrawiam wszystkich! Sandra xxx
P.S. Przed początkiem szkoły (wiem, też tego nie chcę :/ ostatnia klasa gim :/) postaram się dodać jeszcze jeden rozdział :)