piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 15

Zanim rozdział chciałabym się ustosunkować do jednego komentarz ;)
:O śliczne książke napisz ;***

Hmm bardzo mnie zainteresował. Tak więc chciałabym kiedyś napisać książkę, ale uważam, że zbyt kiepsko piszę, żeby kiedykolwiek zrealizować ten zamiar... 

Co do innych komentarzy, jeżeli nie czytacie, tylko piszecie cokolwiek to NIE róbcie tego. Zależy mi na szczerych opiniach :)

Teraz rozdział! ;) btw. dedykuję go @take_you_there,  zaskoczona?? ;)
oraz @Nataliax_1D, której bloga http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ uwielbiam czytać ;)

************************************************************************************

            Przez cały tydzień zastanawiałam się, jak mogę spotkać się z Kieranem. Jak na złość nic nie mogłam wymyślić. Pod koniec tygodnia pojawił się dodatkowy problem w postaci Ericka. Nie chciałam się z nim spotkać, bo wiedziałam, że nie będzie to przyjemne ani dla mnie, ani dla niego. Zadawałby niepotrzebne pytania, na które nie mogłabym odpowiedzieć. Przecież jak miałam mu wyjaśnić mój wyjazd sprzed kilku miesięcy. Ścigają mnie wampiry, które chcą, abym została żoną ich księcia. Przecież nie uwierzyłby.
            Czasami bycie księżniczką ukrywającą się w Stanach jest bardzo trudne. Kiedy tylko Eric zjawił się w domu, Daniel okłamał go mówiąc, że nie wróciłam z nimi i najprawdopodobniej już nie wrócę. Skazałam się tym samym na areszt domowy. Nie mogłam jeździć do miasta ani pokazywać się w jakimkolwiek innym miejscu, gdzie mógłby mnie zobaczyć.
            Tego samego wieczoru przyszła do mnie Laura. Nie miałam pojęcia, o co może chodzić. Nigdy bez większego powodu nie przychodziła do mnie. Usiadła na skraju łóżka i czekała, aż będzie miała pewność, że ją słucham.
            - Nie powinnam ci tego mówić, ale chyba musisz porozmawiać z tamtym chłopakiem. Normalnie nie mam problemu z uczuciami, jednak wydaje mi się, że jesteś dla niego cały czas bardzo ważna. Reszta tego nie pochwali, ale jeżeli chcesz, możemy do niego pojechać.
            - Mylisz się. Już nic dla niego nie znaczę. To niemożliwe, żeby cały czas do mnie czuł to, co przed kilkoma miesiącami. Poza tym Daniel powiedział mu, że mnie tutaj nie ma. Nie rozumiem, dlaczego mam z nim rozmawiać – odparłam sucho.
            -Po prostu widzę jak bardzo ten chłopak cierpiał. Nie powinnaś być taka oschła i surowa dla siebie. Dopóki tu jesteśmy możesz okazywać uczucia. Widziałam ile on znaczył dla ciebie. Jak bardzo byłaś smutna, kiedy tylko wyjechaliśmy stąd. Nie zaprzeczaj.
            - Nie będę zaprzeczać czemuś, co rzeczywiście jest prawdą. Jednak w Kanadzie doszłam do wniosku, że ten związek nie miał szans. Za dwa miesiące wrócimy do domu, a tam nie ma miejsca dla Ericka. Dobrze o tym wiesz – powiedziałam. – Poza tym wiesz, że jako księżniczka nie wybiorę sobie męża – dodałam smutno.
            - Wiesz, kiedy byłam mała bardzo chciałam być na twoim miejscu. Bycie księżniczką wydawało mi się czymś cudownym. Ale, kiedy poznałam cię, zobaczyłam, jakie to wszystko jest naprawdę. Nie dziwię ci się, że czasami tak bardzo smuci cię myśl o przyszłym życiu – powiedziała po chwili namysłu.
            - Już zdążyłam się przyzwyczaić do myśli o tym. Nie musisz się o mnie martwić. A jeżeli chodzi o Ericka. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Muszę się zastanowić, czy dam radę się z nim spotkać.
            Nagle do głowy przyszedł mi pomysł. Mogłabym powiedzieć, że idę spotkać się z Erickiem, podczas gdy spotkałabym się z Kieranem. Nikt nie mógłby się o tym dowiedzieć, bo mogłam powiedzieć, że już skończyłam z Erickiem na dobre. Musiałam tylko wymyślić, jak namówić Laurę, żeby pozwoliła mi pojechać samej. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale nie zaszkodzi spróbować.
            - Wiesz, myślę, że to byłoby fair w stosunku do niego. Może mogłabym pojechać do niego jutro. Co o tym myślisz? – powiedziałam, mając nadzieję, że nie uzna tego za zły pomysł.
            - Jasne. Możemy jechać jutro – odpowiedziała z entuzjazmem.
            - Nie zrozum mnie źle, ale chciałabym pojechać sama. To jest dla mnie bardzo ważne. Nie chcę, żeby się przestraszył widząc ciebie.
            - Uhm chyba nie mogę cię puścić samej. Nie wiemy, czy ktoś nie zrobi ci krzywdy a na to nie możemy pozwolić, dobrze o tym wiesz.
            - Nic mi nie będzie. Pojadę prosto do domu Ericka, a potem grzecznie wrócę do domu. Pamiętaj, że kiedy wybrałam się sama do miasta, nic mi się nie stało, więc czemu teraz miałoby się to zmienić? – zapytałam.
            - No dobrze, niech ci będzie, ale jeżeli nie wrócisz o wyznaczonej porze, pojadę po ciebie.        
            - Jasne. Nie musisz się martwić. Na pewno wrócę o czasie – powiedziałam uśmiechając się do niej.
            - Ja już pójdę. Muszę zrobić coś do jedzenia, zanim chłopakom przyjdzie do głowy gotowanie. Kuchnia mogłaby tego nie przetrzymać – zaśmiałyśmy się.
            Laura wyszła z pokoju zostawiając mnie pogrążoną w myślach. Tydzień myślałam o tym, jak wyrwać się z domu a tu proszę. Wystarczyła mała wizyta Ericka. Zasmuciło mnie to trochę. Przy Laurze nie dałam po sobie poznać, ile on tak naprawdę dla mnie znaczył. Spędziłam z nim mało czasu, ale to wystarczyło, żeby się w nim zakochać, chociaż początek naszej znajomości był nienajlepszy.
            To, co czułam do Kierana było inne, jednak nie potrafiłam powiedzieć, w jaki sposób. Przy nim czułam się zupełnie inaczej. Pomyślałam o jego miękkich wargach na moim policzku. Ciekawe jak byłoby go pocałować. Wtedy znowu przypomniał mi się Eric.
            Byłam rozdarta pomiędzy dwoma chłopakami. Jednak żadnego nie mogłam zabrać ze sobą do domu. Kiedy wrócę, serce jednego z nic zostanie złamane. Eric już raz przeze mnie cierpiał, więc chyba będzie lepiej dla nas dwojga, jeżeli już nigdy mnie nie spotka.
            Zeszłam na dół, żeby coś zjeść, po czym od razu wróciłam do pokoju. Ostatnimi czasy zaczęła się u mnie odzywać natura samotnika. Wolałam spędzać czas samotnie. Teraz mogłam z tego korzystać. Kiedy tylko wrócę do domu, cały czas ktoś przy nie będzie.
            Spędziłam cały wieczór pogrążona w myślach. Nie mogłam też spać. Wyszłam na taras, gdzie owiał mnie przyjemny, chłodny wiatr. Księżyc świecił wysoko, a niebo rozświetlały miliony gwiazd.
            Oparłam się o balustradę i wpatrywałam w nocne niebo. Gdzieś pode mną usłyszałam świerszcze. W końcu zrobiło i się zimno i wróciłam do domu. Nie byłam pewna, kiedy zasnęłam. Obudziłam się później niż zazwyczaj. Słońce było już wysoko na niebie uniosłam powieki.
            Zazwyczaj po śnie byłam wypoczęta, ale tego dnia czułam się zmęczona. Zjadłam miskę płatków i włóczyłam się po domu bez celu. W końcu musiałam się ubrać na spotkanie z Kieranem. Wiedziałam, że będę musiała przejść przez las i gdzieś na poboczu zostawić samochód. Ubrałam, więc dosyć obcisłe jeansy, bluzę z kapturem i adidasy. Nikt nie powinien podejrzewać, że nie złożę wizyty Erickowi.
            Tak ubrana zaszłam do salonu, ale nikogo tam nie było. Wyjrzałam przez okno tarasowe, za którym wszyscy siedzieli. Popijali lemoniadę i jedli gofry. Przez głowę przeszła mi myśl, żeby zostać z nimi i rozkoszować się promieniami słońca, ale wybrałam spotkanie z Kieranem.
            Z misy w holu zabrałam kluczyki do BMW i wyszłam do garażu. Parę minut później parkowałam samochód na poboczu drogi. Do lasu prowadziła mała ścieżka, ale wiedziałam, że nie dojdę nią do jeziorka. Po kilku minutach zeszłam ze szlaku i udałam się na wschód.
            Wreszcie doszłam do jeziorka. Usiadłam na kamieniu i wpatrywałam się w taflę wody. Ten widok mnie uspokoił. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w wodospad. Nie minęło dużo czasu, kiedy usłyszałam ciche kroki na trawie. Odwróciłam głowę.
            Stał tam, przystojny jak zawsze, w ciemnych spodniach, koszulce opinającej jego klatkę piersiową i czarnej kurtce. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Podszedł kilka kroków i staną jakiś metr od kamienia, na którym siedziałam. Szybko z niego zeskoczyłam i podeszłam do chłopaka.
            - Witaj Alexandro – przywitał się, używając mojego pełnego imienia.
            - Cześć – odpowiedziałam, spoglądając w jego piękne oczy.
            - Cieszę się, że przyszłaś. Myślałem, że może, kiedy tylko tu przyjdę, ciebie nie będzie.
            - Musiałam przyjść. Chociaż musiałam okłamać przyjaciół – powiedziałam z nutą winy w głosie.
            - Przykro mi, że musiałaś kłamać, żeby się ze mną spotkać. Nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek musiała mnie okłamywać. Więc jakiego kłamstwa użyłaś, by tutaj dzisiaj być? – spytał w końcu.
            - Ehm powiedziałam, że jadę spotkać się z moim byłym chłopakiem. Kiedy wyjechałam, napisałam mu tylko smsa, że wyjeżdżam i że nie możemy się spotkać. On przyjechał do mnie wczoraj, ale Daniel powiedział mu, że nie wróciłam z nimi.
            - Nie wiedziałem, że miałaś chłopaka – powiedział Kieran smutnym głosem.
            - Wyjechałeś i nie miałam, kiedy ci o tym powiedzieć, ale to już koniec. Pewnie już nigdy się z nim nie spotkam, a pod koniec czerwca wracam do domu.
            - W porządku. Pomyślałem tylko, że jeżeli masz chłopaka, nie powinnaś się ze mną spotykać. To byłoby nieetyczne – zdziwiło mnie to, co powiedział, ale też ucieszyło.
            Jego ciemne oczy wydawały się śmiać. Widziałam, że ma dobry humor i cieszy się z tego spotkania tak samo, jak ja.
            - Dlaczego milczysz? Speszyłem cię czymś? – spytał nagle.
            - Słucham? Nie, nie. Przepraszam, zamyśliłam się. Po prostu cieszę się z naszego spotkania. Kiedy wyjechałam, myślałam o tobie. Raz nawet bezwiednie cię narysowałam. Najpierw nie wiedziałam, kto to, ale potem zdałam sobie sprawę, że to ty.
            Zdziwiło mnie to wyznanie. Prawie nikt nie wiedział, że rysuję. Nie lubiłam o tym nikomu mówić. Wydawało mi się to takie…osobiste. Jednak czułam, że mu mogę powiedzieć wszystko.
            - Nie wiedziałem, że rysujesz. A tym bardziej, że rysujesz mnie – zdziwił się.
            - Tak, cóż. Rysuję, odkąd zmarła moja mama. Wtedy nie wiedziałam, jak mam wyrazić bój, więc raz wzięłam kartkę, ołówek i narysowałam, co czuję. Potem już robiłam to tylko dlatego, że to polubiłam. Według mnie to dobry sposób na wyrażenie siebie, kiedy nie możesz tego zrobić zachowaniem lub strojem. Nigdy nie pokazywałam nikomu moich rysunków, bo są dosyć osobiste.
            - Znalazłaś świetny sposób na wyrażenie siebie. I przy tym nikogo nie udajesz. Rysujesz to, co każe ci serce – powiedział zamyślony.
            - Myślę, że dobrze to wyraziłeś. Właśnie o to chodzi – odparłam, spoglądając na zegarek. Niedługo musiałam być w domu. – Kieranie?
            - Tak? Coś się stało? – spytał.
            - Nie, nie. Niedługo muszę być w domu. Powinnam już iść.
            - Szkoda. Chętnie spędziłbym z tobą więcej czasu. Kiedy znowu będziesz mogła się wyrwać?
            - Nie wiem. Może w niedzielę? Powinno mi się udać i będziemy mogli spędzić razem więcej czasu.
            - Dobrze. Będę tu w niedziele. W południe. Pójdziemy na spacer.
            - Dobrze – uśmiechnęłam się. – Więc do niedzieli.
            Powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść. Kieran złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego niezwykle ciemne oczy. Zobaczyłam w nich wahanie. Jakby nie był pewien, co powinien wtedy zrobić.
            - Alexandro, ja tylko….
            Nie zdążył dokończyć, kiedy pochylił się i nasze usta się spotkały. Najpierw niepewnie, a potem bardziej, jakby chciał pokazać, że za mną tęsknił. Myślałam o tej chwili od tygodnia, ale nie spodziewałam się, że ona naprawdę mnie pocałuje. Oddałam mu pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie powoli.
            - Do zobaczenia – powiedział w końcu. Już wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, żeby tylko spotkać go znowu.
            - Do zobaczenia – powiedziałam miękko i poszłam w kierunku lasu. Gdy tylko byłam jakieś sto metrów od jeziorka, puściłam się biegiem. Wiedziałam, że jeżeli się nie pośpieszę nie pozwolą mi znowu wyjść z domu samej.
            Dobiegłam do samochodu i szybko wsiadłam do środka. Oparłam głowę o kierownicę.
            - To niemożliwe – powiedziałam cicho do siebie.
            Ruszyłam do domu, cały czas mając przed oczami przystojną twarz Kierana. Nagle zrobiło mi się żal Ericka. Musiałam coś z tym zrobić, ale jeszcze nie wiedziałam co. 



****************************************************************


Poza tym, co napisałam na górze, zamierzam zmienić trochę wygląd bloga, bo rzeczywiście jest dosyć rażący. Macie jakieś propozycje? 
Za wszystkie szczere komentarze dziękuję! Kocham was <3 Sandra 

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 14

            Spędziłam w tym odosobnionym miejscu około ośmiu miesięcy. Nie miałam przez ten czas kontaktu z Erickiem.  Niedługo po przyjeździe włączyłam telefon i odczytałam dwa sms-y od niego. Pierwszy brzmiał:
            Nie naciskam, żebyś mi cokolwiek wyjaśniła, ale proszę spotkaj się ze mną. Jeżeli wyjeżdżasz, chciałbym się chociaż z tobą zobaczyć i pożegnać. Już do Ciebie jadę. E
            Byłam pewna, że skoro tak napisał, musiał zjawić się w moim domu. Bardziej jednak martwiłam się tym, jak bardzo się rozczarował, kiedy nikogo nie zastał. Potwierdzenie znalazłam w drugiej wiadomości.
            Byłem u ciebie. Przykro mi, że się nie pożegnałaś. Już za tobą tęsknię. Nie wiem, jak na to zareagujesz, ale kocham cię. Nie zapomnij o tym.
            Kiedy to czytałam, poczułam w żyłach lód. Eric mnie kochał. Wyznał to, a ja nawet nie miałam odwagi mu odpowiedzieć. Dostałam od niego kilka wiadomości, ale ich nie czytałam. Zbyt bardzo by mnie to bolało. Po jakimś czasie musiałam po prostu zapomnieć. Przestałam spędzać cały dzień w pokoju, rozmyślając. Zaczęłam wychodzić na dwór.
            Nawet nie miałam pojęcia, co mnie ominęło. Widoki były wspaniałe. Prawie z każdej strony domek otaczały drzewa, a ponad nimi piętrzyły się góry pokryte śniegiem.  Na dnie doliny widoczne było piękne, granatowe jezioro, które o zachodzie słońca mieniło się purpurą. Kilka razy namalowałam ten widok, ale zawsze stwierdzałam, że nie jest tak piękny jak oryginał.
            Mniej więcej w lutym zaczęłam chodzić na spacery z Laurą i Michaelem.  Tamto miejsce coraz bardziej mi się podobało. W Karolinie też było cicho i spokojnie, ale tutaj nie było też samochodów, które co jakiś czas przejeżdżałyby obok domu. Lubiłam siadać na kamieniu wysoko w górach i rysować. Laurę i Michaela zazwyczaj to denerwowało, bo potrafiłam rysować po kilka godzin.
            Pod koniec kwietnia Daniel oznajmił mi, że tego dnia nie mogę iść w góry, tylko muszę zejść na dół. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Ostatnim razem, kiedy kazał mi zejść na dół, musieliśmy wyjechać.
            - Alex, mamy dla ciebie wiadomość. Oby cię cieszyła – powiedziała Amelia, kiedy zeszłam po schodach. Wszyscy siedzieli w salonie, spoglądając na mnie.
            - Więc? Co to za wiadomość? Nie będę wiedziała, czy mnie ucieszy, dopóki nie dowiem się, co to jest – powiedziałam niepewnie.
            - Odkąd wyjechaliśmy z Karoliny, ktoś cały czas obserwował dom, żeby sprawdzić, czy ten, kto włamał się, wróci. Pojawił się tylko raz. Od tamtego czasu nikt się nie pojawił i dlatego możemy wrócić. Zostały nam około dwa miesiące, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spędzić je tam – powiedziała Victoria. - Cieszysz się z powrotu? – spytała jeszcze.
            W pierwszej chwili nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wrócić tam? Do tego domu? Nie byłam pewna, czy to dobra wiadomość, czy zła. A co, jeżeli spotkam tam Ericka? Czy jeszcze coś do niego czuję? Przecież zostało tak niewiele czasu. Nie powinnam się z nim spotykać już nigdy więcej.
            - A co ze szkołą? Będziemy musieli do niej wrócić? – spytałam.
            - Szkołą się nie martw. Już kilka miesięcy temu zostaliśmy z niej wypisani – odpowiedział Daniel.
            - Dlaczego nikt mi nic o tym nie powiedział? Myślałam, że wrócimy do szkoły. Chciałam ją skończyć….
            - Nie mogliśmy skończyć szkoły, kiedy ktoś chciał cię porwać. To nie była nasza decyzja, ale w pełni ją rozumiemy. Twoje życie było zagrożone. Poza tym, byłoby stratą czasu teraz wrócić do szkoły. Niestety, ale taka jest prawda – odpowiedziała Amelia.
            - Niech wam będzie. Więc, kiedy wracamy? – spytałam, patrząc za okno.
            - Pewnie jutro. Masz czas, żeby spakować swoje rzeczy i porysować widoki – powiedziała Victoria.
            - Jasne. A mogłabym może pójść na spacer? Spodobało mi się to miejsce.
            - Jeżeli Daniel z tobą pójdzie, oczywiście, ale nie wiem, czy będzie na to czas – mruknął Michael.
            - To pójdę się spakować – powiedziałam i poszłam do pokoju.
            W pierwszej chwili bardzo się zdziwiłam, ale w końcu uznałam to za dobry pomysł. I tak niedługo musieliśmy wrócić do domu, więc czemu nie spędzić ostatnich dwóch miesięcy w Karolinie. Chociaż góry bardziej mi się podobały.  Wolałam się jednak nie kłócić.
            Podróż minęła szybko, bo prawie całą przespałam. Kiedy się obudziłam podjeżdżaliśmy już pod dom. Nic się tu nie zmieniło. Wysiadłam z samochodu i weszłam na werandę. Nie stały tu już fotele i stolik, ale ktoś musiał je pewnie schować na zimę.
            Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W salonie było czyściej niż zwykle. Poduszki nie leżały porozrzucane i nie było na stoliku żadnych kubków. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na fotel. Dziewczyny zdążyły już wejść do domu. Zaraz za nimi byli chłopaki z naszymi bagażami.
            - Może byście nam pomogły? – rzucił Daniel. – Te walizki są ciężki.
            - Dlatego to wy je nosicie – odpowiedział Laura.
            - Dziewczyny… - uciął Daniel przewracając oczami.
            Wzięłam moją walizkę, którą już zdążył przynieść i poszłam do pokoju. Nie byłam w nim od prawie ośmiu miesięcy. Usiadłam na łóżku wpatrzona w przestrzeń. Widok za oknem nie przypominał tego, co widziałam ostatnim razem. Nie było ciemno i nikt nie wybiegał z pokoju w pośpiechu.
            Teraz wydawało mi się to tylko koszmarem, takim, o którym lepiej zapomnieć. Wyjęłam szkicownik, w którym narysowałam to, co zobaczyłam, kiedy obudziłam się ostatnim razem w tym pokoju. Wszystko wyglądało tak podobnie. Brakowało tylko osoby włamującej się przez okno.
            Wzięłam ołówek i narysowałam wszystko, co widzę teraz. W jakiś sposób pomogło mi to oderwać się od nieprzyjemnego wspomnienia. Powoli zapadał zmrok. Zawsze lubiłam tą porę dnia. Niebo przybierało piękne barwy.
            Zeszłam na dół, gdzie cały czas stały moje walizki. Powinnam poprosić Daniela albo Michaela, żeby wnieśli mi je do pokoju, jednak nie znalazłam nikogo w salonie, ani kuchni. Pewnie odpoczywali po długiej podróży. Jechaliśmy prawie cały dzień i musieli to odczuć. Sama zaniosłam bagaże do pokoju i postanowiłam coś zjeść, ale w lodówce nie było żadnego jedzenia.
            Wzięłam kluczyki od Mercedesa i poszłam do garażu. Nikt chyba nie będzie zły, kiedy kupię coś do jedzenia. Wsiadłam do samochodu i już chwilę później byłam w mieście. Zaparkowałam przed sklepem i zastanowiłam się, co takiego powinnam kupić.
            Już miałam otwierać drzwi, kiedy z restauracji obok ktoś wyszedł. Od razu rozpoznałam te włosy. Eric. Schyliłam się, żeby tylko mnie nie zauważył. Nie mogłam się z nim spotkać. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby stare uczucia odżyły. Za bardzo starałam się wymazać go sobie z serca. Ale on nie był sam. Obok niego szła jakaś dziewczyna, śmiejąc się.
            No tak, nie widzieliśmy się tak dawno, że na pewno zdążył znaleźć sobie inną dziewczynę. Spojrzał w moją stronę. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy, które szybko zastąpił uśmiechem. Kiedy odchodził jeszcze raz spojrzał przez ramię. Byłam pewna, że nie mógł mnie zauważyć. Było zbyt ciemno.
            Gdy Eric zniknął z pola widzenia, weszłam do sklepu. Kupiłam kilka rzeczy, które wpadły mi w ręce i jak najszybciej wróciłam do domu. Cieszyłam się, że nikt ze szkoły mnie nie zauważył. Gdyby ktoś mnie rozpoznał, mógłby o tym opowiedzieć Erickowi. Mógłby postanowić mnie odwiedzić, na co nie mogłam pozwolić.
            Wysiadłam z wozu. W garażu czekała na mnie Amelia z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Nie była zadowolona z mojego wypadu do sklepu.
            - Alexandro, gdzie byłaś?! Nie mogliśmy znaleźć cię w domu, nie było też samochodu. Gdzie się podziewałaś?! – krzyknęła w moją stronę.
            -Spokojnie. Pojechałam tylko do sklepu po coś do jedzenia. Nie mogłam nikogo znaleźć, więc nikt nic o tym nie wiedział. Nic się nie stało – powiedziałam spokojnie.
            - Nic się nie stało, ale mogło. Nie możesz sama opuszczać domu.
            - Nie jestem waszym więźniem. Wróciliśmy, bo już jest bezpiecznie. Poza tym pojechałam tylko do sklepu. Nie martw się.
            Poszłam do kuchni. Nie miałam ochoty na kłótnie. Powiedzieli, że już jest bezpiecznie, więc mogłam wychodzić sama. Wątpiłam, żeby ktokolwiek chciał mnie porwać przy świadkach.
            Zjadłam płatki i wróciłam do pokoju. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem zmęczona. Podróż mi też dała się we znaki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Nie miałam siły nawet rozpakować bagażu.
            Spędziłam kolejne dwa tygodnie prawie nie wychodząc z domu. Było to dosyć uciążliwe. Mogłam wyjść jedynie na taras. Po jakimś czasie udało mi się namówić Daniela i Laurę, żeby poszli ze mną na spacer. Miałam dosyć siedzenia tylko w domu. Weszliśmy w las. Jesienią było tu o wiele bardziej kolorowo.  
            Po jakimś czasie doszliśmy do mojej ulubionej polany, na której znajdowało się jeziorko i wodospad. Usiadłam na kamieniu i wsłuchiwałam się w dźwięk spadającej wody. Nagle przypomniał mi się Kieran. Ostatnio siedziałam tu z nim. Zatęskniłam za tym tajemniczym chłopakiem.  Nie wiedziałam o nim prawie nic i właśnie ta tajemniczość tak bardzo mnie do niego przyciągała.
            Westchnęłam i spojrzałam na ścianę lasu. Zobaczyłam niewielki ruch i jakby Kieran mignął mi przed oczami. Coś musiało mi się wydawać. To nie mógł być on. Daniel na pewno wyczułby go i już dawno wracalibyśmy do domu. Znowu zobaczyłam ruch pomiędzy drzewami. Nie mogło mi się to wydawać drugi raz. Wstałam z kamienia i ruszyłam w tamtą stronę. Laura podniosła głowę i zobaczyła, że idę w kierunku lasu.
            - Gdzie idziesz? – spytała.
            - Wydawało mi się, że widziałam sarnę. Może uda mi się ją zobaczyć – odpowiedziałam szybko.
            Weszłam pomiędzy drzewa. Szłam przed siebie, aż w końcu go zobaczyłam. Stał oparty o pień dużego drzewa i patrzył prosto na mnie. Nie mogłam uwierzyć. Zamrugałam kilkakrotnie, ale on cały czas tam był.
            - Witaj Alexandro – powiedział lekko zachrypniętym głosem.
            - Cześć – odpowiedziałam, patrząc na niego niepewnie.
            - Zdziwiłem się, kiedy przyszedłem do twojego domu, a ciebie nie było. Dlaczego wyjechałaś?
            - Ehm sprawy rodzinne. Musiałam wyjechać na jakiś czas. Przepraszam, że mnie nie zastałeś.
            - Nie przepraszaj. Po prostu byłem zdziwiony. Mieliśmy się spotkać, kiedy wrócę, ale ty wyjechałaś – powiedział spokojnie. Spojrzał mi w oczy i dodał – Tęskniłem za tobą przez ostatnie kilka miesięcy.
            Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego szczerego wyznania z jego strony. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam, że nie kłamie.
            - Ja też tęskniłam – powiedziałam w końcu. – Ale będę musiała za chwilę wrócić do moich przyjaciół.
            - Szkoda. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Więc może spotkamy się tutaj za tydzień. Albo przy jeziorku. Wiem, że bardzo je lubisz. Tym razem mnie nie wystawisz? – spytał w końcu, uśmiechając się lekko. Też się uśmiechnęłam.
            - Nie wiem. Moi przyjaciele nie odstępują mnie na krok, więc jeżeli nie będą ci przeszkadzać, to możemy się spotkać.
            - Nie! – zareagował gwałtownie na to, co powiedziałam. Zaraz jednak dopowiedział. – Tak długo cię nie widziałem, że chciałbym pobyć tylko z tobą. Nie mam nic przeciwko twoim przyjaciołom, ale wolałbym, żebyś tylko ty przyszła.
            - Postaram się, ale nie mogę ci nic obiecać. Teraz muszę już iść.             
            - Więc do zobaczenia Alexandro – powiedział i lekko pocałował mnie w policzek. Szybko odwrócił się i odszedł. Nie zdążyłam mu nawet odpowiedzieć.
            Wróciłam nad jeziorko. Tak jak wcześniej Daniel siedział na głazie, a Laura obok niego na ziemi.
            - I co? Zobaczyłaś jakąś sarnę? – spytał Daniel, spoglądając na mnie spod przymkniętych powiek.
            - Nie… Nie, nie udało mi się żadnej znaleźć. Może następnym razem się uda.

            Siedzieliśmy jeszcze chwilę w milczeniu, po czym wróciliśmy do domu. Nie mogłam się doczekać, kiedy minie ten tydzień i znowu spotkam Kierana. Musiałam tylko wymyślić, jak będę mogła się z nim spotkać.


________________________________________________________________________________


Wreszcie udało mi się napisać kolejny rozdział ;) Przepraszam, że to tak długo trwało, ale jestem u babci, a jak jestem u babci dopada mnie leń ;) Kolejny postaram się napisać szybciej :)
Pochwalę wam się, że byłam na koncercie ROOM 94 w Poznaniu! Szaleństwo!
Piszcie w komentarzach, co myślicie, bo mi się za bardzo nie podoba... 
Wasze komentarze są dla mnie BARDZO ważne! 
Pozdrawiam Sandra ;)
P.S. Jeżeli macie pytania piszcie na tt @Sandra_1D_PL