środa, 27 marca 2013
Książki
Od teraz będę na blogu pisać również moje recenzje książek, które akurat przeczytałam :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Piszcie pod tym postem wasze blogi, obserwujcie mój i komentujcie bo to jest naprawdę ważne i motywuje do dalszej pracy. Wczoraj na biologii wymyśliłam kolejny rozdział, ale muszę go spisać. :) Niedługo powinien się pojawić. Miłego czytania. Pozdrawiam S. :D
sobota, 16 marca 2013
Rozdział 4
Już od dawna o niczym nie śniłam.
Ale ten sen był tak bardzo rzeczywisty. Czułam, że mógłby być prawdą i w głębi
serca bardzo tego pragnęłam.
Nagle poczułam się dziwnie. Nie
powinnam tak myśleć o chłopaku, którego pierwszy raz widziałam. Zaskoczyło mnie
to. Kieran był bardzo przystojny i wydawał się miły, ale nie powinnam od razu o
nim myśleć w taki sposób. Otrząsnęłam się ze swoich myśli.
Spojrzałam w okno. Cały czas na
zewnątrz panował lekki półmrok. No tak. Była 5 nad ranem. Już nie chciało mi
się spać. Wstałam, włożyłam koc na ramiona i wyszłam na balkon. Od razu
poczułam na policzkach przyjemny chłód. Przez prawie godzinę wpatrywałam się w
spadające liście. Zeszłam po cichu do kuchni. Myślałam, ze nikogo tam nie
zastanę. Prawie podskoczyłam, kiedy zobaczyłam że jednak nie jestem sama.
-Cześć.- odezwał się Michael.
Widziałam w jego oczach, że jest zaciekawiony. Nie wiedziałam tylko czym.
-Cześć. Kiedy wróciliście? Miało was
nie być do wieczora.- spytałam poirytowana.
-Bo nie wróciliśmy. To znaczy
prawie-podrapał się w głowę i spuścił wzrok- Wróciłem wcześniej po telefonie od
Vic. Kiedy nie zastała cię w domu trochę się zmartwiła, ale jak widzę nic ci
nie jest.
-Nie, nic mi się nie stało. Byłam
tylko na spacerze w lesie. Nie powiedziałam nic Vic, bo nie było jej w domu.
Dlaczego aż tak bardzo się martwicie. Nie raz byłam sama na spacerze.
-Cóż po prostu się martwimy. Teraz,
kiedy nie ma Walentina my musimy się tobą opiekować.- zrobił niewinną minę i
uśmiechną się pokazując dołeczki w policzkach i idealnie białe, proste zęby.
-Wydaje mi się, że coś przede mną
ukrywacie. Ale może to tylko paranoja. Nie musicie się mną opiekować tak,
jakbym miała pięć lat.
-Masz rację. Następnym razem nie
będziemy podnosić alarmu jeżeli tylko nie zastaniemy cię w domu. A teraz idź
się lepiej szykować do szkoły, bo się spóźnisz.
-Znowu zachowujesz się jak
Walentin.- uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca.
-Przepraszam. Następnym razem
postaram się być bardziej sobą, a nie nadopiekuńczym Walentinem.- zaśmiał się.
Poszłam do pokoju i ubrałam się.
Nałożyłam lekki makijaż i z powrotem zeszłam do kuchni na śniadanie. Nie
zdążyłam zjeść kiedy usłyszałam, że ktoś wjeżdża na podjazd. Pomyślałam, że to
pewnie reszta wróciła, ale przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Erickiem.
Pośpiesznie zjadłam i wyszłam na zewnątrz.
Eric stał oparty o czarnego Land
Rovera. Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, czym jeździ. Nigdy nie
interesowałam się samochodami. Wyglądał świetnie na tle swojego auta. Przywitał
mnie uśmiechem.
-To jak? Gotowa na kolejny dzień w
szkole?- zapytał wesoło.
-A ty jesteś gotowy?- spytałam z
lekkim uśmiechem na twarzy.
Eric podszedł do drzwi i mi je
otworzył. Wsiadłam, przyglądając mu się. W samochodzie pachniało lasem i czymś,
czego zapachu nie rozpoznawałam. Wsiadł i zapalił. Szybko wyjechał z podjazdu i
skręcił w stronę szkoły.
-Mam nadzieję, że kawa
po szkole jest aktualna- odezwał się po chwili milczenia.
-Tak. Moi znajomi nie powinni mieć nic przeciwko temu.
-A czy twoi znajomi decydują za ciebie? No wiesz jesteś już
chyba wystarczająco dorosła żeby o sobie decydować.
-To nie tak. Oni po prostu się o mnie martwią. Są świetnymi
przyjaciółmi.
-A twoi rodzice? Mieszkasz w wielkim domu ze znajomymi. Nie
mają nic przeciwko?
-Zadajesz zdecydowanie
za dużo pytań- stwierdziłam- Nie, moi rodzice tutaj nie mieszkają, moja mama
nie żyje, a ojciec pozwala mi mieszkać z przyjaciółmi. Zna ich od wielu lat.
-Przepraszam, nie
chciałem cię urazić. Po prostu jesteś dosyć tajemnicza i chciałem się czegoś o
tobie dowiedzieć- speszył się trochę i odwrócił głowę.
-Nic się nie stało, nie
jestem przyzwyczajona, że ktoś, kto nie zna mnie całe życie zadaje mi osobiste
pytania. Moi współlokatorzy wiedzą o mnie bardzo wiele i rzadko o cokolwiek
pytają.
-Więc nie masz innych przyjaciół oprócz tych, z którymi
mieszkasz?
-Nie. Kilka lat temu przeprowadziliśmy się tutaj z naszym
opiekunem, Walentinem, ale on wyjechał i zostaliśmy sami. Nie mam tu innych
przyjaciół. Cały mój wolny czas spędzam z przyjaciółmi, w szkole nie rozmawiam
z nikim.
-Jesteś typem
samotniczki. Nie rozmawiasz z nikim, ponieważ czujesz, że tego nie
potrzebujesz.
-Teraz jesteś psychologiem- roześmialiśmy się- Nie jestem
samotniczką. Lubię przebywać z ludźmi. Chyba boję się zaufać innym.
Niesamowite.
-Co jest niesamowite? Wytłumacz mi- poprosił ze zniewalającym
uśmiechem na twarzy.
-To, że znamy się od kilku dni, a rozmawiam z tobą jakbyś był
moim najlepszym przyjacielem.
-Cóż, cieszę się, że cię nie onieśmielam.
-Nie, nie ośmielasz. Wydaje mi się, że nie mógłbyś. To
znaczy, czuję, że nie muszę bać ci się zaufać.
-Bardzo się cieszę- roześmiał się.
Wjechaliśmy na parking. Kiedy tylko Eric zaparkował i
wysiedliśmy, wszyscy zaczęli nam się przyglądać. No tak. Nigdy z nikim nie
rozmawiałam, a raptem zjawia się jakiś nowy i przyjeżdżam z nim do szkoły. To
musiało wyglądać dziwnie. Moi strażnicy też nigdy z nikim nie rozmawiali. Może
oprócz Amelii. Ona zawsze lubiła się bawić przystojnymi chłopakami. Zmieniała
ich, kiedy tylko jej się znudzili.
Spojrzałam w kierunku mojego kierowcy. Eric podszedł do mnie
z uśmiechem.
-Zawsze wszyscy na ciebie patrzą jakbyś była gwiazdą filmową?
-Od dawna nie. To twoja zasługa.
Eric spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Chyba nie spodziewał
się, że już w pierwszym tygodniu szkoły mógłby wzbudzać takie zainteresowanie.
Przepraszam, że tak dawno nic nie napisałam, ale niestety szkoła na to nie pozwala. Miałam bardzo ważny konkurs i dwa projekty więc cały mój wolny czas był zajęty. Komentujcie częściej, bo pod każdym postem jest coraz mniej komentarzy. To jest dosyć demotywujące do pisania dalej. Pozdrawiam wszystkich. Sandra
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)